10

17K 884 74
                                    


Siedziałam na kolanach Alfy w naszym salonie. Próbowałam poukładać w swojej głowie wszystko co zdarzyło się dzisiejszego wieczoru, a Alexander rysował palcem po moich plecach szlaczki. Jego dotyk mnie uspokajał, ale w mojej głowie nadal był wielki bałagan chociaż od dobrej godziny próbowałam to wszystko logicznie posprzątać. Alfa westchnął kiedy zaczęła drżeć i przytulił mnie do siebie mocniej.

- Królewno? - zapytał cicho po raz kolejny od kiedy zostaliśmy sami - Nicoletto?

Moje imię w jego ustach brzmiało dziwnie i zapewne to spowodowało, że na niego spojrzałam. Po raz pierwszy musiałam patrzeć w dół, aby spojrzeć w jego oczy, w których widziałam ślad gniewu, ale również smutek, strach i niepokój.

- Przepraszam, po prostu ciężko mi to wszystko zrozumieć - powiedziałam zgodnie z prawdą

Wcześniejsze jeszcze dowiedziałam się całej prawdy do bracie i dlaczego wszyscy tak się go obawiali. Kiedy rodzice mi o tym opowiedzieli uciekłam z płaczem z pokoju, który wypożyczył nam Alexander na rozmowę, wprost w jego ramiona. Wziął mnie wtedy na ręce i mówiąc moim rodzicom, że porozmawiają ze mną jutro, zabrał nas do naszego apartamentu.

Okazało się, że mój brat próbował mnie zabić więcej razy niż raz i to spowodowało, że moi rodzice go wygnali, z nadzieją, że zgnije i już nigdy mi nie zagrozi. Jednak on zebrał zwolenników, pozamieniał wielu śmiertelników w wampiry i zmusił podlegające mu wilki również do takiego czynu. Następnie atakował Gniazda i Sfory, aby je podbić, jednak nie pozwalał ludziom do siebie dołączyć tylko wszystkich wyżynał.

Okazało się, że wszyscy wiedzieli, że on żyje i wszyscy się go bali, tylko ja jedna nie miałam o niczym pojęcia. Jednak nie zgadzałam się z wersją, że mój brat chciał mnie zabić, to musiała być pomyłka. Tak samo na pewno nie do końca było prawdą to, że niszczył inne Sfory i Gniazda.

Próbowałam go bronić, ale równocześnie byłam wściekła na rodziców, że nic mi do tej pory nie powiedzieli. Nic dziwnego, że rodzice Alexandra uznali, że jestem złą osobą na jego żonę, skoro kiedyś może znów zechcieć na mnie zapolować, jak uważał mój ojciec.

Wstałam szybko wyrywając się z objęć wilka, który wpatrywał się we mnie. Szybko pobiegłam do swojego pokoju, aby następnie wyjść na balkon. Nagle potrzebowałam pooddychać świeżym powietrzem. Spojrzałam w stronę linii drzew i czułam jakby mnie ktoś stamtąd obserwował. Przez chwilę wydawało mi się, że widzę sylwetkę brata, ale kiedy mrugnęła już nic tam nie było.

Padłam na kolana i znowu zaczęłam szlochać, ukrywając twarz w dłonie. Alexander ukląkł koło mnie i zmusił abym na niego spojrzała. Widziałam ból wypisany na jego twarzy z powodu tego w jakim stanie mnie widział, ale nie po chwili ten ból zakrywała maska wściekłości. Nie wiedziałam co wywołało w nim gniew, ale to raczej nie byłam jak bo z delikatnością, jakbym była jajkiem otarł moje łzy.

- Powinnaś się przespać, jutro jak wstaniesz będzie ci lepiej - powiedział z dziwnym spokojem w głosie

Nie potrafiłam zrozumieć czym zasłużyłam na to, że się tak mną zajmował. Byłam więcej niż pewna, że jestem dla niego tylko możliwością do zdobycia władzy nad moim Gniazdem bez przelewania krwi, ale dla tego powodu nie musiał się mną tak zajmować. Ponownie wziął mnie na ręce i wniósł mnie do mojej sypialni.

- Czemu tak się o mnie troszczysz? - zapytałam cicho - byłam dla ciebie wredna i nawet nie poświęciłam ci ani jednego miłego czy grzecznego spojrzenia, poza tym myślałam, że mnie nie cierpisz, tak więc dlaczego taki jesteś dla mnie?

- Bo nikt nie zasługuje na coś takiego, nawet jeśli bym cię nie cierpiał czy nienawidził to i tak nie pozostawiłbym cię samej sobie w tym stanie

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now