131

327 18 0
                                    

Nie mogłam nic zrobić.

Żadna z rzeczy, które Dumbledore próbował mi przekazać poprzez swoje własne wspomnienia, nie wydarzyła się w dającej się przewidzieć przyszłości.

Harry'ego nawet tu nie było. Nie wiedziałam nawet, gdzie jest i czy kiedykolwiek tu wróci.

Oparłam się plecami o kolumnę, na której spoczywała myślodajnia, starając się oczyścić myśli, uporządkować je; spróbować nadać sens wszystkiemu, co latało wokół mnie.

Mój oddech wciąż był ciężki, klatka piersiowa unosiła się i opadała w niestabilnym rytmie jeszcze długo po tym, jak wspomnienie się skończyło.

Wiedza o tym wszystkim była większym ciężarem, niż mogłam sobie wyobrazić. Może ignorancja naprawdę była błogosławieństwem.

Spędziłam całą resztę dnia w tym pokoju, nawet przyłapałam się na tym, że zastanawiałam się, co jest takiego złego w tym, że już nigdy go nie opuszczę. Chociaż szybko zorientowałam się, że jedzenie nie jest jedną z rzeczy, które produkuje, bez względu na to, jak bardzo go potrzebujesz.

Ale wróciłam tutaj. Ilekroć potrzebowałam czasu dla siebie. Ilekroć czułam, że wciąż nie przetworzyłam tego, co usłyszałam tego dnia. A zwłaszcza, gdy widziałam Snape'a.

To wpłynęło na mnie najbardziej.

Mogłam śmiać się z jakiegoś głupiego żartu w jednej chwili, złapać spojrzenie Snape'a i fizycznie poczuć ciężar tego sekretu, aż poczułam, że nie mam innego wyjścia, jak tylko przyjść tutaj, aby się uspokoić.

Biały marmur; porządek, którym emanował pusty pokój, był dokładnie tym, czego potrzebowałam, by zapanować nad bałaganem w mojej głowie.

Z czasem jednak stałem się nieostrożna. Przestałam sprawdzać przed wejściem i zaglądać za rogi przed opuszczeniem pokoju życzeń.

Przychodzenie tutaj stało się nawykiem po kilku tygodniach, a biorąc pod uwagę, że Wren wciąż wolała swoje własne towarzystwo, a Draco i ja wciąż mieliśmy trzymać się na dystans, i tak nie miałam nic lepszego do roboty.

Ale oczywiście moja stale rosnąca nieostrożność wkrótce ugryzłaby mnie w tyłek.

"I co to może być, czego tak bardzo potrzebujesz?"

Miałam szczęście, że był to Draco, który niefrasobliwie opierał się o ścianę obok ciężkich drzwi, kiedy pewnego wieczoru wychodziłam.

Jego słowa sprawiły, że wrzasnęłam z przerażenia na ich niespodziewany dźwięk i odskoczyłam na kilka centymetrów, zanim rozpoznałam go i leniwy uśmieszek na jego ustach.

Wciąż kurczowo ściskając dłoń na piersi, westchnęłam głośno.

"Czy nie rozmawialiśmy o tym całym podkradaniu się?" mruknęłam, mój puls powoli się uspokajał, gdy potrząsnęłam głową.

On tylko wzruszył ramionami, zamiast odpowiedzieć na moje pytanie, odpychając się od ściany, by rzucić okiem przez drzwi, przez które właśnie przeszłam.

Moja ręka szybko sięgnęła po gałkę i szybko je zamknęłam, a głośny dźwięk sprawił, że się skrzywiłam.

Rozbawiony, zmarszczył brwi na ten nagły ruch, krzyżując ręce przed klatką piersiową, po czym spojrzał na mnie uważnie.

"Co może tam być, że wracasz tu co najmniej cztery razy w tygodniu?" Powtórzył swoje początkowe pytanie, zmieniając je nieco w nadziei, że tym razem da mu to odpowiedź.

"Obserwujesz mnie, Malfoy?" Uśmiechnełam się z rozbawieniem w głosie, tak samo jak on.

Jego śmiech wypełnił na chwilę pusty korytarz, po czym potrząsnął głową.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz