9

16.2K 981 101
                                    

Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Poczułam łzy napływające do moich oczu, a serce zaczęło mi walić coraz mocniej, tak, że byłam więcej niż pewna, że wszyscy słyszą, jak chce mi wyskoczyć z piersi. Chciałam zrobić jakiś krok, ale nie potrafiłam się ruszyć, czułam jak atmosfera gęstnieje i się elektryzuje. Tyle lat minęło, a on się wcale nie zmienił. Usłyszałam jak z czcią wymawia moje imię, jakby sam nie mógł uwierzyć w to co widzi, jakby przez te wszystkie lata myślał to co ja.

Moja dłoń drgnęła miała już pobiec w jego kierunku, ale wtedy przede mną wyrósł Alexander zasłaniając mi widok. Musiałam stanąć na palcach, bo Alfa nie pozwalał mi siebie ominąć, co samo w sobie musiało wyglądać komicznie. Wtedy podeszli do nas jeszcze moi rodzice, a strażnicy stali gotowi, aby w każdej chwili interweniować.

- Czego tu szukasz? Nie jesteś mile widziany - powiedział z jadem Alfa wciąż stojąc między mną a intruzem

- Przez ciebie może i tak, ale jestem gościem przyszłej panny młodej - odpowiedział tamten tak dobrze znanym mi głosem, który od razu przypominał mi dzieciństwo

- Nikt cię nie zapraszał - odezwał się ostro tym razem mój ojciec stając obok Alexandra, a moja matka podeszła do mnie i złapała mnie za rękę

Czułam niedowierzanie, jak mógł się tak zachowywać, powinien się cieszyć, że go widzi, a nie go wyganiać. Może go nie poznał. Jednak po łzach moich oczach wywnioskowałam, że musi wiedzieć kto to, wszyscy musieli. Mężczyzna zaśmiał się głośno, tak, że wszyscy zebrani zamarli tak jak moje serce.

- Od kiedy to własny ojciec wyprasza, swojego jedynego syna z przyjęcia zaręczynowego swojej córki i od kiedy to brat nie może widzieć się z siostrą - powiedział mój do tej pory zaginiony i uważany za zmarłego brat Edgar

Nie mogąc dłużej wytrzymać wyrwałam się z uścisku matki i wybiegłam za Alexandra, który zaklną kiedy wpadłam w rozłożone ramiona wampira. Edgar, starszy ode mnie o jedenaście lat, który zaginął i podobno został zamordowany trzynaście lat temu. Jedyna osoba, która się o mnie troszczyła jak byłam mała i która przychodziła do mnie kiedy budziłam się z płaczem z powodu koszmaru. I chociaż był ode mnie dużo starszy i miał inne rzeczy na głowie to zawsze ja byłam jego oczkiem w głowie, byłam najważniejsza.

Mój brat przytulił mnie mocno do siebie unosząc do góry i okręcając wokół własnej osi kiedy rzuciłam mu się na szyję. Kiedy mnie odstawił na ziemię schowałam twarz w jego pierś, a on swoją w moje włosy i nawzajem wciągaliśmy swoje zapachy do swoich płuc. Kiedy ponownie po tylu latach owinęła mnie woń dymu i cynamonu poczułam się bezpiecznie i na swoim miejscu.

W końcu odsunęliśmy się od siebie na kilka centymetrów, ale wpatrywaliśmy się w swoje oczy. W jego widziałam dumę i radość, a kiedy przejechał dłonią po moich włosach, policzku, aż na ramię ujrzał mój naszyjnik, który od niego dostałam, na jego uta wypłynął jeszcze większy uśmiech. Przypomniały mi się jego słowa, moje serce od samego początku należało do ciebie, więcuważam, że powinienem ci je oddać. Jego oczy zabłysnęły co dało mi znać, że pomyślał o tym samym.

- Wciąż go nosisz - szepnął

- Siłą musieliby go ze mnie ściągnąć - opowiedziałam

- Och Nic, nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą i jak się cieszę, że widzę moją małą siostrzyczkę, która wyrosła na taką piękną młodą kobietę

- Edgar gdzieś ty był przez tyle lat? Myślałam, że nie żyjesz

- Taką bajeczkę ci opowiedzieli? - zapytał, a ja usłyszałam w jego głosie wściekłość

Dobra Krew - w trakcie edycjiNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ