7

17.2K 957 113
                                    


Zostałam wyciągnięta z jadalni w chwili kiedy szyby w oknach wybuchły a do pokoju wpadł kilkanaście wilków. Z walącym sercem patrzyłam jak wszyscy osłaniają mnie własnym ciałem, kiedy te wilki rzucały się na mnie z otwartymi pyskami. Nie dane mi było nawet zebrać myśli kiedy Amanda kopnięciem zamknęła za nami drzwi, a następnie wepchnęła mnie za róg. Zatkała mi dłonią usta kiedy prawie krzyknęłam gdy koło nas zatrzymał się wielki czarny wilk z białymi skarpetkami i ogonem. Przez chwilę mignęły mi jego złote ślepa w których widziałam ulgę kiedy następnie wpadł do sali, w której jeszcze chwile temu jadłam śniadanie.

Moja strażniczka znów mnie pociągnęła dalej do schodów, które prowadziły podobno do schronu. Nie rozumiałam po co wilkom schron, skoro one zawsze stawały do walki zamiast się chować, ale w momencie kiedy ujrzałam wiele przerażonych twarzy dzieci zrozumiałam. Amanda wepchnęła mnie do środka mówiąc, że wróci po mnie jak będzie już po wszystkim i w ten sposób zostałam sama z dwudziestkom dzieci, które nie potrafiły się jeszcze przemieniać.

Kiedy tak stałam i się na nie patrzyłam podeszła do mnie dziewczynka, która miała góra osiem lat i ze zielonymi oczami pełnymi łez spojrzała na mnie z wyrzutem.

- Czemu im nie pomagasz?

Zatkało mnie. Co miałam jej powiedzieć, że nie wiem nawet czemu tu mnie zaprowadzili? A może, że nie potrafię im pomóc? Kucnęłam, aby być na jej wysokości, odpowiedzieć jakoś na jej pytanie, ale wtedy drzwi się otworzyły z hukiem, a do środka wpadło nieprzytomne ciało mojej blond strażniczki, które w ostatniej chwili udało mi się złapać za nim uderzyło o podłogę.

Dzieci od razu zaczęły płakać, a ja automatycznie stanęłam między nimi a oprawcą, gotowa w razie czego zaatakować, chociaż szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam jak. Od dziecka uczono mnie na damę, potrafiłam nienagannie jeść i pić, porozumiewać się w kilku językach i za pomocą wachlarzu. Jednak nigdy nikt ani słowem mi nie powiedział jak mam się bronić przed wrogiem, zawsze uważano, że będzie ktoś przy mnie kto mnie obroni.

Do pomieszczenia wszedł wampir, który na mój widok pokazał swoje lśniące białe kły, kierowana przez instynkt wysunęłam swoje i zaczęłam syczeć, co tylko wywołało śmiech u intruza. Moje serce zaczęło bić jeszcze mocniej w panice, ale nie pozwoliłam przejąć strachu kontroli nad moim ciałem.

- Jeśli chcesz ich skrzywdzić to będziesz musiał najpierw przejść przeze mnie

- Och księżniczko wątpię, aby to było potrzebne, przyszliśmy po ciebie. Kiedy tylko ze mną wyjdziesz wszyscy moi towarzysze również się wycofają i zostawią watahę w spokoju

- Czego ode mnie chcecie? Mój ojciec was przysłał?

- Nie, to nie on, ale nie mogę ci nic zdradzić, takie rozkazy, a teraz pójdziesz grzecznie czy mam skrzywdzić, któreś z nich aby cię przekonać

- Pójdę, ale zostawcie ich w spokoju

Wampir zrobił przejście w drzwiach i ręką pokazał abym wyszła. Zerknęłam na gromadkę dzieci, które wpatrywała się we mnie ze strachem, następnie spojrzałam na ciało Amandy, które odciągnęli do tyłu dwaj najstarsi z tej grupy chłopcy. Ponownie spojrzałam na intruza i unosząc podbródek do góry wyszłam ze schronu.

Wampir prowadził mnie inną drogą niż się tu dostałam, trzymając mnie za ramie na wszelki wypadek, gdyby coś głupiego mi strzeliło do głowy. Poczułam drżenie na całym ciele z powodu strachu i wyobrazić sobie, że nie dalej jak wczoraj myślałam, że nie mogę być bardziej przerażona, ale przy Alexandrze miałam chociaż pewność, że mnie nigdy specjalnie nie skrzywdzi. Teraz byłam prowadzona do kogoś kto zadał sobie wiele trudu w atakowaniu domu sfory byle tylko mnie zdobyć. Czyżby to byli ci sami ludzie co porwali mojego brata i teraz chcieli mnie?

Dobra Krew - w trakcie edycjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz