41

985 35 16
                                    

Poprowadził mnie przez kilka zakrętów, ale nie wyglądało na to, że zmierza w jakimś konkretnym kierunku. Gdy zatrzymaliśmy się na środku przypadkowego korytarza, moje przypuszczenia się potwierdziły.

Korytarz był tylko słabo oświetlony i słychać było muzykę dochodzącą z wielkiej sali. Wciąż była wystarczająco głośna, by wyraźnie ją słyszeć.

Zatrzymałam się kilka metrów od niego, przyglądając się jego wyglądowi po raz pierwszy tego wieczoru. Miał na sobie smoking, chociaż czarna marynarka już wisiała na jego ramieniu, a biała muszka luźno zwisająca wokół jego szyi sprawiała, że strój był o wiele bardziej swobodny.

Pozwolił marynarce upaść niedbale na podłogę, nic nie mówiąc; zamiast tego wyciągnął rękę w moją stronę, a jego szare oczy patrzyły prosto na mnie, gdy ją wzięłam.

Uśmiech na mojej twarzy był nieunikniony i bez względu na to, jak bardzo starałam się go ukryć, nie mogłam zaprzeczyć, że sprawiało mi to przyjemność.

Jego ręka na mojej talii i druga spleciona z moją, tańczyliśmy w rytm muzyki dochodzącej z wielkiej sali na środku korytarza. Światło księżyca świeciło przez okno, sprawiając, że jego oczy wydawały się prawie srebrne.

"Czekałem na to, odkąd zobaczyłem, jak przechodzisz przez te drzwi" mamrotał mi do ucha, przyciągając mnie trochę bliżej, gdy kontynuowaliśmy powolny taniec.

"Co by na to powiedziała Parkinson?" szepnęłam, patrząc mu w oczy, by zobaczyć jego reakcję. Zadrwił, ale potem na jego ustach pojawił się uśmiech.

"Nie obchodzi mnie to, Mary."

Podobał mi się dźwięk mojego imienia i uśmiechnęłam się, gdy je wypowiedział. "Podoba mi się to. Mary." Zaśmiałam się, żartobliwie podkreślając każdą sylabę mojego imienia.

Jego usta również się roześmiały, zanim nagle wylądowały na moich.

Ten pocałunek był inny, tak bardzo inny od wszystkich, które dzieliliśmy do tej pory. Nie był pospieszny, jak to zwykle bywało, zamiast tego powolny i pełen pasji; sprawił, że poczułam, że nie ma nic, co wolałabym robić w tym momencie.

Poczułam jego uśmiech na moich ustach, przez co lekko zachichotałam.

"Co to ma znaczyć cholery?!"

Odwróciłam głowę w stronę brata i szybko zwiększyłam dystans między mną a Malfoyem. Zamknęłam oczy, biorąc głęboki oddech, zanim spojrzałam na niego.

Ale jego uwaga nie była skupiona na mnie, zamiast tego wpatrywał się w chłopaka obok mnie. "Jesteś chodzącym trupem, Malfoy! To jedna rzecz mieszać mi w życiu, ale nie mieszaj w to mojej siostry".

Nic nie mówił, prawdopodobnie starając się nie doprowadzić do całkowitego wybuchu Harry'ego. Doceniłam to. "Więc o co chodzi? Jesteś po prostu znudzony? A może zakład z Crabbe'em i Goyle'em?"

"Kompletnie oszalałeś, Potter" powiedział, a jego głos był tak spokojny, że gdybym była Harrym, mnie też by to wyprowadziło z równowagi.

"Naprawdę? Czy to aż tak naciągane? Myślisz, że to tylko kolejny sposób na uprzykrzenie mi życia?" Harry starał się brzmieć spokojnie, ale jego głos stał się głośniejszy pod koniec zdania.

"Czy to aż tak daleko posunięta myśl, że nie wszystko kręci się wokół słynnego Harry'ego Pottera? Że wszechświat nie kręci się wokół ciebie?" Malfoy zrobił krok w jego stronę. Podobnie jak Harry, starał się zachować spokój. Ale nie mogłam winić żadnego z nich za to, że im się nie udało.

"Obaj wiemy, że w końcu ją skrzywdzisz. Nie pozwolę ci na to!"

"Nie próbuję!" krzyknął blondyn.

Obaj patrzyli teraz na siebie. Malfoy zirytowany, że stracił panowanie nad sobą, kiedy nie miał takiego zamiaru, a Harry zaskoczony jego słowami.

Zanim zdążyłam zainterweniować, moja uwaga padła na Weasleya stojącego na rogu korytarza. Zdał sobie sprawę, że go zauważyłem i natychmiast podniósł ręce w obronie.

"Nic nie mówiłem!" krzyknął, zanim zdążyłam na niego warknąć, a rysy mojej twarzy nieco się rozluźniły.

Harry odwrócił się w jego stronę z szeroko otwartymi oczami, patrząc na swojego najlepszego przyjaciela z niedowierzaniem. "Wiedziałeś?! To po prostu genialne!" Jęknął, spoglądając tam i z powrotem między Malfoyem, Weasleyem i mną. I z tymi słowami rzucił się z powrotem w kierunku Wielkiej Sali.

"Harry, zaczekaj! Nie miałem wyboru, twoja siostra mi groziła!" Usłyszałam, jak Weasley krzyczy, biegnąc za bratem, i westchnęłam.

"Naprawdę?" Blondyn zapytał rozbawiony, z uśmiechem na twarzy, wyraźnie próbując odwrócić uwagę od sytuacji.

Przytaknęłam rozkojarzony, próbując przetworzyć to, co się właśnie wydarzyło.

Oboje wpatrywaliśmy się w kierunek, w którym odeszli, nie wiedząc, czy się ruszyć, czy nie.

"Powinnam chyba..." powiedziałam, kończąc zdanie gestem w ich kierunku z półuśmiechem. "Przepraszam za to wszystko. Robi z tego zbyt wielką sprawę." Westchnęłam i spojrzałam na niego z przepraszającym wyrazem twarzy.

Potrząsnął tylko głową "Nie przejmuj się tym. Twój brat zawsze był królową dramatu". Odrzucił sytuację, chichocząc z własnego komentarza.

Zniósł to o wiele lepiej, niż mogłam sobie wyobrazić.

"Dobrze się dziś bawiłam. Przed tym wszystkim" - powiedziałam szczerze, gdy zaczęłam się od niego oddalać. Odwróciłam się po raz ostatni. "Dzięki, Draco".

Od razu mogłam dostrzec uśmiech, który pojawił się na jego ustach, gdy tylko wypowiedziałam jego imię, a to sprawiło, że na moich również się pojawił.

"Podoba mi się. Dra-co" zaśmiał się, kpiąc z tego, co powiedziałam wcześniej z uśmiechem. "Dobranoc, Mary."

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz