20

1.2K 37 14
                                    

Tygodnie mijały jak dni i zanim się obejrzałam, na okolicznych drzewach nie było już prawie żadnych liści, a temperatura spadła do jednocyfrowych wartości.

W ciągu ostatnich kilku tygodni Harry starał się naprawić swoje krzywdy najlepiej jak potrafił i w tym momencie nie trzymałam już w sobie urazy.

Spędzaliśmy razem czas, tak jak kiedyś, próbując rozgryźć całą sytuację lub po prostu jedząc razem lunch, ale większość mojego czasu spędzałem teraz ze Slytherinami.

Szczerze mówiąc, rozumiałam, dlaczego  tiara przydziału mnie tu umieściła. I chociaż Malfoy i jego zbiry zasługiwali na złą reputację, to reszta niekoniecznie. Kochałam Harry'ego, ale nie mogłam sobie wyobrazić spędzania całego czasu z moim bratem lub ludźmi wokół niego.

Odkąd przeprosił, Malfoy i ja nie wymienialiśmy ze sobą niczego poza sprzeczkami. Znów siedzieliśmy po przeciwnych stronach stołu, a jedyną formą komunikacji w korytarzach było okazjonalne spojrzenie.

Nawet podczas naszych cotygodniowych lekcji korepetycji prawie nie padały słowa, które nie byłyby obraźliwe lub obelżywe. Czułam się, jakby tak właśnie miało być, jakby to był naturalny porządek rzeczy.

"Masz godzinę na przygotowanie dla mnie odpowiedniej butelki eliksiru opasującego. Nie chcę widzieć ani jednej wysadzonej w powietrze" warknął profesor Snape, przechodząc przez alejki. "Będziecie pracować w parach."

Uczniowie zaczęli rozchodzić się po sali, łącząc się w pary ze swoimi przyjaciółmi i zdobywając składniki potrzebne do eliksiru, o którym mowa.

"Wszyscy wiemy, że Potter będzie miała problem z wykonaniem tych instrukcji" zaśmiał się Malfoy, przechodząc obok mnie.

"Czy to nie będzie twoja wina?" odparłam szybko. Odwrócił się, a jego ręce mocno ściskały kociołek, który właśnie podniósł.

"Obwiniasz mnie za swoją niezdolność do uwarzenia prostego eliksiru? Jesteś przegrywem, Potter, tak jak twój brat" wysyczał. "Lepiej się z tym pogódź.

Przewróciłam oczami, zanim z moich ust wymknęło się "ty mała ropucho". Wren szturchnęła mnie łokciem w bok, ale na jej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech.

"Co ty właśnie powiedziałaś?" Podniósł głos, zwracając uwagę wszystkich na naszą trzecią kłótnię tego dnia. "Powiedziałam-"

"Dosyć tego!" Snape przerwał mi od tyłu, jego głos był tak wymagający jak zawsze. "Szlaban" oświadczył. Na ustach Malfoya pojawił się zwycięski uśmiech, ale natychmiast zniknął, gdy Snape dokończył zdanie. "Dla was obu".

Jęknęłam, gdy odwrócił się i spojrzał na Malfoya zwężonymi oczami. Jakby to wszystko nie mogło być jeszcze gorsze.

Wren rzuciła mi przepraszające spojrzenie, zanim zebrała resztę składników i usiadła obok mnie. "Naprawdę musisz nauczyć się go ignorować" powiedziała, dodając do eliksiru zestaw wróżkowych skrzydeł.

Patrzyłam, jak mikstura zmienia kolor na turkusowy i westchnęłam na jej komentarz.

Wiedziałam, że miała rację. Po prostu nie wiedziałam, co sprawiało, że chciałam reagować na każdą drobnostkę, którą robił, tylko po to, by zirytować go bardziej, niż on zirytował mnie. I za każdym razem wpędzało mnie to w kłopoty.

Patrzyłam, jak Wren dodaje różne składniki, podgrzewając miksturę i obserwując, jak kolor zmienia się wielokrotnie, zanim ostatecznie zmieni się w głęboką zieleń.

Pomyślałam, że najlepiej będzie po prostu podać jej składniki, których potrzebowała, zamiast robić cokolwiek z samym eliksirem i w ten sposób stworzyliśmy świetny zespół.

Na jej twarzy pojawił się dumny uśmiech, gdy zauważyła zielony kolor i natychmiast zawołała Snape'a. Zatwierdził eliksir, z nutą podejrzliwości w głosie.

Jedna po drugiej, reszta par kończyła swoje eliksiry i ostatecznie tylko jeden z nich eksplodował. Finnigan wydawał się być jedynym uczniem gorszym ode mnie.

"Rozejść się!" Snape krzyknął przez klasę, gdy ostatnia para skończyła i wszyscy praktycznie wybiegli z sali. Nawet nie próbowałam za nimi podążać, po prostu akceptując swoją karę i mając nadzieję, że nie była zbyt okrutna.

Snape spojrzał na mnie i Malfoya, po czym skierował się w stronę wyjścia. "Kiedy wrócę, chcę widzieć tę klasę czystą i uporządkowaną. Tylko najdrobniejsze pozostałości po wypadku pana Finnigana... a jutro wrócicie tu, czyszcząc półki." Dotarł do drzwi i odwrócił się po raz ostatni. "Żadnej magii" ostrzegł, po czym zamknął za sobą drzwi.

Bez kolejnego słowa do blondyna, zaczęłam przenosić puste kociołki z powrotem na półki, wzdychając co jakiś czas.

Sprzątaliśmy pokój już od jakiegoś czasu i prawie skończyliśmy. Byłam zaskoczona, jak szybko nam poszło.

Do tej pory żadne z nas nie odezwało się słowem, a ja po prostu wisiałam w swoich myślach, ignorując Malfoya najlepiej, jak potrafiłam. Kawałek pergaminu uderzający w moją głowę przywrócił mnie do rzeczywistości.

Spojrzałem na Malfoya, na jego twarzy malował się znajomy uśmieszek. "Dupek" mruknęłam pod nosem i wróciłam do tego, co robiłam.

"Co to było?" Zapytał groźnym tonem.

"Słyszałeś mnie".

Bez słowa rzucił się na mnie, przyciskając moje ciało do ściany za mną. Jego ręce trzymały mnie za nadgarstki i trzymał je nad moją głową, wciskając je również w ścianę.

Żadne z nas nie powiedziało ani słowa, jedyną słyszalną rzeczą były nasze urywane oddechy.

"Nie pozwolę, by brudny półkrwi obrażał mnie w ten sposób. Dwa razy." Syczał, jego usta były zaledwie centymetry od moich.

Upewniłam się, że nie przerwę kontaktu wzrokowego, oznaka słabości była dla niego zbyt wielkim zwycięstwem. "Więc raz dziennie ci odpowiada? Upewnię się, że więcej nie przekroczę twoich granic w ten sposób" odpowiedziałam z wyzywającym uśmiechem na twarzy.

"Boże, czy mogłabyś się po prostu zamknąć" odparł zirytowanym głosem, a jego szare oczy wciąż były zapatrzone na moich.

"Zmuś mnie."

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz