44. On otrzyma garstkę pieniędzy 🎤

150 16 0
                                    

- Słońce, śpisz? - zapytał, zaczynając delikatnie głaskać palcami plecy Harrego. - Intensywny dzień dzisiaj i trzeba już wstawać - oddał i ziewnął.

- C-chwileczka, Lou - mruknął pod nosem i jeszcze bardziej wtulił się w jego ciało. - Tutaj jest tak cieplutko

- Wiem o tym, ale mamy jeszcze chwilę wolnego dla siebie, dopóki Freddie nie wstał - westchnął, kontynuując poprzednią czynność, a następnie zaczynając obcałowywać czoło młodszego. - Chciałbym się z tobą poprzytulać i nacieszyć, bo później to on mi ciebie odbie-

- Nie kończ, Louis - od razu podniósł się, spoglądając na niego groźnym, ale też zaspanym wzrokiem. - Nikt ci mnie nie odbierze, bo jestem cały twój - obrócił głowę w drugą stronę. - Na pieszczoty się zgadzam, ale pod warunkiem, że wybijesz sobie z głowy ten głupi plan

- Zgoda, zgoda! Nie denerwuj się, skarbie - zaśmiał się i położył dłoń na jego policzku.

Obrócił jego twarz w jego stronę i złączył ich usta. To były najlepsze rozpoczęcia dnia. Przesunął go do siebie i przyśpieszył dawanie pocałunków, zataczał kółka, całował inne partie ciała i atakował językiem jamę ustną Harrego.

Na sam koniec Harry wtulił się w jego ciało i zanurzył w miękkości jego skóry. Czuł się bezpiecznie, czuł się ważny, kochany. Było jak dawniej, nawet lepiej, było idealnie, spełniło się jego najważniejsze marzenie.

Pokochać kogoś całym sercem i otrzymać to samo.

Louis objął go ramieniem i czule pocałował, już nie patrzył na czas, bo były rzeczy ważne i ważniejsze, ta akurat była ważniejsza - wspólne przytulanie. Uwielbiał to robić, szczególnie z rana, bo wtedy mieli jak najwięcej czasu dla siebie, później musieli wrócić do rzeczywistości.

Śniadanie, ubieranie i ogarnianie Freddiego i siebie, spakowanie go do żłobka, przetransportowanie go tam, powrót, pisanie tekstów i wymyślenie bitów, ogólnie melodii, obiad, odbiór z żłobka, zjedzenie obiadu, wspólne pieszczoty, bajka, kolacja, kąpiel i do łóżka - Ich totalna rzeczywistość.

- Taty? - usłyszeli cichy głos malucha, przez co oderwali się od siebie natychmiast.

Zobaczyli zaspanego Freddiego w piżamce w autka i słodkim małym pluszowym króliczkiem.

- Tak, skarbie? - wyrwał się do odpowiedzi Harry, spoglądając na roześmianego Louisa. - Co cię tak śmieszy, Tomlinson? - mruknął, rozprowadzając zimny dreszcz po ciele drugiego.

- Twoja zmiana charakteru, przed chwilą taki niegrzeczny, a teraz... najgrzeczniejszy Harry na świecie - zachichotał, i spojrzał na malucha, jego brwi obniżyły się, a małe rączki zacisnęły. - Co się stało, synku?

- Mówiłem do was! Macie mnie gdzieś! - tupnął nogą, krzywiąc się. Harry zaczął lekko panikować, nie chciał, aby czuł się odrzucony. 

- Słoneczko, ale to nie tak... zagadałem tatę. Chodź do nas na łóżko i tam wszystko powtórzysz, dobrze?

- Dobra - fuknął i od razu ruszył w kierunku wysokiego łóżka.

Z lekkim trudem wszedł na nie i przesunął się bliżej starszych. Spojrzał na nich i spuścił wzrok, chciał ich troszeczkę zmanipulować, co niezbyt mu wychodziło, jednak był w tym okresie, więc takich przypadków było miliony.

- Miałem sen - powiedział po długiej chwili, swojego udawania. - Brzydki - dodał ciszej, co przykuło uwagę małżeństwa.

- Co w nim się działo? - zapytał Louis, a Harry na to pokiwał głową.

- Zrobiliście mi papa i zostałem sam, nawet wujków ani cioci nie było - spojrzał na nich, smutnym wzrokiem, co wywołało falę smutku. - I płakałem i nikt do mnie nie przyszedł

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now