49. Okres niezgody i separacji 🎤

141 12 4
                                    

Louis miał rację, poszło coś źle... musiało zawsze pójść coś nie tak.

Po powrocie do domu, niby rozmawiali w miarę normalnie, jednak obaj czuli, że jest coś nie tak, a w powietrzu panuje napięta atmosfera.

Harry nie czuł żadnej złości wobec Louisa, ani Louis do Harrego. Młodszy bardziej czuł się dziwnie z tym, że musiał spotkać się z starszą kobietą i pocałować ją przy wszystkich, strasznie bał się o tym porozmawiać, przez co ciągle czuł gęste powietrze pomiędzy nimi.

I tak nie było przez jeden wieczór, tak było przez kilka dobrych dni.

W późniejszym czasie zrobiło mu się przykro, nie lubił kłótni ani unikania, zrezygnowali z pieszczot, jakby się siebie wstydzili... to było dziwne i dla niego niezrozumiałe. Brakowało mu tego, ale ani on ani Louis nie raczyli tego zmienić, milczeli i nie robili kroków w przód.

Nie wiedział, że to może się tak potoczyć.

- Chcesz kawę? - zapytał, wychylając się zza ściany. - Lou! - krzyknął, czując ignorancję od strony szatyna.

Spojrzał na niego i pokiwał głową. Ten westchnął i wrócił do kuchni, wyciągnął z szafki ich kubki i ten Louisa wstawił do ekspresu. Oparł się od szafkę i westchnął, nie potrafił nic zrobić, pogadać i powiedzieć jak się czuje.

Otworzył oczy i w ostatniej chwili odskoczył, ratując przy tym Freddiego, który wbiegł do kuchni i prawie zaliczył bliskie spotkanie z blatem kuchennym.

- Słoneczko, ale w kuchni nie biegamy - westchnął, kucając przed maluchem. - Możesz biegać po salonie, ale nie tutaj. Coś się stało?

- Tata nie chce się bawić - mruknął, robiąc obrażoną minę. - Tata patrzy  na telefonie i nie chce się ze mną bawić! - dodał, a ten pokiwał zrezygnowany głową.

Znowu to robił.

- Porozmawiam z nim, ale teraz przygotuje dla nas podwieczorek. Potem wspólnie się pobawimy albo pójdziemy do lasu z pieskami? Co ty na to, Freddie?

- Tak! - klasnął w dłonie, a jego mina zmieniła się na uśmiechnięta. - Cliff i Bruce chcą na dwór! - zachichotał. - Co do jedzonka?

- Tata Lou dostanie kawę. A ja i Freddie... herbatkę czy świeży soczek? - zapytał, przy okazji dostrzegając wzrok Louisa z salonu.

- Soczek! - uśmiechnął się. - I ciasteczka! - dodał i po tym uciekł do Louisa.

Harry został sam, znowu jego energia spadła poniżej zera. Nie miał na nic ochoty, czuł się źle z tym, że po raz kolejny się od siebie oddalają, ale to nie pierwszy raz... w zespole robili identycznie.

I to go bardzo bolało, stare negatywne nawyki zostały.

Kawa dla starszego została zrobiona, a on zabrał się za wyciskanie soku. Ciepły napój mógł w spokoju ostygnąć, a on zabrać się za wyciskanie.

Stał tyłem do drzwi, jednak w jednej chwili poczuł, że nie jest sam. Nie odwrócił się, musiał dokończyć czynność, którą robił. Usłyszał kroki, a później czyiś oddech na karku i to spowodowało, że gwałtownie się odwrócił i odetchnął z ulgą.

- To tylko ty - zaśmiał się smutno i położył swoją dłoń na sercu.

- To ja, a co ty myślałeś? - mruknął z lekkim uśmieszkiem, co jeszcze bardziej uspokoiło Harrego. - Pomoc w czymś?

Miał mieszane uczucia co do odpowiedzi. Miał dwie opcje, ale bardziej był skłonny do jednej z nich.

Zawahał się.

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now