120

453 12 0
                                    

Tego wieczoru Wielka Sala była ciemna i zimna. W końcu nie wydawała się taka wspaniała.

Nie było pływających świec, jasnych świateł i kolorów, śmiechu. Nie, to pasuje do tego, czego się spodziewałam.

Jakby Hogwart był spowity ciemnym, mrocznym cieniem. Chmura tak wielka, że słońce może już nigdy przez nią nie zaświecić.

Snape nie przygotował przemówienia. Nie zrobił ani nie powiedział nic więcej poza przedstawieniem nowego personelu. Prawie zaczęłam się śmiać, gdy słowa opuściły jego usta, ale miałam wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, by tego nie robić.

Byłam prawie zadowolona, że nie udawał, że to jest w porządku lub normalne. Wszyscy wiedzieli, że tak nie jest, a on nie próbował nikogo oszukać w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa.

Nic w Hogwarcie nie było już bezpieczne.

To, co starano się trzymać z dala od jego murów, teraz prowadziło zajęcia, a nawet siedziało w gabinecie dyrektora.

Alecto Carrow ucząca mugoloznawstwa. Cóż, panna Burbage z pewnością już nie mogła.

Nie mogłam sobie wyobrazić nic gorszego niż Śmierciożerca uczący mugoloznawstwa.

Może poza Śmierciożercą uczącym Obrony przed Czarną Magią. Przedmiotu, który szybko został przemianowany na Czarną Magię. Dobrze, że mieliśmy Amycusa Carrowa, który się tym zajął.

A potem, wielki finał, Severus Snape; dyrektor Hogwartu.

Sama myśl o tym sprawiła, że prawie zatęskniłm za długimi i męczącymi przemowami Dumbledore'a o przyjaźni i lojalności. Tych, które były prawie takie same na każdym początku semestru i na każdym jego końcu.

Nie byłam zaskoczona, że większość moich kolegów ze Slytherinu nie miała nic przeciwko. Crabbe i Goyle wydawali się nawet z tego zadowoleni. Obrzucałam Draco wyzwiskami, zastanawiając się, dlaczego nie był bardziej podekscytowany.

"W końcu jesteś jednym z nich. Powinieneś być podekscytowany, stary"  powiedział jeden z nich. Wieści rozprzestrzeniły się jak pożar, prawda?

Nie byłam pewna, czy ludzie dowiedzą się, co wydarzyło się pod koniec ostatniego semestru. Ale to z pewnością odpowiedziało na moje pytanie.

Jedyne, co im to dało, to zniechęcone chrząknięcie Draco.

Nie mogłam do końca odczytać, co Blaise myślał o całej tej sytuacji. Wpatrywałam się w niego zbyt wyraźnie podczas kolacji, próbując się tego dowiedzieć. Nie wyglądał na przestraszonego czy nawet zmartwionego. Niekoniecznie mu to przeszkadzało.

I tak właśnie zmarnowałam godzinę w Wielkiej Sali. Nie mogłam zjeść ani kęsa.

Nie byłam pewna, czy to przez niską temperaturę, czy przez atmosferę; czy to przez widok Śmierciożerców siedzących przy stole personelu, czy po prostu przez Snape'a siedzącego pośrodku nich wszystkich.

Nie sądzę, żebyśmy z Wren kiedykolwiek przeszli przez lochy tak szybko, jak tamtego wieczoru. Byliśmy pierwsi w pokoju wspólnym, dzięki Merlinowi. Ale zanim zdążyłam rozłożyć się na skórzanej kanapie i zacząć narzekać na to wszystko, zaciągnęła mnie do naszego dormitorium.

Szybko zamknęła drzwi różdżką, podchodząc do swojego łóżka i rzucając Muffliato na zamknięte drzwi.

"Dobra, słuchaj" powiedziała poważnie, krzyżując nogi po tym, jak usiadła i spojrzała na mnie wyczekująco. Zmarszczyłam tylko brwi, ale i tak usiadłam na jej łóżku. "Wiem, że coś jest nie tak." wzruszyła ramionami, wzdychając, jakby to było oczywiste.

Na jej słowa zmarszczyłam brwi, ale nie miałam pojęcia, o czym mówiła. Oczywiście, że coś jest nie tak. Dzieje się wiele rzeczy, które mogłyby sprawić, że poczułaby, że coś jest ze mną nie tak. Po pierwsze, nasza szkoła została przejęta przez Voldemorta.

Wydawała się zdawać sobie sprawę. "Z Draco. Z tobą i Draco. Mogę powiedzieć, że to nie tylko wasza kłótnia." Przechyliła głowę, z nikłym uśmiechem na ustach i szczerością w oczach.

Chciałam zaprotestować, energicznie potrząsnąć głową; powiedzieć jej, że nie dzieje się nic więcej niż tylko kłótnia, za którą oboje jesteśmy zbyt małostkowi, by przepraszać. To byłaby dobra wymówka. Kłamstwo, które mógłbym sprzedać, bo Merlin wie, że oboje jesteśmy bardzo uparci. Ale nie pozwoliła mi zajść tak daleko.

Przerwała mój proces myślowy surowym "Nie". A potem powoli potrząsnęła głową i, choć nie byłeam tego pewna, wydawało mi się, że wyglądała na niemal winną. "To nie moja sprawa. Nie chcę tego na tobie wymuszać" westchnęła. "Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że jestem tutaj, jeśli chcesz porozmawiać - jeśli kiedykolwiek poczujesz się komfortowo." Uśmiechnęła się słabo. "W porządku, o ile ty będziesz."

Wzięłam głęboki oddech na jej słowa, moje oczy zamknęły się na chwilę i po prostu słuchałam, zanim uśmiech pojawił się na moich ustach.

Potem przytuliłam ją do siebie, kiwając głową w zrozumieniu i doceniając jej słowa.

"Wszyscy wiemy, że nie zawsze byłam najlepszą przyjaciółką. Ale ty zawsze byłaś przy mnie, a ja po prostu chcę być przy tobie" kontynuowała, mamrocząc słowa, zamiast wypowiadać je spójnie. "I po prostu chcę, żeby wszystko było w porządku. To wszystko jest takie przytłaczające. Ale chcę tylko, żeby było dobrze. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i bardzo cię kocham. Chcę tylko, żeby wszystko było w porządku."

Ostatnie słowa były raczej odgłosem; głośnym wydechem, jeśli wolisz.

I zdałam sobie sprawę, że to był pierwszy raz, kiedy byliśmy sami po tym wszystkim, co się wydarzyło. Zastanawiałam się, czy chciała powiedzieć te wszystkie rzeczy, gdy widzieliśmy się po raz ostatni; czy po prostu czekała na moment, by zostawić mnie samą. Taki, który nigdy nie nadszedł.

A może po prostu okoliczności wymusiły to na niej. Okropna atmosfera i świadomość, że ta atmosfera była teraz naszym życiem.

Może była bardziej krucha, niż się wydawało.

"Ja też cię kocham" westchnąłem, delikatnie pocierając jej plecy. "I też chcę, żeby wszystko było dobrze." Odsunęłam się trochę, uwalniając ją z uścisku z małym uśmiechem na ustach, który odwzajemniła.

"Przy tym wszystkim, co się dzieje, chcę tylko, żebyśmy wiedzieli, że możemy na siebie liczyć. Że możemy sobie ufać, niebo wie, że ten krąg znacznie się teraz zmniejszył."

To były słowa, których się obawiałam. Zaufać sobie nawzajem.

Jak mogła mi zaufać, skoro ukrywałam przed nią jedyną rzecz, o której wiedziałam, że chciałaby wiedzieć?

Przełknęłam ciężko, starając się zachować dawny uśmiech na ustach. Przytaknęłam.

"Ja też. Zawsze będę cię wspierać, nie martw się" mamrotałam, a moje palce nagle stały się o wiele bardziej interesujące.

A potem westchnęła głośno. Westchnęła z ulgą, a nagromadzone napięcie odpłynęło wraz z nią.

"Dzięki Bogu, że to już koniec" klasnęła w dłonie, jakby osiągnęła wiele dzięki tej rozmowie, po czym potrząsnęła całym ciałem, by wyrwać się z raczej przygnębiającego nastroju. "Chodźmy tam teraz, pomieszajmy się trochę" zaśmiała się nisko. "Dowiedzmy się, z kim zdecydowanie nie chcemy się spotykać; kto wspiera ich i ich dziwaczne ideologie."

Odblokowała drzwi i otworzyła je zaraz po tym, jak wyskoczyła z łóżka. Urok Muffliato zniknął, gdy otworzyła drzwi. "Wyjdź" ponagliła, gestem głowy pokazując, żebym przeszedł przez drzwi.

I z jękiem to zrobiłam.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz