135

243 11 0
                                    

Pokój rzyczeń okazał się o wiele bardziej przydatny, niż początkowo sądziłam.

I z moimi plecami przyciśniętymi do ściany, rękami Draco po obu stronach mojej głowy i jego ustami głodno przyciskającymi się do moich, zdałam sobie z tego sprawę.

Moja dłoń owinęła się wokół jego krawata i jednym ruchem skutecznie przyciągnęłam go bliżej siebie, bez konieczności rozłączania naszych ust. Niespodziewany ruch sprawił, że lekko się potknął, a na mojej twarzy pojawił się bezczelny uśmiech.

Mruknął coś do moich ust z dezaprobatą, choć nie znałam znaczenia jego słów - skupiłam się wyłącznie na tym, jak szorstki i szorstki był jego głos na mojej skórze.

Całowaliśmy się przez długi czas, a on przygryzał moją dolną wargę za każdym razem, gdy figlarnie szarpałam go za włosy. Stało się to swego rodzaju grą, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej namiętna.

Jednak w tym momencie żadne z nas nie chciało iść dalej, a to sprawiło, że cała sprawa była dziesięć razy lepsza.

Oboje wiedzieliśmy, że powodem, dla którego tak się działo, nie było wyłącznie to, że tak bardzo nam się to podobało. Choć oczywiście zawsze tak było.

Działo się tak, ponieważ było to potrzebne odwrócenie uwagi od tego, co wydarzyło się dzisiaj podczas Obrony Przed Czarną Magią. Żadne z nas nie musiało tego mówić, oboje to wiedzieliśmy.

Gdy jego usta zaczęły delikatnie całować moją szyję, moja głowa opadła z powrotem na ścianę, a oczy pozostały zamknięte. Chociaż cieszyłam się sposobem, w jaki jego język drażnił skórę za moim uchem, a ja nie robiłam nic poza opieraniem się o ścianę za mną, obrazy wróciły do mojego umysłu bez większego ostrzeżenia.

Obrazy pierwszorocznych wijących się po podłodze, podczas gdy Crabbe i Goyle unosili się nad nimi, z różdżkami wycelowanymi prosto w ich bezbronne małe ciała, a krzyki i płacze wypełniały pokój.

Zdjęcia Carrowa śmiejącego się i uśmiechającego, gdy patrzył, jak jego uczniowie torturują biedne dzieci za coś tak małego, jak potknięcie się na lekcji lub zapomniana praca domowa.

Obrazy Draco celującego własną różdżką w pierwszoroczniaka, z twarzą wykrzywioną w agonii, jakby to on był krzyżowany, gdy starał się jak najlepiej zadać ból stojącemu przed nim chłopcu. Nic się nie wydarzyło; nie mógł tego zrobić.

A potem zdjęcia, na których po prostu tam stoję. Spoglądam na blond jedenastolatkę siedzącą przede mną ze łzami w oczach, która oczekuje, że emocjonalnie zranię ją do końca życia, używając na niej tej okropnej klątwy.

Nawet nie próbowałam. Zamiast tego zakręciłam i obróciłam różdżkę między palcami, posyłając dziewczynie mały, ale uspokajający uśmiech, aby dać jej znać, że nie odważyłbym się zrobić żadnej z rzeczy, które moi koledzy z klasy robili jej teraz.

Moje oczy powędrowały po pokoju, odnajdując Carrowa na jego przeciwległym końcu, zanim szybko uklęknąłem przed nią, niemal zrównując nasze spojrzenia. Powiedziałem jej, żeby po prostu udawała, że cierpi, a mój głos nie był więcej niż stłumionym szeptem, zanim szybko wstałam.

Jej oczy rozszerzyły się i spojrzała na mnie z podziwem, po czym delikatnie skinęła głową, a jej wzrok ponownie powędrował po pokoju.

Gdy tylko skierowałam na nią różdżkę, naśladowała resztę dzieci na podłodze. Jej pokaz był na tyle przekonujący, że na samo wspomnienie skręciło mi się w żołądku.

Moje oczy otworzyły się, a oddech stał się ciężki nie tylko z powodu tego, jak Draco czuł się przy mojej skórze, ale i wspomnień, od których desperacko próbowaliśmy się oderwać.

Moje ręce, które leniwie spoczywały za jego szyją, teraz szybko przyciągnęły jego twarz z powrotem do mojej, zanim ponownie połączyłam nasze usta.

Odwrócenie uwagi.

Gdy tylko moje usta dotknęły jego, te okropne wspomnienia przestały istnieć w moim mózgu, nawet jeśli tylko na razie. Zamiast tego został przejęty przez zapach zielonych jabłek i mięty łaskoczący mój nos i sposób, w jaki mój żołądek skręcał się za każdym razem, gdy niski dźwięk wydostawał się z jego ust.

Chociaż, ku mojemu przerażeniu, wkrótce potem się odsunął.

Jego oddech wciąż był ciężki, a oczy ledwo otwarte, a potem powiedział: "Mam złe wieści".

Sama jęknęłam cicho na jego słowa, potrząsając lekko głową i pozwalając jej ponownie opaść na ścianę - tym razem raczej z frustracji niż przyjemności.

"Hm?" Nucę cicho, otwierając oczy jedno po drugim. Jego brwi były mocno ściągnięte, a jedna z dłoni, która wcześniej znajdowała się po obu stronach mojej głowy, teraz pocierała jego skroń w nadziei, że złagodzi to napięcie gromadzące się w jego głowie.

Przełknął ciężko, a jego oczy otworzyły się, by połączyć się z moimi. Burzowa szarość w nich się uspokoiła, choć nie byłam pewna, czy mi się to podoba. Cisza przed burzą nigdy nie była zbyt uspokajająca.

"Musisz wrócić ze mną na  święta."

Święta zbliżały się szybkimi krokami, a ja już od jakiegoś czasu bałam się tej rozmowy.

"Nie mogę-"

"Chciałbym, żebyś nie musiała, Mary. Wiesz o tym" powiedział surowym głosem, tonem nie pozostawiającym wiele miejsca na dyskusję.

Westchnęłam głośno, mijając go i siadając na ciemnozielonej sofie, zanim zemdlałam na samo wspomnienie, że muszę tam wrócić.

"Wren zostaje na święta-"

"Wren nie jest ich więźniem" przerwał mi, a jego surowe rysy złagodniały, gdy jego oczy spotkały się z moimi. Podszedł do mnie powoli, nie spiesząc się i obserwując moją reakcję. Moja twarz nawet nie drgnęła na dobór słów.

Mimo wszystko miał rację.

"Wolałabym być ich więźniem tutaj przez całą wieczność, niż wracać do tego okropnego dworu..." Ucięłam, zdając sobie sprawę, że właśnie obraziłam jego, prawdopodobnie dość cenny, dom z dzieciństwa. Jednak jego twarz nawet nie drgnęła. "Bez urazy" dodałam, co on po prostu zbył.

"Wiem" powiedział, siadając obok mnie, a jego oczy skupiły się na kominku przed nami. "Wiem" westchnął jeszcze raz, tym razem ciszej.

Odwzorowałam jego ruch, odwracając od niego uwagę głośnym, przeciągłym westchnieniem w nadziei, że uwolni to nagłe napięcie w moim ciele.

To byłoby okropne; nie było co do tego wątpliwości. Otoczona przez Bellatrix LeStrange, Lucjusza Malfoya, Severusa Snape'a; może nawet samego Voldemorta.

Ale może, tylko może, miałabym szansę dowiedzieć się, gdzie naprawdę leży lojalność Snape'a. Jeśli naprawdę był po naszej stronie, tak jak chciał tego Dumbledore, to doskonale odgrywał swoją rolę, pasując do Śmierciożerców.

Może będę miała okazję ponownie podsłuchać jedno z ich spotkań, dowiedzieć się, jakie są ich dalsze plany i ostrzec tylu ludzi, ilu zdołam.

Jednak gdy tylko ta myśl przeszła mi przez głowę, od razu ją odrzuciłam. Samo wspomnienie tego, co wydarzyło się ostatnim razem, gdy myślałam, że nikt nie zauważył, jak podsłuchiwałam, przyprawiało mnie o dreszcze.

Wolałabym, żeby paznokcie Voldemorta nie wbijały się ponownie w moją skórę.

Siedzieliśmy w ciszy jeszcze przez chwilę, nie wypowiadając więcej słów na ten temat, zanim niesłyszalnie zgodziliśmy się, że nadszedł czas, aby odejść.

Choć, oczywiście, to nie będzie takie proste. Nawet po tym, jak podjęliśmy środki ostrożności i zdecydowaliśmy, że wyjdę kilka minut przed Draco, na wszelki wypadek.

Zdałam sobie z tego sprawę, kiedy wychodząc z pokoju, prawie wpadłam na jakąś postać.

Moje serce przyspieszyło, a oczy rozszerzyły się, gdy ta osoba również mnie zauważyła.

"Neville?"

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz