24. To ty dawałeś mu tyle miłości 🎤

184 22 0
                                    

- Macie dzisiaj naprawdę dużo energii! Ale uspokójmy się na chwilę i zaśpiewajmy coś spokojniejszego - zaśmiał się do mikrofonu, poprawiając swoją gitarę. - Teraz w kolejce mamy... if i could fly!

Krzyk tłumu i kolejny uśmiech Harrego tego wieczoru. Energia jego fanów była ogromna i można powiedzieć, że to on ich słuchał, a nie oni jego. Cieszył się i wiedział od początku, że te show będzie udane i było.

Majowa pogoda doskwierała, słońce przyjemnie grzało i to się liczyło. Było idealnie, tylko szkoda, że tego czasu nie mógł spędzić z Louisem, potrzebował go i naprawdę czuł wielką pustkę bez niego. Jeszcze myśl o rozprawie go dobijała, zdarzało się nawet, że nie potrafił zmrużyć oka, martwił się, że coś mogło pójść nie tak.

Na całe szczęście potrafił o tym zapomnieć i chciał cieszyć się z wolnego czasu, którego miał od groma. Miał małą przerwę, bo tylko pięciodniową po intensywnym tygodniu przepełnionego koncertami, nie musiał spać w hotelu, miał kupiony swój własny dom, nawet można powiedzieć, że willę, o której pojęcie miały tylko niektóre osoby. Prywatność zagwarantowana, pod warunkiem, że nikt go nie zauważy i nie udostępni lokalizacji, bo takie rzeczy się zdarzały.

- Śpiewajcie! - krzyknął, podnosząc ręce do góry i odsuwając się od mikrofonu. Ściągnął nawet swój odsłuch, aby lepiej słyszeć swój tłum.

„For your eyes only. I'll show you my heart. For when you're lonely, and forget who you are. I'm missing half of me, when we're apart. Now you know me. For your eyes only..."

Uśmiechał się szeroko, jednak patrzył gdzieś kompletnie indziej. Patrzył w górę, na przejście dla pracowników, które znajdowało się na hali, pomimo ciemności potrafił ujrzeć na nim Louisa, Louisa stojącego z telefonem w dłoni i prawdopodobnie nagrywającego go.

Uśmiechał się mocno i zarazem słodko, rumieńce i dołeczki dodawały jego uroku. Nie spodziewał się, że przyleci do niego jeszcze w ten sam dzień, w którym była rozprawa. Sprawił mu najlepszą niespodziankę.

Pozwolił fanom zaśpiewać cały refren i pochłonąć się na chwilę w oczach Louisa, których w teorii nie widział, jednak wiedział, że te świeciły się do niego w tej ciemności. Wrócił na chwilę na ziemię i ponownie przesunął się do mikrofonu.

- I've got scars. Even though they can't always be seen, and pain gets hard, but now you're here and I don't feel a thing... - wzrok ponownie poleciał do góry, Louis nadal tam był, widział go, może tylko on zwrócił na niego uwagę, miał taką nadzieję, bo chwila była idealna.

Krzyk fanów, a światełka, które padały na niego zniknęły i przesunęły się w drugą stronę. Zaczął panikować, jednak śpiewał, wrócił wzrokiem na tłum i tylko na chwilę spojrzał na górę, Louis uciekł, poczuł się źle, ale nie mógł pozwolić na to, aby uśmiech zniknął z jego twarzy.

To wzbudziłoby podejrzenia, chociaż ciągły wzrok w górze i uśmieszek już to zrobiły.

- Rozluźnimy się trochę... zrobiło się trochę sztywno, nie? - zaczął, jednak miał wrażenie, że nikt go nie słuchał. - Czy ktoś mnie tutaj w ogóle słucha!? - warknął, zaczynając się śmiać. Lubił droczyć się z fanami, który w tamtej chwili droczyli się z nim.

Wszystkie oczy na niego, wywołało u niego kolejną falę śmiechu, do której chwilę później dołączyli jego fani.

- Jestem popularny! Jestem popularny! - zaśmiał się, podśpiewując sobie to pod nosem. Przy okazji wywołał śmiech na sali, zawsze potrafił zbudzić swoją uwagę. - Jesteście dzisiaj zdecydowanie za głośno, chociaż mi to nie przeszkadza, jednak nie słuchacie mnie... - położył dłonie na biodrach i udał obrażoną minę. - Będę musiał was z tego nieco wyleczyć... - zaśmiał się, przymrużając oczy.

Between two singers → larryWhere stories live. Discover now