145

219 10 0
                                    

Miałam wrażenie, że miesiące mijają zbyt szybko, a myśl, że jest już kwiecień, była co najmniej niepokojąca. I to nie tylko dlatego, że oznaczało to, że znowu będę musiała wrócić do Malfoy Manor podczas ferii wielkanocnych.

Czułam się, jakbym zaledwie kilka dni temu uciekła z tego domu bez szwanku, a jednak musiałam już wracać.

Pomimo tego, że temperatura znów wzrosła do dwucyfrowych wartości, słońce starało się jak mogło, by przebić się przez ciemne chmury wiszące nad Hogwartem, a kwiaty próbowały przebić się przez wciąż zamarzniętą ziemię, za co dziękowały Dementorom, sprawy zdawały się tylko pogarszać.

Zamiast przygotowywać się do świata poza Hogwartem i cieszyć się ostatnimi kilkoma miesiącami przed ukończeniem szkoły, jak wszystkie pokolenia przed nami, uczyliśmy się, jak maszerować, jakbyśmy byli pieprzonym mugolskim wojskiem i jak honorowo służyć Czarnemu Panu.

Wren też się nie odzywała, co nie pomagało.

Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że może być jeszcze gorzej.

Pomyślałam więc, że może po prostu przejdę się trochę po terenie Hogwartu, zanim będę musiała wsiąść do pociągu do mojego własnego piekła.

I dlaczego nie zrobić tego z Draco, ponieważ, jak powiedziałam, nie sądziłam, że może być dużo gorzej.

Unikanie Dementorów i Śmierciożerców może być nawet zabawne. I chociaż to były jego własne słowa, zgodziłam się. Może ten przypływ adrenaliny pomógłby mi nie czuć się martwym.

I wszystko to brzmiało jak dobra zabawa, kiedy o tym żartowaliśmy, ale było to zupełnie inne doświadczenie, kiedy nagle zostaliśmy okrążeni przez Dementorów, nie mając absolutnie żadnej drogi ucieczki; nasze plecy były przyciśnięte do ściany.

Było zimno, oni sami czuli zimno, kiedy wciąż byli pozornie daleko, choć zbliżali się z każdą sekundą.

"Wiesz, teraz byłby dobry moment na przedstawienie-" Mój oddech był ciężki, a głos głośny. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na Draco przyciśniętego do ściany tuż obok mnie.

Wyglądał na tak samo zdenerwowanego jak ja, jego twarz była zniekształcona, gdy odrzucił głowę do tyłu w frustracji, choć jego różdżka była już uniesiona.

"Nie mogę!"

Moje oczy rozszerzyły się, a jeśli moja twarz nie była już wcześniej pozbawiona wszystkich kolorów, to teraz zdecydowanie była.

"Jak to kurwa nie możesz?" wysyczałam, odwracając wzrok od niego i kierując go na trzech Dementorów, którzy byli zbyt blisko, jak na mój gust. Ich obecność sprawiała, że czułam się, jakbym nie mogła nawet ruszyć się z miejsca, w którym stałam.

"To znaczy, nie mogę! Próbowałem- i-" Uciął z głośnym jękiem, najwyraźniej dość sfrustrowany tym faktem. "i nie mogę rzucić pieprzonego Patronusa! Po prostu nie mogę!"

Przełknęłam ciężko jego słowa, a moje oczy migotały tam i z powrotem między Draco a ciemną, podobną do upiora istotą, która była najbliżej mnie.

"Powiedziałeś-" urwałam, próbując przypomnieć sobie naszą rozmowę. "W kuchni powiedziałeś-" Tak naprawdę nigdy nic nie powiedział, prawda?

"Cóż, skłamałem!" Odparł, panika sprawiła, że podniósł głos.

"Świetnie! Po prostu świetnie! Nie mam różdżki; już ją zabrali-"

Spoglądając ponownie na Draco, byłam nieświadoma tego, jak blisko podeszli Dementorzy, a moje zdanie zostało nagle przerwane przez mój własny syk.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz