75

726 28 0
                                    

Nie mogłam myśleć jasno. Wciąż nie mogłam myśleć jasno.

Harry i ja zostaliśmy w zakonie tylko przez kilka dni po wydarzeniach, wiedząc, że nie możemy po prostu wrócić do Hogwartu, chodzić na zajęcia i odrabiać lekcji, jakby nic się nie stało.

Ani razu nie płakałam. Ilekroć wracałam myślami do tamtego momentu, nie czułam nic; byłam całkowicie odrętwiała i zaczynałam się zastanawiać, czy coś jest ze mną nie tak. Ale Lupin powiedział mi, że każdy przeżywa żałobę inaczej i że tak naprawdę nic nie jest ze mną nie tak.

Lupin i Tonks nalegali, by zostać z nami, dopóki nie poczujemy się gotowi do powrotu do domu. I chociaż było to miłe z ich strony, szybko okazało się, że bycie tutaj bez Syriusza nie było dużo lepsze niż bycie gdziekolwiek indziej bez niego.

Harry i ja zdecydowaliśmy się wyjechać dwa dni później.

A teraz serce waliło mi w piersi i czułam się chora, wchodząc do zamku. Wiedziałam, że wszyscy tutaj widzieli gazety, czytali nagłówki i słuchali opowiadanych historii. Wiedziałam, że jutro rano będę musiał tłumaczyć się każdemu, kto o to zapyta.

Nie mogłam znieść uwagi, jaką na mnie zwrócono. Harry był do tego przyzwyczajony, ale ja zdecydowanie nie, dlatego nalegałam na powrót w nocy, po godzinie policyjnej. Dumbledore mi pozwolił.

Harry dotarł tu kilka godzin przede mną, ale nie przeszkadzało mi to. W ten sposób uczniowie mogli rzucać mu zaciekawione spojrzenia i bombardować go pytaniami, a ja być może nie musiałbym przez to przechodzić. Może dlatego w ogóle to zrobił; wiedział, jak bardzo nienawidzę uwagi.

Wędrowałam korytarzami w kierunku lochów, czując dziwny spokój, gdy tylko postawiłam stopę w Hogwarcie. Wszystko, co miałam, było tutaj. To był dom.

Został dzień, zanim hasło do pokoju wspólnego miało się ponownie zmienić, więc na szczęście nie musiałam pukać do drzwi Snape'a, by o nie poprosić, zamiast tego po prostu mamrotałam słowa i czekałam, aż ściana się otworzy.

Westchnęłam, gdy przeszłam przez otwór, gotowa wrócić do swojego dormitorium i ukryć się do rana, by spędzić trochę czasu z Wren.

Moglibyśmy pominąć zajęcia, spacerować po terenie z komfortową ciszą wiszącą nad nami i po prostu cieszyć się nawzajem swoją obecnością.

Całkowicie zignorowałam postać wciąż znajdującą się w pokoju wspólnym, zbyt skupiony na swoich myślach, by to zrobić. Jednak jej głos z pewnością przykuł moją uwagę.

"Mary."

Zatrzymałam się, nie spiesząc się z odwróceniem, by dopasować twarz do głosu.

"Co ty tu robisz?" zapytałam z rezerwą, przełykając ciężko, gdy spojrzałam prosto w przeszywające, szare oczy Draco. Oczy, które tak bardzo przypominały mi jego ojca i to, co powiedział. I to, za co był odpowiedzialny.

"Ale uwiedzenie jedynej rodziny, jaka pozostała Potterowi; zbliżenie się do ciebie tak bardzo, że pobiegłbyś do Draco, gdy tylko cokolwiek by się stało. To właśnie robi prawdziwy Malfoy".

Potrząsnęłam energicznie głową, by pozbyć się tego wspomnienia, idąc w stronę blondyna, aż stanęłam tuż przed nim.

"Domyśliłem się, że wrócisz, kiedy usłyszałem, że twój brat wrócił. Pomyślałem, że warto spróbować nie zasnąć" Wzruszył ramionami, nie odrywając ode mnie wzroku.

Zmarszczyłam brwi na to, jak nonszalancko mówił i zanim w pełni zdałam sobie sprawę z tego, co robię, moja ręka niemal automatycznie przesunęła się do jego policzka, uderzając go wystarczająco mocno, aby jego twarz poddała się i upadła na bok.

Zszokowany odchylił głowę, by na mnie spojrzeć, pocierając dłonią policzek. Mój wyraz twarzy pozostał bez wyrazu i nie poruszyłam się ani o centymetr. Nawet gdy jego szczęka się zacisnęła, a brwi zmarszczyły w gniewie.

"Co jest kurwa?"

"Jesteś teraz szczęśliwy?" zapytałam nagle, w końcu czując, jak puszczam mury, które zbudowałam wokół swoich emocji. Kruszyły się jeden po drugim, powoli pozwalając złości, żalowi, zdradzie i wszystkiemu innemu, co nagromadziło się przez ostatni tydzień. "Jesteś z siebie dumny, Malfoy? Uwodząc jedyną rodzinę, jaka pozostała Potterowi?" Zadrwiłam ze słów jego ojca, czując się źle, gdy usłyszałam je z własnych ust.

Mój oddech stał się cięższy, czekając, aż coś powie, cokolwiek, ale on nie poruszył ani jednym mięśniem w swoim ciele. Po prostu stał, wpatrując się we mnie, z lekko zmarszczonymi brwiami.

"Czujesz się spełniony, skoro już to zrobiłeś?" krzyknęłam, czując, jak z każdą sekundą robię się coraz bardziej wściekła. Łzy napływały mi do oczu z czystej frustracji. "Teraz, gdy masz ją tam, gdzie chcesz? Teraz, gdy czuje się przy tobie komfortowo? Teraz, kiedy cię lubi?"

Słowa wymknęły mi się z ust, zanim zdążyłam je powstrzymać, ale nie żałowałam ich w najmniejszym stopniu. Po zakończeniu tej rozmowy i tak nie odezwałabym się do niego ani słowem.

"Jesteś koszmarem, Draco Malfoy!" kontynuowałam głośno. "Pomyśleć, że byłam na tyle naiwna, na tyle pieprzoną idiotką, by myśleć, że możesz być czasem przyzwoitym człowiekiem. Harry miał rację przez cały ten czas. Merlinie, to żenujące. Jesteś po prostu..." Mówiłem dalej, jęcząc między zdaniami i próbując znaleźć odpowiednie słowa, by wyrazić swój gniew. Przerwał mi.

"Zależy mi na tobie, Mary."

"Nie masz prawa mi przeryw- Co?". Byłam tak wściekła, że nawet nie słuchałam tego, co mówił, rejestrując jego słowa dopiero kilka sekund później. Kiedy to zrobiłam, przechyliłam lekko głowę, a moje usta powoli się zamknęły.

"Zależy mi na tobie tak cholernie" powtórzył trochę głośniej niż za pierwszym razem, jego oczy przykleiły się do moich, nie ośmielając się zerwać kontaktu wzrokowego.

Mój oddech lekko przyspieszył, mam nadzieję, że nie na tyle głośno, by mógł to usłyszeć.

"Nie możesz tak mówić" szepnęłam cicho, kręcąc głową w zaprzeczeniu. "Nie, nie możesz tak mówić po tym, co powiedział mi twój ojciec. Wiem, że wiesz, o czym mówię."

Zadrwił, a jego szare oczy wciąż wbijały się w moje, gdy podszedł do mnie bliżej. Tak blisko, że musiałam odchylić głowę, by nadal na niego patrzeć. "Nic na to nie poradzę, jeśli to prawda" powiedział.

"Nigdy nie dbałeś o prawdę, Draco" przypomniałam mu, a moja klatka piersiowa unosiła się i opadała.

"Teraz już tak.

Jego palce delikatnie prześledziły kontur mojej twarzy. Nigdy wcześniej nie dotykał mnie w ten sposób, traktując mnie tak, jakbym była na tyle krucha, by złamać się pod jego opuszkami palców. "Nie winię cię za to, że uwierzyłaś w to, co ci powiedział. Nie zaprzeczam też, że dokładnie to mu powiedziałam".

Westchnął raz. "Oczywiście tylko po to, by się opanował. Poznałaś go teraz.... Potrafi być bardzo, jak by to ująć, zasadniczy." Potrząsnął głową, zastanawiając się nad doborem słów. "Po prostu nie chciałem, żeby się w cokolwiek wtrącał."

Długo zastanawiałam się nad tym, co powiedział. Miałam nadzieję, że nie popełniłam wielkiego błędu, wierząc mu. Powoli skinęłam głową i poczułam, jak mój puls przyspiesza, zanim pokonał kilka centymetrów dzielących nas od siebie.

Delikatnie zaczął przysuwać swoje usta do moich, wzdychając do pocałunku, gdy tylko odwzajemniłam ruch. Mój żołądek skręcił się na uczucie jego ust na moich, jego ciała tak blisko mojego; kiedy dziesięć minut temu myślałam, że już nigdy tego nie doświadczę.

Uśmiechnęłam się delikatnie, jego usta wciąż były na moich - mały, szczery uśmiech. Pierwszy od śmierci Syriusza.

Poczułam, że całkowicie rozpływam się w tym pocałunku, delektując się każdą chwilą, jakby miała być ostatnią. Ale nie będzie; było ich o wiele więcej.

Było jeszcze wiele do zrobienia.

✧ Koniec roku 5 ✧

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz