Ellen obudziła się we własnej sypialni. Syknęła, czując przejmujący ból w skroniach. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest i jak trafiła do domu, ale potem zrozumiała, że Hiron musiał rzucić na nią zaklęcie i przetransportować z gospody, kiedy spała.
Jęknęła, przypominając sobie wydarzenia poprzedniej nocy. Hiron wyznał jej miłość, ale równocześnie był na nią wściekły. Coś zmieniło się miedzy nimi i nic już nie mogło być takie samo. Nie wiedziała, jak zachowywać się w jego obecności, ale będzie musiała jakoś sobie z tym poradzić.
Po chwili do pokoju weszła Carla. Rozmawiały o codziennych sprawach, a pokojówka starała się nie poruszać kwestii porwania Ellen. Zapewne Nicholas zabronił o tym wspominać i Ellen była mu za to wdzięczna. Nie chciała rozmawiać o wydarzeniach z burdelu i roztrząsać traumatycznych wspomnień. Zamiast tego przyjęła pomoc od Carli przy porannej toalecie i ruszyła w stronę jadalni.
Im bliżej sali była, tym bardziej odwaga ją opuszczała. Tuż przed drzwiami, kiedy słyszała stłumione głosy już obecnych, w ustach jej zaschło, a dłonie zwilgotniały od potu. Poczuła szarpnięcie w sercu i wiedziała już, że Hiron jest w środku. Oddech uwiązł jej w gardle i z trudem otworzyła drzwi.
Obrzuciła spojrzeniem wnętrze sali w poszukiwaniu wolnego miejsca i z ulgą usiadła obok Iris. Zerknęła szybko w bok. Dwa miejsca dzieliły ją od Gabriela, który ponuro wpatrywał się w kominek. Obok niego dostrzegła Nicholasa. Jego twarz tonęła w cieniu i i nie była w stanie niczego z niej wyczytać. Po jej prawej stronie siedział Orson. Calon rozłożył się w głębokim fotelu pod oknem, a Hiron nonszalancko opierał się łokciem o gzyms kominka. Zabiło jej serce, kiedy ujrzała czerwoną chustę związaną fantazyjnie na nadgarstku. W czerni prezentował się doskonale. Nie zwracał jednak na nią uwagi.
- Ach, to ty! – powiedział głośno Calon, mierząc ją wzrokiem. – Moja siostra przyrodnia. Moja wybawczyni spod burdelu, na punkcie której oszalał Hiron!
Ellen skrzywiła się i ujrzała kątem oka, jak Hiron zaciska pięści. Albo sobie to wyobraziła.
- Dziwi mnie, że nie połączyłem wcześniej faktów. Zrzućmy to jednak na karb mojego dość osobliwego stanu po ucieczce z obozu wroga – kontynuował tym samym prześmiewczym tonem.
Ellen nie skomentowała tej uwagi. Wpatrywała się tylko w jego jaskrawoczerwone oczy, który były równocześnie tak znane i bliskie jej sercu i obce zarazem, bo nie były jednak jego oczami.
- Zastanawiałem się, co też takiego widzi w tobie mój druh i niebiosa mi świadkiem, że nie mam pojęcia.
Ellen starała się nie przejmować jego słowami, ale nikt nie przychodził jej z odsieczą. Iris wbijała wzrok w stół, Gabriel zaciskał zęby, Hiron wpatrywał się ze znudzeniem w sufit. Tylko Nicholas odchrząknął.
- Mamy ważniejsze sprawy do umówienia, niż twoje rozmyślania o Ellen – powiedział chłodno, zwracając się do rozpartego na fotelu Calona. – Musimy skupić się na tym, co odkryliśmy i uporządkować wiele spraw. – Podniósł głowę i Ellen zobaczyła jego zaciśniętą szczękę. – Będą tu za trzy, góra cztery tygodnie. Ich armie są nieprzebrane. Mają pobłogosławioną broń i są znacznie silniejsi, niż zwykłe pasożyty. Dowodzą nimi również kapitanowie, których Petroniusz szczególnie wyszkolił. Wie już zapewne, że stracił Calona i podejrzewamy, że jest rozwścieczony. Ale to dobrze. Wściekli ludzie popełniają więcej błędów. – Zerknął na Ellen. – Musimy jednak pomyśleć o naszych mocnych stronach. Po pierwsze, mamy Calona i Hirona. Po drugie sanguis o silnej mocy i po trzecie, wyszkolonych bellator.
- Garstka zaledwie – powiedział Hiron, kładąc głowę na gzymsie kominka. Ellen obrzuciła go spojrzeniem, starając się pochwycić jego wzrok, by odczytać z niego prawdę, czy tylko sobie nie wyobraziła poprzedniej nocy.
YOU ARE READING
Tron z kości [18+]
FantasyKraina Ravensport W pewien jesienny wieczór Sarah Jones stanęła na środku szemranej ulicy i zrozumiała, że w rzeczywistości nazywa się Ellen Rose i nie pamięta swojego życia. W ciągu ułamka sekundy jej tożsamość przestaje istnieć, a ona sama nie wie...