7. Nikt nie ma żadnych dowodów 🎤

288 22 0
                                    

Wieczór, ciepło i lekkie światło jakie oddawał kominek, cisza i spokój oraz gitara w dłoniach. Idealny czas dla Louisa w ostatnim czasie, uwielbiał tak spędzać wieczory, zważając na pełną jesień za oknem... ciągły deszcz, wiatr i zimno, typowa Angielska pogoda.

Wrzesień minął jak pstryknięcie palca, kolejna rocznica w samotności i rozdzieleniu. Stwierdził, że w ten dzień założy swoją obrączkę i będzie ją nosić aż do samego wieczora, nie potrafił inaczej, to uczucie siedziało gdzieś w środku i podpowiadało, że musi.

Kochał brzęczenie swojej gitary, kochał na niej grać i odkrywać nowe dźwięki... relaksowało go to, jednak tego wieczoru wcale tego nie robił, ciągle grał jedną i tą samą melodię, podśpiewując sobie tekst piosenki, tej swojej ulubionej i ważnej. Czuł potrzebę śpiewania i śpiewania, nie patrzył na Eleanor i jej nienawiść do tego utworu, bo w domu był całkowicie sam, nie licząc jego piesków, które już dawno spały w pobliżu kominka.

Palce dokładnie i umiejętnie przesuwały się po strunach, wydobywając idealną melodię, a jego głos zagłuszał całą ciszę. Był w swoim świecie, w świecie muzyki, myśli i samotności. To odciągało go od rzeczywistości, bo wszystko co u niego się działo, działo się po staremu, nic się nie zmieniło... kilka wywiadów, interakcja z fanami, codzienność u boku Eleanor, nic nowego.

Nie tak wyobrażał sobie swoją przyszłość.

Westchnął i przymrużył oczy, a kiedy je otworzył spojrzał na stolik, który był wypełniony milionem kartek z nutami, tekstami, ale też z ważnymi dokumentami, umowami i kilkoma kontraktami, codzienny widok w jego karierze... czasem już w tym wszystkim się gubił, ale musiał przez to przejść.

Sięgnął ręką i zaczął grzebać, ale wzrok padł na jego palec, na którym kiedyś znajdowała się obrączka, zacisnął zęby i odwrócił od niej wzrok, zaczynając głębsze poszukiwania odpowiednich kartek. Nie chciał zadręczać się swoją przeszłością, tak już musiało być, chociaż ba mógł wiele zmienić, ale brakowało mu na to odwagi.

Harry ją posiadał, jeśli połączenie, które wykonał kilka miesięcy temu wcale nie było przypadkowe, jednak Louis nadal nie oddzwonił, mimo że intuicja podpowiadała mu coś innego.

Chwilę później odszukał kilka odpowiednich kartek, przejrzał je i ułożył tak, aby z łatwością mógł na nie spojrzeć. Zabrał gitarę, którą odłożył na bok i zagryzł wargę, odszukując odpowiednich nut rozpoczynających nowy utwór.

„Miss you"

- Jeśli jutro jadę nagrywać teledysk, to jest idealny moment abym sobie przypomniał tekst - powiedział do siebie szeptem, jednak to wystarczyło, aby obudzić Clifforda, który uniósł swój czarny pyszczek w górę i zaczął się rozglądać za swoim właścicielem. - Cliff chcesz posłuchać? - zaśmiał się, widząc jak psiak wstał i zaczął machać ogonkiem, aczkolwiek nie był sam, jego towarzysz również do niego dołączył. - Czyli mam małą publiczność. Chodźcie! - poklepał kawałek kanapy, na którym zazwyczaj spały pieski.

Czworonogi szybko znalazły się obok niego i ułożyły się po dwóch różnych końcach, co było przekochane i przeurocze, ich uszka lekko sterczały, przez co Louis wiedział, że są gotowi do wysłuchania jego nowego utworu.

Jego palce ruszyły, a w pokoju zagościła cicha melodia, wprowadzająca do tej właściwej i oryginalnej, którą chwilę później zagłuszyło szczekanie piesków. Uśmiechnął się, widząc zaangażowanie jego przyjaciół, uwielbiał ich.

Śpiewał i śpiewał, uwielbiał tą piosenkę, chociaż ona również sprawiała mu ból, jednakże wszystkie jego utworu w pewnym sensie to robiły, wszystkie miały tam coś, co go cholernie bolało, a pisał je specjalnie, chciał wyrzucić z siebie negatywne emocje.

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now