5. Czy sweet creature dotyczy... 🎤

286 27 8
                                    

- Dziękuje, że byliście ze mną! - uśmiechnął się niepewnie, trzymając w dłoni mikrofon. Odzwyczaił się od koncertowania, więc stres w jego ciele nadal był ogromny, zagrał swój pierwszy koncert od czasu One Direction, to on sam zaśpiewał swoje wszystkie solowe piosenki z albumu „Harry Styles". - Z tego miejsca chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do powstania mojego pierwszego solowego albumy, ale również i wam, że przyszliście mnie tutaj wspierać - przyłożył dłonie do ust i posłał kilka buziaczków w stronę fanów.

A na widowni rozbiegły się wiwaty i oklaski, jego serce wybuchało, zdecydowanie tęsknił za sceną i swoimi fanami, którzy dodawali mu większej odwagi, jednak stres nadal panował w jego ciele, jednak niektóre piosenki uderzyły w jego serce zbyt mocno.

- Jeszcze przed ostatnią piosenką chce coś dodać, pewnie część z was zauważyła, że kiedyś wspominałem o trasie jeszcze w dwutysięcznym siedemnastym roku, jednak z niektórych przyczyn oficjalna trasa zacznie się dopiero po nowym roku, przepraszam was z całego serca, ale nie przewidziałem kilku ważnych elementów, które uniemożliwiły mi poczynienie tej trasy jeszcze w tym roku, ale polecam śledzić mojego Twittera i Instagrama, tam znajdą się wszystkie informacje!

A tłum westchnął zrezygnowany, ale samego Harrego też było to ciężkie, bo fani nie zdawali sobie sprawy o co tak naprawdę chodzło. On wiedział, bardzo dobrze wiedział i przeczuwał to co może się wydarzyć.

- A teraz two ghosts! - krzyknął do mikrofonu, zabierając swoją gitarę i zakładając ją na siebie.

Okrzyk fanów i ponowny uśmiech na twarzy Harrego, który już przygotowywał się do rozpoczęcia ostatniego show, najtrudniejszego show z całego wieczoru, piosenka opisująca tylko go i najważniejszą dla niego osobę.

Ułożył na chwilę dłonie na mikrofon, spojrzał na swoją obrączkę i uśmiechnął się pod nosem, zapomniał, że nie jest sam, a patrzy na niego kilka tysięcy ludzi, cóż... ten moment, ten czas, ta chwila, była tego warta.

Spojrzał w tłum i złapał za gitarę, zaczął brzękać na niej wstęp, nuta za nutą, krok po kroku, aż w docelowym momencie przybliżył się do mikrofonu.

- Same lips red, same eyes blue, same white shirt, couple more tattoos...

A w głowie Louis, tylko Louis i jego czerwone usta, niebieskie oczka, biała koszulka jaką miał na ich ostatnim występnie i w ostatnim ich wspólnym dniu przed przerwą, a później pomyślał o pasujących do siebie tatuażach.

Kompas i statek.

Kotwica i lina.

Klatka i ptaszki.

Nóż i róża.

Ops i Hi!

I tak dalej, i tak dalej...

Każdy z nich miał inną, wspólną historię i sens życia, każdy był robiony z miłości i z ogromnym szczęściem. Chciał wrócić do dawnych lat i zmienić swoją przeszłość i nie doprowadzić do rozstania, ani ich ani zespołu.

Ta piosenka była czymś co go odprężało, dawała mu spokój w sercu i duszy, odświeżała myśli i zamieniała je tak, że pojawiał się w nich tylko Louis.

- I'm just trying to remember how it feels to have a heartbeat... - przeciągnął ostatnie nuty i spojrzał na widownie, spojrzał na pierwsze rzędy, dostrzegł w nich łzy, cóż sam je posiadał, nie umiał przy niej nie płakać, była dla niego zbyt ważna. - Dziękuje - odparł cicho, czując dygotanie głosu.

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now