15

1.3K 43 6
                                    

Nie było tajemnicą, że większość uczniów z niecierpliwością czekała na zajęcia z obrony przed czarną magią. Profesor Lupin był niesamowity.

Nigdy w moim życiu w Durmstrangu nie wyobrażałam sobie, że będę walczył z Bogartem. I to już na pierwszej lekcji.

Od tego momentu było już tylko z górki; każda lekcja ciekawsza od poprzedniej.

Oczywiście Malfoy i jego zbiry byli jedynymi niezadowolonymi z zajęć, ale nikt tak naprawdę nie spodziewał się niczego innego. Przy każdej nadarzającej się okazji wypowiadali złe słowa na temat Lupina. Nie byłam do końca pewna dlaczego, ale nie obchodziło mnie to.

"I to wszystko na dzisiaj." Kilka osób wybiegło z sali tak szybko, jak tylko mogli, gotowi na lunch lub po prostu w pośpiechu, by uciec. Malfoy oczywiście był jednym z nich.

Od kłótni Harry'ego i mojej minął zaledwie dzień, a ja nie zmarnowałam ani sekundy, by na niego spojrzeć.

Wiedziałam, że pod koniec dnia wszystko będzie dobrze, ale mój brat będzie musiał się sporo napracować, abym przyjęła jego przeprosiny. O ile w ogóle zamierzał przeprosić.

Wiedziałam, że zajmie mu to trochę czasu. Zwłaszcza po tym, jak wykonam swój plan. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tego i nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć jego minę.

Wren i ja byliśmy jednymi z pierwszych Slytherinów, którzy usiedli przy stole podczas lunchu. Wciąż mówiła o Lupinie, niemal go wielbiąc.

Gdybym nie myślała logicznie, pomyślałabym, że się w nim podkochuje.

"Boże, Inkwood, jeśli usłyszę od ciebie jeszcze jedno słowo o tej żałosnej wymówce nauczyciela..." Malfoy ostrzegł z groźnym spojrzeniem, siadając obok nas.

Ona tylko przewróciła oczami w odpowiedzi i praktycznie wepchnęła mu środkowy palec w twarz. Roześmiałam się na ten widok, a oni oboje szydzili.

"Przepraszam" powiedziałam cicho do Wren, gdy oboje byliśmy w połowie naszej drugiej porcji. Wiedziałam, że nie lubiła siedzieć z Malfoyem i doceniałam jej poświęcenie.

Jedyne, co zrobiła, to potrząsnęła głową z niedowierzaniem i uśmiechnęła się sarkastycznie, wiedząc, że tak naprawdę nie miała wyboru. Westchnęłam.

Szybkie spojrzenie w stronę stołu Gryffindoru dało mi potwierdzenie, którego potrzebowałem, wiedząc, że jej poświęcenie było tego warte.

Harry siedział tam z niedowierzaniem, patrząc tam i z powrotem między mną, Malfoyem, a potem Ronem, który gorączkowo z nim rozmawiał. A przynajmniej próbował. Wątpię, by Harry słuchał czegokolwiek, co mówił mu rudy.

Pochyliłam się do Malfoya, który do tej pory rozmawiał z Crabbe'em i Goyle'em naprzeciwko niego. "To działa" szepnęłam, moje usta znajdowały się centymetry od jego ucha.

Czułam, jak napina się obok mnie, a gęsia skórka pokrywa jego szyję, ale po prostu przypisałam to uczuciu mojego ciepłego oddechu dotykającego jego zimnej skóry.

Spojrzał na mojego brata, by sprawdzić, czy to, co mówię, jest prawdą. Na twarzy blondyna pojawił się uśmiech, gdy zauważył, że Harry patrzy na niego z drugiego końca korytarza. "To może być najlepszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadniesz, Potter." Odwrócił się do mnie, jego szare oczy spotkały się z moimi złocistymi. "Ale nawet nie myśl o zbliżaniu się do mnie. Kiedykolwiek."

Jego głos był groźny, ale wyraz twarzy całkowicie spokojny i zrelaksowany. Przewróciłam oczami, ale skinęłam głową, "Masz to jak w banku"

Odwróciłam się z powrotem do Wren, która wyglądała, jakby miała zamiar rzucić swój lunch. Ale wspomnienie imienia Lupina sprawiło, że znów wyglądała dobrze.

A jeśli musiała cierpieć przez Malfoya, mogłam poświęcić trochę własnego czasu dla niej, by porozmawiać o jego klasie.

Tego dnia nie mieliśmy już lekcji, więc postanowiłam poszukać Hermiony. Nie widziałam jej na lunchu i coraz bardziej martwiłam się, że ona i reszta trio poróżnili się z powodu tego, co zrobiła.

W końcu Hermiona była jedynym powodem, dla którego w ogóle wiedziałam o Syriuszu Blacku.

Nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się, że znajdę ją w bibliotece i uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy weszłam do środka i zobaczyłam ją siedzącą przy jednym ze stolików. Wokół niej leżało co najmniej tuzin otwartych książek.

Usiadłam na krześle naprzeciwko niej, mając nadzieję, że to wystarczy, by zwrócić jej uwagę, ale nie wydawało się, by w ogóle mnie zauważyła. "Hej!" szepnęłam, mając nadzieję, że Pince mnie nie usłyszy.

Podniosła głowę, wyraźnie zaskoczona moim nagłym pojawieniem się. Ale kiedy mnie rozpoznała, jej rysy złagodniały i rozluźniła się. "Mary" odpowiedziała równie cicho.

"Wiem, że to nie jest najlepsze miejsce na rozmowę, ale chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku" Zaczęłam, nie będąc pewną, co powinnam powiedzieć. "Po prostu nie widziałam cię dzisiaj na lunchu i martwiłam się, że przeze mnie pokłóciłaś się z Harrym i Ronem". Przerwała mi.

"Proszę, nawet gdybym chciała spędzać z nimi czas, nie mogę" wskazała na książki leżące przed nią, a wyraz mojego zmartwienia na twarzy zmienił się w mały uśmiech. "Poza tym, mam innych przyjaciół" mamrotała tak, że ledwo ją słyszałam.

Zagubiła się w swoich myślach na sekundę, po czym się otrząsnęła. "Nie martw się" uśmiechnęła się. "Wieczorem pójdę z nimi do Hagrida. Nie sądzę, żeby Harry był na mnie zły, on wie, że to, co zrobił, było złe."

Przytaknęłam. Prawdopodobnie miała rację.

To było oczywiste, że Harry czuł się więcej niż tylko winny, że mi nie powiedział. Ale nie mógł cofnąć czasu i tego cofnąć, więc oboje będziemy musieli żyć z konsekwencjami.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz