66. Złamałeś mi serce, wiesz? 🎤

117 9 0
                                    

Louis odszukał fotografa, który robił zdjęcia z występu Harrego, przez co niedługo na jego profilu znalazło się zdjęcie z samej końcówki koncertu. Fotograf złapał idealny moment, moment dumy i ogromnego szczęścia.

Zdjęcie, które uwieczniło marzenie Harrego.

Nawet się nie zastanawiał i wstawił otrzymane zdjęcie na swój profil. Oznaczył na nim Harrego, a nad opisem nie musiał się głowić. Był on krótki i sensowny - „Treat People With Kindness".

Nie spodziewał się tak dobre przyjęcia jego prawdziwego coming out'u. Cieszył się, że to zrobił, odczuł nowe myśli i usunął okropne uczucie, które do niego wracało. Chociaż może i już dawno ujawnił swój związek, to chciał zrobić to sam, a nie z pomocą Harrego, chociaż było to miłe, to on chciał przyznać się jako on, nie jako Harry i on.

Chciał to zrobić dla siebie.

Cieszył się, że przyznał się publicznie, że jest gejem. Tamte elementy może i były dobre, ale nie oddawały tego czego tak naprawdę chciał. Trafił dopiero w samo sedno na koncercie Harrego.

Wracając już do teraźniejszości. Zbliżamy się święta, a z nimi urodziny Louisa. Wszyscy obawiali się pierwszej samotnej wigilii w całkowitej rozładuje i pierwszej wigilii bez Fizzy. Louis obawiał się zachowania Harrego, ale był pozytywnej myśli. Wiedział, że Freddie mógł tą myśl wprowadzić w życie, młodszy nie potrafił przy nim się smucić.

Dodatkowo Louis zaczął regularnie jeździć do studia i nagrywać swój pierwszy solowy album, którego już nie mógł się doczekać. Szczególnie nie mógł się doczekać kolejnej wizyty, bo nie miał on jechać sam... miał jechać z nim Harry.

- Gotowi? - zapytał, spoglądając na pozostałych, którzy pokiwali głową. - To ruszamy do auta!

Otworzył drzwi i przepuścił przodem Harrego, a tuż za nim idącego Freddiego. Do studia mieli pojechać od razu po odwiezienia młodszego do przedszkola. Cieszyli się, bo chłopiec nie miał większych problemów z chodzeniem tam, ba zdarzały się dni, w których marudził, a nawet płakał, ale było ich o wiele mniej niż sobie myśleli.

Weszli do auta, a Louis zajął miejsce kierowcy. Zawsze przed pod podróżą musieli chociaż na chwile połączyć swoje usta, nie potrafili bez nich ujechać nawet kawałka trasy. Freddie zazwyczaj na to chichotał i domagał się więcej, jednak na to nie było czasu. Zawsze wyjeżdżali o równej godzinie i dojeżdżali wręcz na ostatnią chwile, ale to była norma.

- A gdzie taty później jadą? - zapytał nagle, to pytanie było u nich standardem.

- Jedziemy do studia, taty będą nagrywać piosenkę - odwrócił się w stronę chłopca i uśmiechnął się szeroko, w pewniej chwili poczuł, że Louis kładzie swoją dłoń na jego udzie, przez zachichotał.

- Razem?

- Razem - potwierdzili obaj. - Będziemy mieć wspólną piosenkę - dodał Harry.

- Ja chce ją usłyszeć pierwszy! - krzyknął, zachwycając się.

- Masz to zagwarantowane, młody - tym razem głos zabrał Louis, który zaśmiał się. - Zaraz będziemy w przedszkolu - poinformował.

A Freddie trochę posmutniał, zachwycił się tą informacja i pragnął jeszcze z nimi porozmawiać. Miał tyle pytań i chciał otrzymać na każe odpowiedź, cóż przedszkole mu to uniemożliwiło.

Przez co o wiele trudniej było im się z nim pożegnać, marudził i ciągle zdawał głośno pytania. Co było trochę nie na miejscu, po budynku kręciło się wiele osób, co równało się z większą szansą spotkania fana lub fanów.

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now