33. Mam spotykać się z Eleanor 🎤

180 19 0
                                    

Najbardziej obawiali się lotu, który wcale nie był aż taki zły. Freddie był naprawdę grzeczny i posłusznie siedział na swoim siedzeniu, może jedynie męczyły ich pytania od strony chłopca, ale musieli je przeżyć. Wchodził właśnie w ten okres, okres wielkiej ciekawości, co z jednej strony było to bardzo dobre, ale z drugiej naprawdę ich męczyło.

Lot też nie należał do najkrótszych, więc myśleli, że młody po kilku godzinach będzie marudzić. Ku ich zaskoczeniu tak się nie stało, Freddie poszedł normalnie na drzemkę, a w pozostałych godzinach, oglądał widoki, rozmawiał, wypytywał ich o wszystko, śpiewał piosenki z żłóbka, a nawet zabrał się za rysowanie.

Ogólnie z lotu byli zadowoleni, gdyż minął im szybciej niż myśleli. Lądowanie również było przyjemne i czym się obejrzeli, znaleźli w swoim wypożyczonym wcześniej samochodzie, za kierownicą zasiadł Louis, natomiast Harry zajął się bezpieczeństwem Freddiego.

Tak oficjalnie miały rozpocząć się ich wakacje.

- Nie boisz się, że ktoś nas zobaczy? - zapytał, spoglądając na skupionego Louisa.

- Nie ma czego się już bać, trzeba pokonywać nowe bariery. Ja jestem wręcz podekscytowany tym co już niedługo się wydarzy, ale oczywiście i tak czuję trochę stresu. To akurat w zupełności normalne

- Jasne, rozumiem. Cieszę się z twojego zdania i jestem bardzo z ciebie dumny - uśmiechnął się, a później położył swoją dłoń na tej starszego. - Najlepsze, pierwsze wakacje znowu razem? - dopytał, unosząc na niego wzrok.

- Jestem pewny, że będą najlepsze! - zaśmiał się, na chwilę spoglądając na Harrego. - W końcu jest tak jak powinno być, jestem ja, ty i Freddie. Tak powinno być od początku, a ta cała przerwa nie powinna mieć miejsca - dodał, wracając wzrokiem na drogę.

- Tak, tata! - Freddie pisnął z tylnego siedzenia, a oni wybuchnęli śmiechem.

Chwilę później Harry spuścił wzrok na swoje buty, Louis miał rację. Życie mogło potoczyć się inaczej, a oni z spotkaniem zwlekali tak długo, stracili nadzieję, a strach opanował ich ciała. Tak wcale nie powinno się stać.

- Hazz? - odezwał się po chwili, nie otrzymując odpowiedzi na poprzednią odpowiedź. - Powiedziałem coś nie tak?

- Nie, nie... powiedziałeś szczerą prawdę, ja tylko się zamyśliłem - wrócił wzrokiem na szatyna i uśmiechnął się lekko. - Jesteśmy na wakacjach, nie wolno się smucić i obrażać! Kategorycznie tego zabraniam, ma być miło i rodzinnie... a to się tyczy wszystkim, nawet ciebie Freddie - odwrócił się do chłopca, który zachichotał.

- Zgadzam się z tatą Harrym, synku - wypowiedział te słowa, a Harry ukazał swoje dołeczki, a w sercu pojawił się parzący ogień

Uśmiechnął się w stronę męża i zmienił swoją pozycję na taką, z której łatwiej byłoby obserwować skupionego na drodze szatyna. Jego widok był uzależniający, uwielbiał wlepiać w niego swój wzrok, dlatego patrzeć na Louisa mógł cały czas.

Na twarzy widniał mały uśmieszek i lekkie rumieńce, a w oczach świeciły się iskierki, w dodatku przepiękny widok, który panował za oknem. Bezchmurne niebo i prześlicznie czyste i niebieskie morze, marzenie Harrego od wielu lat.

- Na miejscu będziemy za dziesięć minut - poinformował, spoglądając na nawigację. - Rozpakujemy się i lecimy na naszą prywatną plażę? - uśmiechnął się, zaczynając bujać się za kierownicą.

- Przydałoby jeszcze robić zakupy... trzeba kupić jakieś lody na ochłodę - zaśmiał się, a Louis spojrzał na niego i poruszył brwiami. - Louis do jasnej cholery! Ty tylko o jednym! Zwykłe lody, zimne, owocowe i ochładzające!

Between two singers → larryजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें