Bal zaręczynowy i urodzinowy Nicoletty - oczami Edgarda

5.9K 273 21
                                    

Miłego nocnego czytania :)

Stanąłem na podjeździe. Naokoło mnie stali moi ludzie, którzy już zdążyli ogłuszyć strażników bez alarmowania zebranych w środku ludzi. Tyle lat minęło odkąd ją ostatnio widziałem. Była wówczas małą dziewczynką, a dziś jest dorosłą kobietą. Planowałem poczekać, aż zasiądzie na tronie i dopiero do niej dotrzeć, ale mam już dość czekania, tym bardziej, że zapowiada się, że najpierw wyjdzie za mąż, a dopiero wtedy założy koronę naszego ojca.

Moim ludzie spojrzeli na mnie i kiwnęli głową na znak, że mogę iść, że nikt nam nie przeszkodzi. Wyśmienicie. Uśmiechnąłem się sam do siebie pod nosem i ruszyłem przed siebie.

Usłyszałem muzykę z wewnątrz, a dokładniej za dużych podwójnych drzwi. To tam była moja siostrzyczka, moja ukochana, moja przeznaczona mi przez los Jasność. Otworzyłem obydwa skrzydła drzwi i wparowałem do środka. Rozejrzałem się po zebranych poszukując tej jednej osoby. Piosenka właśnie zdążyła się skończyć i wszyscy tancerze zwrócili na mnie uwagę.

Uśmiechnąłem się do ich szeroko pokazując przy okazji swoje kły. Zebrani najbliżej mnie odsunęli się w przerażeniu. Przeniosłem swoje spojrzenie przed siebie i wówczas ją ujrzałem. Stanąłem w miejscu obserwując przepiękną czarnowłosą młodą wampirzycę. Jej szmaragdowe oczy rozszerzyły się na mój widok, a czerwone usta otworzyły się z niedowierzania.

Trzynaście lat. Trzynaście, dokładnie tyle minęło od kiedy widziałem po raz ostatni, a wówczas miała tylko osiem lat. Była małą dziewczynką kiedy ją opuściłem, jak to możliwe, że przez te lata tak wydoroślała, że zrobiła się taka kobieca, taka poważna.

Ujrzałem jak do oczu napływają jej łzy. Miałem ochotę podejść i nie pozwolić, aby chociaż jedna się zmarnowała.

- Nicoletta - powiedziałem cicho, nie mogąc powstrzymać się przed ponownym skosztowaniu jej imienia

Zauważyłem jak drgnęła, jakby zaraz miała pobiec w moim kierunku, ale wówczas stanął jej na drodze wysoki blond włosy wilk. Od razu poznałem kto to był. Miałem szansę go poznać przed samym moim wygnaniem, jak i jakiś czas po nim. On był powodem dla którego przyszedłem do siostry. Alexander, Alfa Błękitnej Sfory.

Patrzył na mnie z nienawiścią, ale on mnie mało interesował. To nie do niego dziś przyszedłem. Powód mojej wizyty teraz próbował go ominąć. Po chwili do wilka dołączyli moi kochani rodzice i ich strażnicy.

- Czego tu szukasz? Nie jesteś mile widziany - powiedział Alfa

- Przez ciebie może i tak, ale jestem gościem przyszłej panny młodej - odpowiedziałem

- Nikt cię nie zapraszał - odezwał się ostro tym razem mój ojciec

Zaśmiałem się głośno, on naprawdę myśli, że coś wskóra?

- Od kiedy to własny ojciec wyprasza, swojego jedynego syna z przyjęcia zaręczynowego swojej córki i od kiedy to brat nie może widzieć się z siostrą? - zapytałem i przeniosłem spojrzenie na Nicolette

Ona sama nagle wyrwała się z uścisku matki i ominęła mur stworzony przez Alfę i naszego ojca. Rozłożyłem ramiona w które wpadła po chwili moja młodsza siostrzyczka. Przytuliłem ją do siebie, a następnie zrobiłem obrót podnosząc ją do góry. Poczułem się znów jak dziewiętnastolatek bawiący się ze swoją ośmioletnią siostrą. Po chwili odstawiłem ją i przytuliłem twarz do jej włosów zaciągając się jej zapachem.

W końcu odsunęliśmy się od siebie na kilka centymetrów, ale wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Widziałem w jej niedowierzanie i wszechogarniającą radość. Następnie podniosłem dłoń, aby przejechać nią po włosach, policzku aż na ramię gdzie ujrzałem naszyjnik, który jej dałem przed samym zniknięciem. Przypomniały mi się moje własne słowa, a stwierdzając po jej minie pomyślała o tym samym.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now