52

865 24 9
                                    

"Dobry wieczór, dzieci" zaczął Dumbledore, a w Wielkiej Sali natychmiast zapadła cisza, gdy uczniowie przerwali swoje rozmowy, by go posłuchać. "W tym roku mamy dwie zmiany w obsadzie. Mamy przyjemność powitać z powrotem profesor Grubbly-Plank, która zajmie się magicznymi stworzeniami, podczas gdy profesor Hagrid jest na tymczasowym urlopie."

Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana, dokąd poszedł i zobaczyłam, jak Harry robi to samo przy drugim stole.

"Pragniemy również powitać naszą nową nauczycielkę obrony przed czarną magią, profesor Dolores Umbridge." Mój wzrok padł na ubraną na różowo kobietę i zachichotałam z kontrastu między nią a Snape'em.

"Kiedy w końcu dadzą to stanowisko Snape'owi, biedak miał na nie oko odkąd pamiętam" powiedziała Wren ze śmiechem, upewniając się, że jest tak cicho, jak tylko mogła.

Potrząsnęłam głową, na moich ustach również pojawił się uśmiech. "Prawdopodobnie nie zrobili tego dla naszego dobra, nie zapeszajmy, co?" Wren skinęła głową, rozbawiona.

Dźwięk małego, ale irytującego chichotu sprawił, że moja uwaga wróciła na przód sali, gdzie siedziała profesor Umbridge z szerokim uśmiechem na twarzy. Nawet gdyby się starała, nie mogłaby wyglądać gorzej.

Dźwięk mnie zirytował i zadarłam nos. Skierowałam swoją uwagę z powrotem na Dumbledore'a, który kontynuował swoją przemowę.

"I jestem pewien, że wszyscy przyłączycie się do życzeń powodzenia dla profesor." Nastąpiła mała przerwa. "Jak zwykle, nasz dozorca, pan Filch, poprosił mnie, bym wam przypomniał..."

Nie zdążył dokończyć zdania, pani w różu przerwała mu, oczyszczając gardło; nawet wtedy jej głos był zbyt wysoki.

Wren zauważyła mój rosnący niesmak do tej kobiety i uniosła na mnie brwi. "Nie ufam nikomu, kto nosi tyle różu" szepnęła, a ja przytaknęłam.

Dokładnie o tym myślałam.

Wstała i stanęła obok Dumbledore'a, a cała sala patrzyła na nią zdezorientowana.

"Dziękuję, dyrektorze, za te miłe słowa powitania. Jak miło widzieć wasze promienne, szczęśliwe twarze uśmiechające się do mnie." Z tego, co udało mi się stwierdzić, nie było ani jednego ucznia z uśmiechem na twarzy.

"Jestem pewna, że wszyscy będziemy dobrymi przyjaciółmi."

Usłyszałam, jak bliźniaczki mamroczą "To prawdopodobne", na tyle głośno, że większość osób w ich pobliżu mogła to usłyszeć i nie mogłam powstrzymać uśmiechu na mojej twarzy na myśl o tym, jak bardzo zirytowało to kobietę.

"Ministerstwo Magii zawsze uważało, że edukacja młodych czarownic i czarodziejów ma kluczowe znaczenie. Chociaż każdy dyrektor wnosił coś nowego do tej historycznej szkoły" uśmiechnęła się długo i skinęła głową Dumbledore'owi, co ten skwitował skinieniem głowy. Nawet on wydawał się zdezorientowany tym, co się dzieje.

"Postęp dla samego postępu musi być odradzany. Zachowajmy to, co musi być zachowane. Doskonalmy to, co można udoskonalić. I przycinajmy praktyki, które powinny być zakazane". Kończy swoją wypowiedź kolejnym chichotem, po czym wraca na swoje krzesło z zadowolonym uśmiechem na ustach.

Dumbledore zaczął klaskać i minęła chwila, zanim reszta sali zrobiła to samo. Następnie kontynuował swoją przemowę.

Ledwo słuchałam. To było prawie to samo, co co roku; po prostu pomieszał kolejność tego, co ogłaszał, naprawdę.

Moje oczy błądziły po stole Slytherinu, próbując znaleźć coś bardziej interesującego niż Dumbledore. Zatrzymały się na Malfoyu, ale tylko dlatego, że już na mnie patrzył. A może jednak?

Siedział kilka miejsc dalej, po przeciwnej stronie niż ja. Z jego perspektywy dyrektor stał tuż za mną, więc równie dobrze mógł po prostu na niego patrzeć.

Kiedy przewróciłam oczami, a on zmarszczył brwi w odpowiedzi, wiedziałam, że jego uwaga jest skierowana na mnie. Później nie zerwałam kontaktu wzrokowego, upewniając się, że wie, że mnie nie onieśmiela.

Jego głupie spojrzenia, zwężone oczy, które mogą mieć taki efekt na pierwszorocznych, zdecydowanie już mnie nie przerażały. Wydawał się zirytowany, kiedy zdał sobie z tego sprawę, a potem po prostu zerwał kontakt wzrokowy i kontynuował słuchanie naszego dyrektora.

✧-゚: *✧-゚:*✧

Wszyscy wróciliśmy do naszych wspólnych pokoi, ale było trochę za wcześnie, aby iść spać.

Wren i ja siedzieliśmy na jednej z ciemnych skórzanych kanap przed kominkiem, rozmawiając o tym i owym, ciesząc się komfortowym ciepłem, które promieniował ogień.

"Nareszcie Ministerstwo zaprowadza porządek w Hogwarcie, byłem prawie pewien, że ta szkoła to przegrana sprawa" usłyszałam głos, a moja uwaga przeniosła się na blondwłosego chłopaka, który zajął miejsce z Blaise'em na przeciwległej kanapie.

Nawet nie zadał sobie trudu, by powiedzieć trzeciorocznym, którzy na niej siedzieli, by wyszli; zrobili to automatycznie. Przewróciłam oczami.

"Chyba nie mówisz poważnie?" parsknęłam, a Blaise i on odwrócili głowy w moją stronę.

"O co chodzi, Potter? Boisz się, że ten twój brat z blizną w końcu dostanie to, co mu się należy?" Powiedział z uśmiechem, najwyraźniej dumny ze swojego powrotu.

Wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić. "A co to będzie?" zapytałam, zaciskając zęby, gdy patrzyłam, jak jego uśmiech zamienia się w śmiech.

"W najlepszym wypadku Azkaban" zaśmiał się. "Ale oczy ministerstwa na każdy ruch tego szaleńca to chyba jakiś początek."

Cóż, oto i moje opanowanie. "Najlepiej będzie, jeśli po prostu się zamkniesz, Malfoy, zanim cię zmuszę" warknęłam, ze zwężonymi oczami i tak wściekła, że nawet nie zauważyłam, co moje zdanie mogło sugerować wszystkim innym.

"Czy to groźba? Pyta, ten irytujący uśmieszek powraca na jego twarz. Ten irytująco przystojny uśmieszek. Dlaczego musiał tak wyglądać? Dlaczego on musiał tak wyglądać?

"To obietnica."

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz