26. Nabawiłbym się jakiś urojeń 🎤

194 15 0
                                    

Przez trzy miesiące wszystko wróciło do poprzedniego stanu, Harry koncertował, a Louis bywał w Londynie, w swoim domu rodzinnym, ale też wychodził z Eleanor i udawał swój szczęśliwy i udany związek. To było również bardzo ciężkie miesiące, dla Harrego przez ilość koncertów i wywiadów oraz sesji, których było zdecydowanie za dużo. Dla Louisa natomiast przez Eleanor, która coraz częściej wyprowadzała go z równowagi, nie byli już ze sobą kilka miesięcy, a wychodzili tylko na prośbę Toma, jednak ta zawsze musiała robić jakiś cyrk. Musiał całkowicie sam zajmować się Freddiem i psami, których nie chciał oddać brunetce, nawet Bruce, który w teorii należał do niej. Nie chciał ich rozdzielać, widząc jak bardzo się kochają.

Przy okazji Harry rozpoczął trasę w Południowej Ameryce, w której miał zakończyć trasę. Australia i inne kontynenty niestety nie miały zaplanowanych żadnych koncertów, ale to nie zmieniało faktu, że Harry był naprawdę zadowolony z trasy.

Ich kontakt wcale nie ucierpiał, ciągle był taki sam. Dużo rozmawiali i ustalali, że Louis dolecieć do młodszego ma na początku sierpnia, bo dopiero od tego miesiąca ma wolne od wszystkich wywiadów i sesji, przerwa była naprawdę długa, ale warta czekania. Tomlinson miał zostać z nim już do zakończenia trasy, może było to wielkie wyzwanie, ale wiedzieli, że podołają i przypadkowo się nie sprzedadzą.

Chociaż tak naprawdę było tyle dowodów na ich związek, które przypadkowo znalazły się na filmach od ich rodzin.

Połowa lipca, upały czasem były nie do zniesienia, obaj nie lubili tak wysokiej temperatury w stanach, jednak dało się do tego przyzwyczaić i dostosować. Dbali o dobre nawodnienie i ochłodzenie, nosili czapki (jak już wychodzili gdzieś osobno) i smarowali się kremem z filtrem.

Odkąd Louis pojawił się na trasie, każdy dzień stawał się szybszy i lepszy. Spędzali ze sobą każdą minutę, oprócz koncertów lub sesji Harrego. Czuli się jak w One Direction, tylko że na scenie pojawił się tylko brunet, jednak szatyn zawsze oglądał go z mało widocznych miejsc dla publiczności.

Kolejny tydzień i kolejna podróż do kolejnego państwa, stawało się to już męczące i wkurzające, a Harry z każdym dniem odliczał koniec, lubił koncertowanie, ale z czasem stawało się to bardzo przytłaczające i coraz częściej dostawał tak zwanego wypalenia zawodowego.

- Słońce? - usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi od łazienki, a głos Louisa od razu wywołał u niego szczery uśmiech. Odwrócił się i uśmiechnął się do niego, przytakując głową. - Robisz coś bardzo ważnego? - zapytał, widząc, że ten coś robi przy biurku.

- Pisałem piosenkę, nie wiedziałem co mam z sobą zrobić, a ty się kąpałeś - wytłumaczył. - Ale to nie jest ważne, dokończę kiedyś. Coś się stało, że pytasz?

- Chciałbym z tobą porozmawiać - poinformował, a serce Harrego aż się zatrzymało. - Nie zrobiłeś nic, widzę ten przerażony wzrok, kochanie - zaśmiał się, kiwając głową. Młodszy od razu odetchnął z ulgą.

Przełknął ślinę i powoli wstał, kierując się w stronę łóżka, na którym siedział już Louis. Obawiał się trochę, bo pierwszy raz Louis poprosił go o rozmowę w tak nieoczywistym momencie, w momencie, w którym w ogóle się nie spodziewał. 

- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytał, niepewnie.

Louis pokiwał głową i powoli zabrał jego dłoń, poczuł od razu jego zimne i mokre dłonie, zaśmiał się z tego, bo rozmowa nie potrzebowała takich nerwów.

- O nas - uśmiechnął się delikatnie, a Harry zarumienił się. - O naszym domu, bo nadal o tym nie rozmawialiśmy na poważnie

- Racja, a trochę czasu minęło - przyznał mu rację i lekko przesunął w jego stronę. - Chciałbym na pewno, aby był na obrzeżach Londynu, wiesz... z daleka od mediów, aby pieski miały gdzie wyjść i...

Between two singers → larryOnde histórias criam vida. Descubra agora