64. To będzie dobra decyzja 🎤

104 10 0
                                    

Harry swoją chorobę pokonał po tygodniu, tygodniu, który był wyjęty z ich życia. Całą trójką spędzili go w domu, ale o dziwko ani Louis ani Freddie nie zarazili się od niego chorobą. To pokazywało geny rodziny Tomlinson, najwidoczniej Harry aż tak mocnych nie posiadał.

Wracając jeszcze do tajemniczego spotkania Louisa z Tomem, cóż muzyk dostał niezłą gadkę na temat odzywek do Jeffa, Louis jak to Louis nie potrafił po prostu przeprosić, on zawsze musiał dołożyć swoje pięć groszy. Naprawdę nie podobało mu się zachowanie Jeffa i Toma, szanował ich związek, jednak takie rzeczy nigdy nie powinny mieć miejsca. Nie tylko Louis zawinił, Jeff również coś od siebie dołożył.

A w przeciągu tygodnia na dworze całkowicie zapanowała jesień. Zielone listki zamieniły się w te pomarańczowe, a ptaki, które niegdyś siedziały na drzewach odleciały do ciepłych krajów. Nastał ten magiczny czas w Anglii, cóż jesień w niej była przepiękna i dodawała wielkiego klimatu.

Przez to też chcieli wykorzystać ostatnie dni dosyć ciepłego powietrza i wybrać się na malowniczy spacer po lesie, tam widoki dopiero zabierały wdech w piersiach. Od przebytej choroby, Louis stwierdził, że to najwyższy czas brać codziennie odpowiednią dawkę witamin, uważał to za jedyne słuszne rozwiązanie.

Spacer oczywiście odbył się, aczkolwiek wszyscy ubrali się wręcz na cebulkę, co nie było potrzebne. Słoneczko na tyle odgrzewało planetę, że można było bez problemu wyjść w ulubionym płaszczyku, jednak jak się mówi... przezorny zawsze ubezpieczony.

- Freddie, tylko prosimy cię, abyś za daleko nie uciekał. Idź przez cały czas przed nami, a jeśli będziesz chciał się zatrzymać to nas poinformuj. Mamy bardzo dużo czasu, więc nie musimy się śpieszyć. Zrozumiałeś, promyczku? - Harry ukucnął przy chłopcu i jeszcze poprawił jego pomarańczową czapeczkę, która była wykonana na wzór dyni.

- Dobrze! Będę bardzo grzeczny i będę zbierać liski do przedszkola! - zaśmiał się, już lekko zaczynając się wiercić.

- To późnej będziemy musieli je włożyć w jakąś książkę i dobrze ususzyć, a następnie przykleić do albumu i podpisać - odezwał się Louis, podchodząc do pozostałej dwójki.

- Dokładnie tak. Tata Lou stu procentową rację - uśmiechnął się, spoglądając z dołu na swojego męża.

- Tata Lou jest bardzo mądry, ale tata Hazza też. Obaj jesteście tacy mądrzy! - zaczął pokazywać wielkie koło z swoich rąk, śmiejąc się przy tym i wywołując u obu przemiłe uczucie. - Ale teraz już chodźmy, bo mi się nudzi! - zmienił zdanie i skrzywił się, zaczynając ciągnąc Harrego za palec. - Tata! Tata! Tata! - mruczał, a oni nie potrafili przestać się śmiać.

Chociaż wiedzieli, że nie powinni.

W końcu ruszyli. Freddie uspokoił się i grzecznie podążał przed nimi, oni za to trzymali się za rękę i łagodnie się do siebie uśmiechali, oglądali malownicze widoki i cieszyli się prywatnością i wolnością. Tak dawno nie udzielali się w Internecie, przez co czuli się swobodnie, cóż nie licząc oczywiście ataków paparazzi, na których nie mieli żadnych wpływów.

Kiedy Freddie zbierał liście i kasztany, oni rozmawiali ze sobą na wiele tematów i przy okazji śmiali się tak cicho jak tylko potrafili, szanowali ciszę leśną i zwierzęta zamieszkujące w lesie. Chcieli spędzić miło czas w przyjaznych dla każdego warunkach.

- Tak w ogóle to Niall dzwonił do mnie i powiedział, że ponownie wyprawiają nowy rok i z chęcią nas zapraszają. Będą tam wszyscy! Niall, Zayn, Liam, Grace, James i jeszcze kilka innych naszych starych znajomych. Zgodziłem się, więc w sumie nie masz nic do gadania - zaśmiał się, spoglądając na szatyna, który przez cały ten czas go słuchał, jednak wzrok miał skierowany na Freddiego.

Between two singers → larryDär berättelser lever. Upptäck nu