61. Będziesz żałować swoich słów 🎤

145 8 0
                                    

Już dnia następnego mieli lot na Dominikanę, wybrali prywatny samolot, chociaż rozważali nad tym publicznym... w sumie to chcieli mieć troszeczkę prywatności. Pożegnanie z Freddiem było naprawdę trudne, nie mogli zostawić go na cały miesiąc, dlatego zdecydowali się polecieć tam tylko i wyłącznie na tydzień.

Na ich wspólny tydzień.

Byli naprawdę szczęśliwy i nie mogli uwierzyć, że czekali rok na ten ważny dzień. Podczas, którego zabawili się naprawdę grubo, nawet obstawili kto pierwszy padnie... wygrali, obaj obstawili na Nialla, który wypił zdecydowanie za dużo.

Mieli wstępny plan co do zwiedzenia, na pewno chcieli przez kilka pierwszych dni odpocząć i pozostać w domu, chcieli się poprzutulać i otulić się swoją miłością w samotności, tylko oni i ich serca.

Lot mieli zaplanowany na pierwszą w nocy, a z racji tego, że lecieli prywatnym samolotem nie musieli się w ogóle śpieszyć, mogli przyjechać szybciej, a nawet i później... nie robiło to żadnej różnicy. Chociaż i tak przyjechali na odpowiednią godzinę.

Niestety też nie ominęło się bez spotkania z paparazzi, którzy w teorii przyjechali do innego większego artysty. Aczkolwiek o nich również było głośno, już od samego przyjazdu na miejsce ceremonii rozpoczęły się wielkie plotki i teorie, chociaż oni jak na razie nie chcieli nic zdradzać.

Oddali bagaże i udali się na pokład samolotu. Weszli do środka i od razu zajęli swoje miejsca, najwygodniejsze miejsca w całej maszynie, musieli tylko przetrwać odlot i po tym przez około dziesięć godzin mogli robić co tylko chcieli.

- Zapinamy pasy, słońce - odezwał się Louis, widząc, że Harry lekko się zamyślił.

- Wybacz! Już zapinam - ocknął się, spoglądając na lekko zaniepokojonego Louisa. - Coś się stało?

- Chciałem zapytać o to samo, Hazz

- Um... ja trochę stresuję się Freddiem, coraz mniej spędzamy z nim czasu - westchnął ciężko, spuszczając wzrok.

- Właśnie w ostatnim czasie bardzo dużo, nie musisz się przejmować... Freddie sam zapytał mi się czy gdzieś lecimy sami, więc jestem pewny, że jest zadowolony i cieszy się, że jest u dziadków

- Może i tak, ale naprawdę coraz częściej czuję się złym ojcem - zacisnął usta, zwijając je w cienką rurkę.

- Hazz! Nie można tak mówić, jesteśmy najlepszymi rodzicami na całym świecie! Wszystkie dzieci w przedszkolu zazdroszczą Freddiemu - uśmiechnął się szeroko, chcąc przez to uzyskać uśmiech młodszego.

- Pewnie chodzi im o pieniądze - stwierdził, wywracając oczyma.

W tym samym czasie rozpoczął się odlot, przez co otrzymał chwilowy szok.

- Nie, nie chodzi im o pieniądze. Chodzi im o naszą miłość do niego, o nasze złote serce i uśmiech na twarzy. Uważam, że jesteśmy najlepszymi rodzicami dla niego, a ty jesteś wręcz stworzony do bycia jego tatą, naprawdę się cieszę, że mam was - odparł, a na twarzy Harrego zagościł uśmiech, a nie smutna mina. - Kocham cię

- Ja ciebie też kocham, dziękuje za miłe słowa, Lou

I rozpoczął się lot, niedługo potem mogli rozpiąć swoje pasy i rozpocząć samowolkę. Louis udał się na kanapę, która znajdowała się w pomieszczeniu, Harry szybko do niego dołączył, chcąc otrzymać chwilę uwagi.

Przytulił go i delikatnie ucałował jego czoło, później zjechał na policzek i również złożył kilka uroczych pocałunków. Na samym końcu przeszedł na usta, a dłońmi otoczył jego twarz, a przy okazji zaczął nad nim górować. Kochał to robić, nie lubił być na dole, to była rola Harrego.

Between two singers → larryDonde viven las historias. Descúbrelo ahora