151

199 5 0
                                    

Chociaż byliśmy zamknięci w dosłownej celi w lochach, nietrudno było usłyszeć zamieszanie, które działo się kilka poziomów nad nami.

To było frustrujące; nawet bardziej niż frustrujące.

Minęło co najmniej pół godziny, odkąd Pansy nazwała Filcha plugawym skurwysynem, zamykając bramę celi, po czym opuściła cały nasz dom, by tu umrzeć.

Im dłużej pozostawałam w miejscu, tym bardziej się denerwowałam, ponieważ czas mijał, a do ataku Voldemorta pozostało zaledwie dwadzieścia minut.

"To bzdura" mruknęłam, pozwalając głowie opaść na kamienną ścianę z frustracji. Kilku uczniów skinęło głowami lub jęknęło, choć nikt nie odezwał się ani słowem.

Dopiero głos Wren odbił się echem po korytarzach lochów, wyraźny jak dzień.

"Gdybyś tylko miała kogoś, kto by cię stamtąd wyciągnął, co?" Zawahała się, jej głos ociekał sarkazmem. Nie widziałam jej, ale zaraz potem usłyszałam głośną eksplozję, a zamek celi upadł na podłogę z głośnym łomotem.

Uczniowie wybiegli z celi szybciej, niż mogłabym przypuszczać, a kiedy dym eksplozji opadł, pozostawiając w celi tylko Draco, Pansy, Blaise'a, Goyle'a i mnie, mój wzrok padł na Wren.

Moja najlepsza przyjaciółka uśmiechała się dumnie, opierając się o ścianę.

"W samą porę: mruknęłam ironicznie, a ona przewróciła oczami z rozbawieniem.

"Inkwood" wymamrotała Pansy, z zaskoczeniem i ulgą wypisanymi na twarzy. Wren zmarszczyła brwi, ale uśmiechnęła się subtelnie, gdy zauważyła, że jej reakcja nie była nieprzyjemna.

"Parkinson" odparła, kiwając głową, zanim dziewczyna pobiegła za resztą naszego domu; Merlin wie, co by teraz zrobiła.

Kiedy w naszej piątce zapadła niezręczna cisza, Wren odchrząknęła, mając nadzieję, że w jakiś sposób zachęci to kogokolwiek do rozpoczęcia rozmowy.

Najlepiej o tym, co teraz zrobić.

Jednak jedyne, co to zrobiło, to sprawiło, że Draco mamrotał coś do ucha Blaise'a i Goyle'a; ten ruch sprawił, że zmarszczyłam brwi.

Zauważył moją reakcję i szybko zmniejszył dzielący nas dystans. "Muszę zająć się pewnymi sprawami. Tylko mi nie umrzyj, dobrze?" Szepnął głośno, kładąc dłonie na moich policzkach, zanim złożył szybki pocałunek na moich ustach.

"W porządku?" Podkreślił, szare oczy patrzyły prosto w moje. Ledwo zdążyłam skinąć mu głową, zanim zniknął w przeciwnym kierunku, ciągnąc za sobą Blaise'a i Goyle'a.

"Nie chciałam być tą, która coś powie, ale-" zaczęła Wren, patrząc na blondyna ze zmarszczonymi brwiami. ""To tylko zachęciło cię do pójścia za nim." stwierdziła rzeczowo, a ja skrzywiłam się z rozbawieniem, już spiesząc za całą trójką.

"Musi się jeszcze wiele nauczyć" dodałam, a ona skinęła głową ze zrozumieniem.

"Najwyraźniej" mruknęła, gdy wskoczyliśmy po schodach, po dwóch na raz w nadziei, że ich dogonimy.

Nie byłam jednak przygotowana na chaos, który panował na każdym korytarzu Hogwartu. Powinnam była się tego spodziewać, jeśli mam być ze sobą szczera.

A próba znalezienia kierunku, w którym odeszli, szybko stała się zadaniem niemożliwym do wykonania.

Po skręceniu w kilka zakrętów, bieganiu w górę i w dół korytarzy i skakaniu po przypadkowych schodach, zauważyliśmy to.

"Jeśli nawet nie możemy znaleźć Draco, to jak, u licha, mamy znaleźć Harry'ego?" Westchnęłam, skręcając niedbale w kolejny róg. Górne poziomy były nieco mniej zatłoczone, więc nie spodziewałam się, że wpadnę na Rona i Hermionę.

Z jakiegoś powodu oboje byli kompletnie przemoczeni, a ich cała uwaga skupiona była na mapie w rękach Hermiony. To ostatnie było powodem, dla którego nie zauważyli nas wcześniej.

"Mary!" Hermiona wykrzyknęła zaskoczona, ale szczęśliwa, widząc nas.

"Merlinie, jak ja się cieszę, że was widzę" syknęłam, szybko ją przytulając i będąc tak pochłoniętą tym ruchem, że objęłam również Rona.

"Najwyraźniej" zaśmiał się Ron, drapiąc się niezręcznie po karku. Na ten ruch po prostu przewróciłam oczami, podczas gdy Wren nie mogła się powstrzymać od niskiego parsknięcia.

Szybko przerwałam ciszę, pytając:  "Widzieliście Harry'ego? Naprawdę muszę z nim porozmawiać." Hermiona, najwyraźniej wdzięczna, rzuciła mi mapą w twarz, wskazując losowy korytarz.

"Tak, właściwie-" zaczęła, kiwając gorączkowo głową. "Właśnie tu był. Widziałam go przed sekundą, a potem po prostu zniknął" powiedziała, a jej brwi zacisnęły się, gdy jeszcze raz sprawdziła mapę.

Moje oczy podążały za jej palcem na mapie, gdy śledziła korytarz za korytarzem w nadziei, że imię Harry'ego magicznie się pojawi.

"Może poszedł do pokoju życzeń. Nie widać go na mapie, prawda? Mówiłaś tak w zeszłym roku" wtrącił Ron, spoglądając wyczekująco na dziewczynę obok siebie, która rzuciła mu zdziwione spojrzenie.

"Zgadza się" przytaknęła, rozważając jego sugestię. "Powiedziałam."

"Chodźmy!" Ron nalegał, a ja już podążałam za parą, gdy Wren złapała mnie za nadgarstek.

"Będę szukać Luny, tak?" poinformowała, sprawiając, że Hermiona i Ron również się zatrzymali, a ja obróciłam się, by stanąć z nią twarzą w twarz.

Przytaknęłam, a mój oddech stał się cięższy, gdy uświadomiłam sobie, co to oznacza.

"Jesteś pewna? Samotne chodzenie po okolicy może nie być najlepszym pomysłem" zastanawiałam się, marszcząc czoło i przyciągając ją do siebie. Wiedziałam, że nie da się jej przekonać, ale i tak dobrze było pozwolić jej na to.

Przytaknęła, wtulając się w moją szyję, po czym podniosła głowę i spojrzała na mnie. "Jestem pewna, o ile obiecasz, że się nie zabijesz" ostrzegła, unosząc palec, jakby mnie karciła. "Obiecuję ci, że przywrócę cię do życia tylko po to, by cię zabić, zrozumiano?"

Skrzywiłam się z rozbawieniem na te słowa, kiwając lekko głową.

"O ile wiesz, że to samo dotyczy ciebie" wzruszyłam ramionami, a na jej ustach pojawił się uśmiech, po czym skinęła mi głową i zniknęła w przeciwnym kierunku.

"Chodźmy więc" mruknęłam, odwracając się z powrotem do Rona i Hermiony, a oni poprowadzili mnie bez słowa.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz