143

240 8 0
                                    

"Wszyscy już pewnie wiecie, że w ten sposób przywracany jest naturalny porządek" parsknęła bez przekonania niechlujnie wyglądająca kobieta z sarkastycznym uśmiechem na ustach.

Alecto Carrow już dawno skończyły się tematy do rozmowy na zajęciach z mugoloznawstwa. Po prostu powtarzała swoje stare teksty w nadziei, że nikt tego nie zauważy.

W tej chwili chodziła w tę i z powrotem przed tablicą, skanując twarze niektórych uczniów i zachwycając się ich energicznym przytakiwaniem, wywołanym raczej strachem niż zgodą.

"Mugole..." Wypluła to słowo tak złośliwie, że niektórzy uczniowie wokół mnie wzdrygnęli się, a nawet Draco, choć czystej krwi i w ogóle, wydawał się raczej nieswojo. "Od wieków zmuszają nasz gatunek do ukrywania się. Zmusili nas do trzymania naszej magii z dala od nich. Byli bezwzględni i okrutni. Torturowali i zabijali, ponieważ jesteśmy lepsi od nich".

Słyszeliśmy to już wcześniej. Chociaż do tej pory nikt nigdy nie próbował z nią dyskutować. Wszyscy zgodziliśmy się, że lekcja minęłaby znacznie szybciej, gdybyśmy po prostu trzymali buzię na kłódkę.

Dzisiejszy dzień nie należał do takich. I jestem pewna, że Wren mentalnie przyklasnęłaby chłopakowi z Ravenclawu, który nieśmiało podniósł rękę na słowa Alecto.

Opuszczała zajęcia dość regularnie od początku tego semestru i nie mogłam jej winić za to, że opuściła te w szczególności. Wiedziałam jednak, że jeśli nadal będzie tak chodzić, przyniesie jej to więcej kłopotów niż pożytku.

Nasz mały szkopuł został zdmuchnięty, gdy tylko przeprosiła dokładnie tego samego dnia. I chociaż przeprosiła, to i tak się zdystansowała.

Ciężko było patrzeć na nią w takim stanie; całkowicie oderwaną od rzeczywistości, jedzącą mniej, śpiącą gorzej i z twarzą bledszą niż kiedykolwiek. A fakt, że nie przyjmowała niczyjej pomocy, wcale mi tego nie ułatwiał.

Jasne, starałam się jak mogłam. Oferowałam uściski, przytulanie, a nawet moje łóżko, aby powstrzymać jej powracające koszmary, które w przeciwnym razie budziłyby mnie noc po nocy. I chociaż się zgodziła, to nic nie poprawiło.

Chociaż jej koszmary ustąpiły, czułam się bezużyteczna, patrząc, jak popada w ciężką depresję, a ja nie mogłam nic zrobić, by to powstrzymać.

W końcu miała wystarczająco dużo powodów, by tak się czuć. Najpierw jej matka, a teraz jej dziewczyna. Wszyscy wiedzieliśmy, że życie nie jest sprawiedliwe, ale Wren Inkwood była tego takim samym przykładem jak ja i mój brat.

Z rozmyślań wyrwało mnie "Tak?" Carrow, która uniosła brew na ucznia, który podniósł rękę. Najwyraźniej oczekiwała komentarzy na temat swojej małej tyrady, tak samo jak my.

"Ale to było wieki temu, jak powiedziałaś. Procesy czarownic, Salem-" zaczął. Zaczął, jego głos nie był tak pewny siebie, jak powinien.

Ponieważ miał rację; wszystkie te rzeczy były wieki temu. Prawie 500 lat temu. Jedynym powodem, dla którego zostały przywołane, było to, że wydawały się wystarczająco dobrą wymówką dla śmierciożerców, aby usprawiedliwić ich uprzedzenia.

Alecto prychnęła, a z jej ust wydobyło się sapnięcie, po czym jej postawa natychmiast stała się poważna. Podeszła do stolika chłopaka, a on natychmiast zapadł się głębiej w swoje miejsce, prawdopodobnie mając nadzieję, że wkrótce pochłonie go w całości.

Reszta klasy patrzyła z przerażeniem, spodziewając się najgorszego - jakże by inaczej - gdy zatrzymała się przed jego biurkiem. Chociaż niektórzy z nas skinęli głowami, zgadzając się z jego słowami. Większość z tych ludzi nie należała do Slytherinu.

"I co z tego?" wysyczała, podpierając się rękami na stole, próbując go zastraszyć. "Stulecia, dekady, wszystko jest takie samo, prawda?" Jej oczy zwęziły się jeszcze bardziej, gdy spojrzała na niego. "Te zwierzęta się nie zmieniły; nadal są tak samo głupie i brudne jak wtedy!"

Chłopak wzdrygnął się, gdy jej głos przybrał na sile, krzycząc mu prosto w twarz. To była jej inna strona. Zwykle zachowywała się tak, jakby nic jej nie przeszkadzało; nawet z lekkim uśmiechem na ustach torturowała uczniów na prawo i lewo.

Ale on naprawdę działał jej na nerwy.

"Czy ktoś jeszcze podziela zdanie pana Mallowa?" Jej oczy odwróciły się od bruneta stojącego przed nią i zamiast tego powędrowały po klasie, prawdopodobnie w nadziei, że znajdzie jeszcze kilku uczniów, których mogłaby później zranić.

Kiedy się rozejrzałam, poczułam na sobie wzrok Neville'a i tak delikatnie, jak tylko mogłam, potrząsnęłam głową, błagając go, by nic nie mówił.

Większość z nas podzielała uczucia Mallow, ale to nie znaczyło, że musieliśmy jej o tym mówić. Miałam nadzieję, że Neville o tym wiedział i miałam nadzieję, że rozmowa, którą odbyłam z nim na początku roku szkolnego, miała na niego wpływ.

I wyglądało na to, że rzeczywiście miała. Ponieważ wkrótce po moim subtelnym ruchu, odwrócił się z powrotem w kierunku przodu klasy i, choć jego ciało było napięte, pozostał cicho.

"Dobrze więc" wysyczała, odwracając się, by stanąć z powrotem przed klasą. "Możesz natychmiast udać się do mojego brata, Mallow. Powinien wlać ci trochę oliwy do głowy."

Zakłopotany, patrzył na nią przez chwilę, tylko ryk "Teraz!" sprawił, że zebrał swoje rzeczy, po czym w panice wyszedł z pokoju.

Alecto westchnęła, potrząsając głową, jakby nic się nie stało po tym, jak drzwi się zamknęły. Jej tłuste włosy zwisały jej na twarz po wybuchu.

"Oczywiście, mając za matkę brudną krew z błota, nie spodziewałam się po nim niczego innego" wzruszyła ramionami, a jej słowa wciąż przepełnione były trucizną. "Powinniśmy byli zamknąć tych wszystkich półkrwi razem z ich brudnymi rodzicami. Są złodziejami. Słyszeliście to? Zapiszcie to!" Rozkazała.

Szkoda, że będą musieli zamknąć również własnego lorda.

"Wszyscy szlamokrwiści to złodzieje, kradnący magiczną krew godnym czarownicom i czarodziejom. Wyrządzają tylko wstyd naszej społeczności. Zrozumieliście? Zapiszcie to!" Kontynuowała, jej głos znów stał się głośniejszy.

✧-゚: *✧-゚:*✧

Mugoloznawstwo było ostatnią lekcją tego dnia, na szczęście. Pospieszyłam z powrotem do lochów tak szybko, jak mogłam, wyczerpana krzykiem Carrow i jej okrutnymi słowami, które trwały do końca lekcji.

Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby wczołgać się teraz do łóżka i nie wychodzić z niego aż do rana.

Spodziewałam się, że Wren do mnie dołączy, jeśli ładnie poproszę. Moglibyśmy razem poczytać książkę, z filiżanką herbaty w dłoni. Pomysł brzmiał jak niebo dla moich uszu i zanim jeszcze się zgodziła, czułam, że nie mogę się doczekać.

Kiedy jednak weszłam do naszego dormitorium, Wren Inkwood nigdzie nie było widać. Wszystkie łóżka były puste, jej wyglądało dziwnie nietknięte, nie było jej też w pokoju wspólnym. Drzwi do łazienki były szeroko otwarte, a światło zgaszone, co oznaczało, że tam również nie mogła być.

Zmarszczyłam brwi, zdając sobie sprawę, że w ogóle nie było jej w lochach i nie mogłam wymyślić żadnego innego miejsca, biorąc pod uwagę, że reszta szkoły roiła się od Śmierciożerców i Dementorów.

Jeśli nie było jej tutaj, to gdzie do cholery była?

Zanim zdążyłem zacząć się martwić, zauważyłam mały kawałek pergaminu na moim pustym stoliku nocnym. Spodziewałam się najgorszego, gdy tylko na niego spojrzałam, podnosząc go drżącymi rękami.

Zmusiłam się do uspokojenia, zanim go otworzyłam, biorąc głęboki oddech przed przeczytaniem zapisanych na nim słów.

Znasz mnie na tyle, by wiedzieć, dokąd zmierzam.

Niech to szlag.

Potter? ☆ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz