Rozdział 15

337 32 2
                                    


Na spotkaniu w salonie po kolacji byli obecni wszyscy oprócz Nicholasa i Violet. Ellen była niepocieszona, ponieważ postanowiła, że stawi mu czoła i mentalnie przygotowywała się do tego przez wiele godzin. Iris powiedziała jednak, że Nicholas chadza swoimi ścieżkami i powinni dać mu robić, co uważa za słuszne, a Violet pewnie uparła się, żeby mu towarzyszyć.

Gabriel stał przy oknie, z marsową miną obserwując podwórze. Był zdenerwowany. Martwił się o swojego frater. Czuł, że coś jest nie tak. Nie było to zagrożenie życia, ale coś w emocjach Nicholasa. Coś, co nie dawało mu spokoju i z czym nie mógł sobie poradzić. Chciał mu pomóc, ale Nicholas był uparty i zapewne sam chciał się z tym uporać. Gabriel musiał uszanować jego wybór.

Ellen przypatrywała mu się co jakiś czas rzucając krótkie spojrzenia. Siedziała obok maga i czuła promieniującą od niego moc. Zastanawiała się, gdzie podział się ten przerażony magicae, który błagał ich o śmierć. Wszyscy milczeli i w końcu mag podniósł się z wdziękiem z fotela.

- Och, ta cisza mnie rozprasza – żachnął się. – Powinienem wam podziękować za ratunek, ale nie będę ukrywał, że znienawidziłem was za zawleczenie mnie siłą do waszej nędznej kryjówki i dając za ochronę tego dzieciaka – parsknął obrzucając Bjorna spojrzeniem pełnym litości. Bjorn zacisnął pięści. – Zapewne wszyscy zastanawiacie się kim jestem, więc dajcie mi swobodnie mówić i nie przerywajcie mi zadając wasze głupie pytania.

Ellen była oszołomiona zmianą jaka w nim zaszła. Był teraz zupełnie kimś innym. I chociaż miał na sobie za krótkie spodnie pożyczone od Georga i koszulę z rękawami kończącymi się w połowie przedramion, to w żadnym stopniu nie przeczyło to jego autorytetowi. Górował nad nimi wzrostem. Czuli w nim również ogromną przewagę lat życia, czuli również magię, którą epatował i przerazili się jej. Jego szare oczy ciskały gromy, a długie włosy miękko opadały na twarz bez wyrazu.

- Zastanawia was pewnie, dlaczego błagałem o śmierć, a teraz widzicie wszyscy jak potężną magią władam. Jestem nieśmiertelny. – Powiódł po nich wszystkim wzrokiem, jakby szukając kogoś, kto mógłby zaprzeczyć jego słowom. – Jestem potężny, ale ktoś potężniejszy ode mnie stłamsił mą magię i chciał ją wyrwać z serca, a na to nie mogłem pozwolić. Musiałem znaleźć kogoś, kto byłby w stanie mnie pokonać i zabić, zanim ją zabiorą. Teraz, kiedy nie ma już innych magów, z którymi mógłbym się pojedynkować... Ja sam nie mogłem odebrać sobie życia, bo magia nie pozwala, by ją unicestwić. Rzucić się pod rozpędzoną dorożkę? Wstanę, otrzepię się pójdę dalej. Wdać się w pijacką burdę? Dostać dziesięć pchnięć nożem w brzuch? Dajcie mi dwie minuty i będę jak nowonarodzony. Rzucić się do wody z kilkuset metrów? Wypłynę bez śladu zmęczenia. Paść rażony magią bellator? Hmm... - Udawał, że nad czymś się zastanawia. – Możliwe, możliwe... Nigdy nie próbowałem, ale kto wie? Może im się uda.

Ellen widziała, że Gabriel poruszył się w swoim kącie. Skrzyżował ramiona na piersi i leniwie przypatrywał się magicae.

- Jeśli parasitus by mnie dostali mieliby już prawie wszystko. Pal licho cierpienie, tortury i męki. Nie dbam o to. – Mag spojrzał w oczy Ellen. – To wszystko nic, proch, dym, piasek. Nawet wydarcie magii z mego wnętrza. To jest nic w porównaniu ze stratą ciebie, sanguis.

Ellen zamrugała zdezorientowana. Gabriel dopadł do niej i opiekuńczo położył dłoń na ramieniu. Z piersi Ellen wydarło się bolesne ukłucie magii.

Mag wydawał się zadowolony reakcją jaką wywołał.

- Kim jesteś? – zapytała Ellen. Oczy wszystkich obecnych w salonie spoczęły na niej. – Kim jesteś magicae? Znam cię. Wiem, że cię znam. Czuję to w sercu i w śpiewie mojej magii. – Jej głos był pewny. Nikt nigdy takiej jej nie słyszał.

Tron z kości [18+]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ