18. Bredzisz coś pod nosem 🎤

259 23 1
                                    

Nastał w końcu ten dzień, dzień w którym miał pojawić się z Eleanor publicznie. Niby nic nowego, ale mieli to zrobić pierwszy raz od dłuższego czasu, a jeszcze w dodatku z Freddiem.

Nie był za tym pomysłem ani trochę, ale wiedział, że musi. Przetrwał tak dużo, tak dużo ustawek, a jedno wyjście nic nie zmieni, Harry również miał tego świadomość, więc tym bardziej mógłby wyjść bez żadnych problemów i wyrzutów sumienia.

Bał się, nie ukrywał tego, ale nie zgodził się na żadne pocałunki, nie chciał tego robić. Ponownie miał o kogo walczyć, a nie chciał tak bardzo ulegać swojemu menadżerowi jak Simonowi, czego żałował w cholerę. Żałował tak wielu rzeczy, ale wiedział, że teraz już nigdy nie pozwoli na tak bezduszne traktowanie. 

- I kto by pomyślał, że to ja szybciej się uszykuje - wywróciła oczyma, podchodząc do drzwi łazienkowych w pokoju Louisa.

- Kto ci pozwolił wejść? - mruknął, spoglądając tylko na chwilę na dziewczynę.

- A czy coś musiał? Jesteś moim chłopkiem to chyba mogę, nie?

- Przestań marudzić, Eleanor - fuknął, wzdychając ciężko. - Przypomnę ci. Mam dziecko i muszę je dokładnie ubrać, a to takie łatwe nie jest - wrócił oczyma na swojego syna, którego uśmiech zamienił jego chłodną minę, a tą promienną.

- Albo po prostu się nie nadajesz - wzruszała ramionami, poprawiając torebkę, która lekko jej spadła.

A Louis wybuchł śmiechem. Nie potrafił go trzymać w sobie, jej zachowanie było tak bardzo śmieszne i żałosne jednoczenie. Przejrzał na oczy już dawno, a każde spotkanie z Harrym coraz bardziej oddalało go od brunetki.

- Tak samo jak ty - puścił jej oczko i zabrał malca ma ręce. - Przynajmniej Freddie się przy mnie uśmiecha i śmieje, a na ciebie jak chociaż spojrzy to już ma łzy w oczach

- Żałosne - skomentowała.

- Żałosne jest twoje zachowanie - mruknął, przesuwając ją w drzwiach i umożliwiając sobie przejście.

- A jeszcze kilka miesięcy temu powtarzałeś mi, że mnie kochasz - podążała za nim, ale Louis wcale nie zamierzał się zatrzymać.

Chciał wyjść jak za dawnych czasów i wrócić do hotelu, a resztę dnia spędzić z Harrym... może nie na przytulaniu, całowaniu i mówieniu sobie słodkich słówek, chciał chociaż powiedzieć w ciszy w jego towarzystwie.

- Mam Harrego ponownie, po tylu latach w końcu jesteśmy razem - pokiwał głową i nałożył na główkę chłopca materiałową czapeczkę. - Niedługo mam rozprawę w sądzie i będę mieć wszystkie prawa do Freddiego, a później jeśli Harry się zgodzi to będzie mógł wnieść wniosek o jego adopcję i zostanie drugim prawowitym rodzicem Freddiego - uśmiechnął się lekko na ten pomysł.

- I co? Będzie mieć dwóch ojców? - parschnęła śmiechem, zaczynając poprawiać się w lusterku.

- Rozmawialiśmy już o tym, kiedy Freddie się urodził. Zostawmy już ten temat i wyjdźmy, a później idźmy w swoją stronę. Nie mam ochoty poruszać tematy, które już nie powinny cię interesować

Pokiwał głową i odłożył swojego syna na podłogę, chwycił jego rączkę i pomógł utrzymać chłopcu równowagę, pomimo tego, że młody już z pełną gracją chodził, a nawet biegał jak szalony.

- Niech ci będzie, może nawet i lepiej - pokiwała głową i podeszła do szatyna, który automatycznie się spiął. - Gdzie idziemy?

- Na najbliższy plac zabaw, jest bardzo ładna pogoda. Freddie musi trochę wyjść na dwór, nie może cały czas siedzieć w czterech ścianach

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now