42. Akurat Pan Styles to mój mąż 🎤

174 16 0
                                    

W końcu nastał wyczekiwany dzień Louisa, dzień jego pierwszej sesji dla adidasa. Od samego ranka chodził jak na szpilkach i wyczekiwał konkretnej godziny. Do południa zajmował się Freddiem, a później spędził czas z Harrym. Głównie wypadło na wygłupy na kanapie, pocałunki i podrywy, czyli ich ulubione zajęcia.

A chwilę przed wyjściem Louisa, dołączył do nich Freddie, którego wspólnie wytulili i zapewnili miłość, ważność i pamięć, a śmiech i uśmiech chłopca był najlepszą odpowiedzią na nich w praktyce małe gesty.

- To ja już będę uciekać, nie chce się spóźnić - odezwał się nagle, a Harry wyczuł w jego głosie wielkie podekscytowanie. - Tato musi jechać do pracy, Freddie - zwrócił się do malca, który spojrzał na niego maślanymi oczyma.

- Szkoda - westchnął. - A ja mam gości dzisiaj, tata! - chwilę później zerwał się i pisnął.

Harry zaśmiał się i ucałował krótko Louisa, który opuścił kanapę. Od razu pognał za nim i zaczął przyglądać się ruchom starszego, a następnie udał się z nim do przedpokoju. Tam zaczął swoją gadkę na temat dobrego ubioru i innych przydatnych rzeczach w zimę.

- Tak, kochanie... wiem o wszystkim, ubieram się na cebulkę! - wywrócił oczyma, śmiejąc się, jednak jego czynność została przerwana pocałunkiem. - To mi się podobało, poproszę takich niespodzianek więcej

Młodszy pokiwał głową i oparł się o ścianę, spojrzał na niego i zaczął podejrzliwe przyglądać, chcąc zaczekać na jego reakcję na to zdarzenie.

- Coś źle powiedziałem? - zapytał, spoglądając na twarz, która zdecydowanie mu się nie podobała.

- Nie, jednak pamiętasz jaki dzisiaj jest dzień? - wyprostował się.

- Zaskoczę cię, bo wiem! Freddie sam mówił o gościach, więc ma dzisiaj imprezę urodzinową!

- Znakomicie, dlatego chciałem się zapytać, o której będziesz w domu? - przybliżył się i po prostu go przytulił, lubił rozmawiać w takiej pozycji.

- Do czwartej powinienem się wyrobić. Dochodzi dopiero dwunasta - uśmiechnął się, przytulając go do siebie. - Za mało było ci pieszczot? - na to mruknął przyjaźnie i uniósł wzrok na starszego. - Dostaniesz je wieczorem, dobrze?

- Zgoda, będę cię wyczekiwać. Salon przygotuję sam. Mam wszystkie potrzebne rzeczy, balony mamy już nadmuchane, więc o to się nie martw - zapewnił. - Jedź już, nie chce abyś się spóźnił. Wiem, że bardzo ci na tym zależy - oderwał się od niego i uśmiechnął się lekko. - Nie zapomnij później, przy okazji zabrać naszego prezentu dla Freddiego - zaśmiał się, zaczynając lekko się bujać.

Bardzo ciekawiła go reakcja chłopca.

- Zapamiętam - przytaknął i upewnił się, że Freddiego nie ma z tyłu. - Teraz buziak na pożegnanie i będę jechać

I natychmiast złączył ich usta w jedność. Wielokrotnie powtarzał, że był w nich zakochanych, cóż nie potrafił ich opisać słowami, były po prostu najpiękniejszymi ustami na całym świecie.

Było to usta jego Hazzy.

- Kocham cię, jedź bezpiecznie - poprosił, kiedy oderwali się od siebie, a ich wzroki spotkały się.

- Kocham cię bardziej, będę jechać bardzo ostrożnie. Zadzwonię do ciebie, kiedy będę na miejscu, dobrze?

Zgodził się i po tym jeszcze raz złączył ich usta. Ten buziak był ostatnim i już chwilę później został sam, westchnął i uśmiechnął się w stronę miejsca, gdzie chwilę wcześniej stał Louis, a tuż po tym wrócił do Freddiego, aby rozpocząć szykowanie na jego imprezę urodzinową.

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now