147

205 9 0
                                    

"Kłamca!" To była pierwsza rzecz, którą usłyszałam, słowa głośno ryknęły z ust Bellatrix, zanim dała Goblinowi przed nią szybkie cięcie w policzek. "Uważaj się za szczęściara" mruknęła na ten gest, po czym ponownie wyprostowała się i odeszła. "Tego samego nie można powiedzieć o niej" westchnęła, spoglądając na leżące na podłodze ciało Hermiony.

I zanim my, jako grupa, mogliśmy uzgodnić podejście, Ron zrobił to wszystko sam.

"Jak w piekle" mruknął, po czym podskoczył i pobiegł prosto w stronę czarownicy. "Expelliarmus!"

Harry, Wren i ja szybko do niego dołączyliśmy. Chociaż, gdy tylko zobaczyłam Narcyzę i Draco, nie byłam już zbyt przydatna.

Nie miałam żadnego uzasadnienia, by skrzywdzić którekolwiek z nich. W końcu to Narcyza podała mi różdżkę, gdy uciekłam po raz pierwszy. Była dla mnie miła - ale wyglądała zupełnie odwrotnie, gdy rzucała w Rona zaklęcie za zaklęciem.

A Draco - cóż, Draco był Draco.

Chłopak, który dokonał wszystkich złych wyborów i ten, którego kochałam bez względu na wszystko.

Nie sądziłam, że nawet mnie zauważył; zbyt zajęty odbijaniem każdego zaklęcia, które wystrzeliwał w niego mój własny brat. Przez chwilę wydawało się nawet, że Draco w ogóle nie zamierza atakować. Ale nie miałam wystarczająco dużo czasu, by obserwować ich dalej.

I właśnie miałam dołączyć do Wren przeciwko Lucjuszowi - ona nie miała różdżki i zamiast tego walczyła fizycznie - ale nie miałam okazji.

"Stój!" wrzasnęła Bellatrix, a jej donośny głos odbił się echem po pustym pokoju. Wszyscy zwróciliśmy na nią oczy i z przerażeniem patrzyliśmy, jak trzyma nóż niebezpiecznie blisko gardła Hermiony. "Rzućcie różdżki!"

Na jej twarzy pojawił się chory uśmiech, zanim wysyczała jeszcze raz. "Powiedziałam rzućcie je!"

I wszyscy to zrobiliśmy.

To było słodko-gorzkie, biorąc pod uwagę, że miałam ją najwyżej przez kilka minut. I dopiero kiedy uderzyła o podłogę razem z innymi, a Draco kazano je podnieść, zauważył mnie.

Jego oczy rozszerzyły się, a już i tak drżący oddech przyspieszył jeszcze bardziej, gdy spojrzeliśmy sobie w oczy. Patrzyłam, jak marszczy brwi w zakłopotaniu, próbując poskładać wszystko w całość w czasie wystarczająco rozsądnym, by podnieść różdżkę.

Moja była ostatnia, najdalej po prawej, a on szybko wyprostował plecy po tym, jak ją podniósł; przechodząc obok mnie, ustawił się nie więcej niż kilka stóp za mną. Jego oddech wciąż był tak głośny, że mogłam go wyczuć.

Nie byłam pewna, czy to dlatego, że stał tak blisko, czy po prostu oddychał tak głośno.

"To Harry Potter" wyszeptała głośno Bellatrix z błyskiem rozbawienia w głosie. "W samą porę na Czarnego Pana." Uśmiechnęła się przy tym. "Zawołaj go." poinstruowała, a na jej twarzy pojawił się pełny uśmiech.

Kiedy Draco się nie poruszył, powtórzyła swoje słowa nieco ostrzej. "Zawołaj go!"

Wtedy Lucjusz podwinął rękaw, odsłaniając czarny znak na przedramieniu; gotowy, by wezwać Voldemorta.

Choć piskliwy dźwięk sprawił, że uśmiech Bellatriks zmalała, a Lucjusz przerwał to, co robił.

Moje spojrzenie podążyło za jej wzrokiem i powędrowało do żyrandola, na którym siedział elf domowy, odkręcając go.

Przez chwilę obawiałam się, że to Larbey. Ale na szczęście tak nie było.

Chwilę później spadł na Hermionę i Bellatriks, a oboje rozpadli się na kawałki, gdy Bellatriks puściła ją z głośnym krzykiem.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz