#1

32.3K 1.4K 133
                                    

Od wielu stuleci w tradycji mojego ludu należało wybieranie nowo narodzonej dziewczynce przyszłego męża. Oczywiście moja rodzina nie chciała odejść od tego wyjątku i tak w wieku piętnastu lat poznałam imię mojego narzeczonego. To był drugi raz, kiedy uciekłam z domu. Pierwszy był wtedy, gdy dowiedziałam się, że porwano mojego brata. Miałam wtedy osiem lat, nie dano mi wiele czasu na poszukiwania i zostałam znaleziona po kilku godzinach, za drugim razem zostałam znaleziona po dwóch tygodniach, ponownie przez straż królewską.

W osiemnaste urodziny poznałam mojego narzeczonego, niby znałam jego imię i wiedziałam kim jest, ale wtedy pierwszy raz widziałam go na żywo. Poczułam dziwne przyciąganie do niego, ale również rosnącą nienawiść. Wtedy uciekłam po raz trzeci i do tej pory byłam na wolności. Uciekłam na drugi kontynent, jak najdalej od mojego ludu i ukryłam się na kolejne trzy lata.

Spędzałam właśnie swoje dwudzieste pierwsze urodziny, w moim tymczasowym domu na przedmieściach Los Angeles spoglądając przez okno. Za moimi plecami trwała impreza niespodzianka zorganizowana przez moją współlokatorkę Rebecce. Zaopiekowała się mną, kiedy przyjechałam do miasta i uznawała mnie za najlepszą przyjaciółkę, jednak nie wiedziała kim naprawdę jestem i czemu przyjechałam do tego miasta bez niczego oprócz małej szkatułki zamykanej na klucz, który nosiłam na szyi.

- Nicoletta! – zwoła śpiewnie Rebecca – Nico, Nico, Nico.

Spojrzałam w jej szerokie błękitne oczy, na które opadały kręcone blond włosy. Na pierwszy rzut oka widziałam, że jest kompletnie pijana. Złapała mnie za dłonie i pociągnęła w stronę prowizorycznego parkietu pełnego tak samo pijanych ludzi. Z przyklejonym uśmiechem pozwoliłam się prowadzić wśród tańczących, którzy z radości zawyli i zaczęli znów pić. Ktoś wcisnął mi do ręki butelkę piwa, którą miałam zamiar przy najbliższej okazji odłożyć na bok.

Niestety nie było mi dane, bo wtedy ktoś z hukiem otworzył drzwi, a do mieszkania weszło ośmioro ubranych na czarno mężczyzn. Na ich widok zamarłam. Rebecca również przestała tańczyć i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę nowych przybyszów. Ja natomiast zaczęłam się cofać, rozglądając się za drogą ucieczki.

- Nie przypominam sobie, abym was zapraszała. – powiedziała blondynka opierając się o ścianę.

Jeden z nich wyciągnął z kieszeni zdjęcie, na którym przedstawiona była dziewczyna o zielonych oczach i czarnych włosach. Wpatrywała się prosto obiektyw z lekkim uśmiechem, ale jej nos był zmarszczony tak jak brwi. Znałam tą twarz i osobę bardzo dobrze, aż za dobrze.

- Szukamy Nicoletty Jennings, mamy informację, że tu się znajduje. – powiedział spokojnie.

- Nie wiedziałam, że Nic zaprosiła przyjaciół, nie wiedziałam, że jakichkolwiek posiada. – zaśmiała się moja współlokatorka i spojrzała w moim kierunku machając ręką – Nicoletta chodź tu, masz gości.

Mężczyźni spojrzeli na mnie i ruszyli w moim kierunku potrącając Rebecce, która poleciała na ziemię. Chciałam podbiec do niej, ale przede mną wyrosło czterech mężczyzn, a pozostali otoczyli mnie od tyłu. Wszyscy oprócz tego naprzeciwko mnie pochylili głowy, a szatyn z tego samego koloru oczami spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Długo kazałaś nam ciebie szukać księżniczko, ale teraz zabieramy cię z powrotem do twojego wampirzego Gniazda.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now