156

336 9 2
                                    

Na zewnątrz zamku było ciemno, deszczowo i ponuro. Atmosfera z pewnością pasowała do tego, jak wszyscy się czuliśmy.

A to wszystko przez niego.

Chory, zadowolony wyraz twarzy, gdy on i jego armia po raz kolejny zbliżali się do Hogwartu. Tym razem bez wyciągniętych różdżek.

Moja uwaga nie skupiała się jednak na Voldemorcie. Ale zamiast tego na Hagridzie i ciele, które ściskał w piersi; wiotkie i pozbawione życia w jego ramionach.

Wiedziałam, że to Harry. Wiedziałam, że to Harry, a jednak usłyszenie, jak mówi to na głos, potwierdzenie tego, to było zbyt wiele.

"Harry Potter... nie żyje!"

"Nie!" zawołałam, wyciągając różdżkę i rzucając klątwę, jaka przyszła mi do głowy. Chociaż ten ruch nawet go nie przestraszył, bo ją zablokował. I zanim miałam szansę zrobić to ponownie, Draco położył mi rękę na ramieniu, by mnie powstrzymać.

Kiedy Voldemort zdał sobie sprawę, że to ja rzuciłam zaklęcie, na jego zdeformowanej twarzy pojawił się chory uśmiech i poczułam, jak dreszcz przebiega mi po kręgosłupie, zanim przemówił, patrząc całkowicie na mnie.

"Mówiłem ci, Mary Potter. Nie pamiętasz?" powiedział, a ja przełknęłam ciężko, przypominając sobie jego słowa wypowiedziane tamtego dnia we dworze.

"Kiedy cały twój świat rozpadnie się na twoich oczach, przypomnisz sobie tę chwilę i będziesz żałowała, że nie skorzystałaś z danej ci szansy. Ale wtedy będzie już za późno, Mary Potter".

Mój oddech przyspieszył na to wspomnienie, a łzy napłynęły mi do oczu. Czy on powiedział, że mogłam temu zapobiec?

Dziedziniec szybko się zapełnił, wszyscy, którzy przeżyli bitwę, zgromadzili się na nim, gdy Voldemort zwrócił się do nich.

"Harry Potter nie żyje" powtórzył, a ja znów poczułam palące pragnienie, by go przekląć. Kiedy moje spojrzenie powędrowało po tłumie, uchwyciło jednak wzrok Neville'a i zdecydowałam, że będę żyła zgodnie z tym, co powiedziałam mu tego dnia.

Voldemort chciał tylko reakcji. Więc po prostu mu jej nie dam.

"Od dziś pokładacie we mnie wiarę." Odwrócił się, by stanąć twarzą w twarz ze swoimi zwolennikami, unosząc ręce w geście świętowania, gdy praktycznie wiwatował: "Harry Potter nie żyje!".

Wszyscy się roześmiali. I znów to poczułam.

"Nadszedł czas, by się zadeklarować. Wystąp i dołącz do nas albo zgiń".

Zapadła cisza. Zupełna cisza, w której słychać było tylko szelest wiatru na drzewach, zanim głos Wren przerwał tę ciszę.

"Odpieprz się" syknęła, choć Luna szybko położyła jej rękę na ramieniu w nadziei, że powstrzyma ją to przed podjęciem kolejnej tak głupiej decyzji jak ta.

Zanim jednak Voldemort zdążył cokolwiek powiedzieć, Lucjusz Malfoy przerwał ciszę słowami, których najbardziej się obawiałam.

"Draco!" Krzyknął przez pole, z desperacją w głosie, wzywając syna, by do nich dołączył. Powtórzył jego imię jeszcze raz, tym razem tylko szeptem, a na jego twarzy pojawił się błagalny wyraz.

Ciało Draco zesztywniało, gdy oczy wszystkich zwróciły się na niego, a tym samym domyślnie na mnie.

"Draco, chodź" powiedziała cicho jego matka, a Lucjusz wyciągnął do niego rękę. I właśnie wtedy poczułam na sobie wzrok Draco, zanim odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz