34

9.7K 598 165
                                    

Po ty jak Silvano pokazał mi moją komnatę zaprowadził mnie do jadalni, która mieściła się w drugiej części sanktuarium. Po drodze do niej nie spotkaliśmy ani jednej żywej duszy, co mój towarzysz wytłumaczył tym, że już na pewno wszyscy są w środku. Tak jak w normalnym świecie wilki i wampiry ledwo się tolerowały, często między tymi dwoma rasami wybuchały wojny to tu tylko jeśli chodziło o jedzenie. Silvano powiedział mi, żeby się nie zdziwiła, jeśli w jadalni będzie panował chaos, bo to jest normalne.

Tak więc jak stanęłam w progu nie zamarłam tak od razu na widok co się tam działo. Tylko dopiero wtedy, gdy o mało co nie oberwałam kawałkiem mięsa w twarz. Dzięki mojemu refleksowi zdążyłam się uchylić i jak zaczarowana wpatrywałam się jak wszyscy biją się na jedzenie jak dzieci. Dosłownie, czułam się jakbym trafiła do podstawówki.

Najbardziej jednak zaskoczył mnie Christopher, który stał na jednym ze stołów i ze śmiechem rzucał się z jakimś chłopakiem sałatą. Silvano zachichotał, a następnie na jego twarz wystąpiła powaga. Puknął dwa razy swoją laską i w pomieszczeniu wszyscy zamarli ze wbitymi spojrzeniami w naszą dwójkę.

Następnie szybko zaczęli po sobie sprzątać, a Christopher przepychał się w moją stronę.

- W takim razie ja cię tu zostawię Nicoletto i powodzenia - uśmiechnął się do mnie starzec a następnie wyszedł

Jego miejsce prawie od razu zajął Christopher z szerokim uśmiechem. We włosach miał nadal resztki sałaty.

- A jednak przyszłaś, myślałem, że się wycofasz i zostaniesz w swojej komnacie.

- Dlaczego miałabym to zrobić?

- Jesteś księżniczką, następczynią tronu, czemu miałabyś jeść posiłek z pospólstwem - zaśmiał się

Uniosłam brew do góry. Czyli takie mieli o mnie zdanie. Ominęłam Christophera i ruszyłam przez morze wilków i wampirów stronę miejsca, gdzie strzelałam, że wydawali posiłek. Oczywiście wilk poszedł za mną.

- Ej księżniczko nie obrażaj się na mnie. Żartowałem tylko, nie bądź taka sztywna - powiedział wilk, kiedy się ze mną zrównał

Kolejny samiec Alfa, w kolejnym środowisku naturalnym. Westchnęłam.

- Nie jestem obrażona, chcę tylko coś zjeść i wziąć się do roboty, aby jak najszybciej wrócić do domu - powiedziałam idąc dalej

Kiedy zbliżyłam się do kucharek, a jedna z nich mnie zobaczyła i zaczęła panikować. Uśmiechnęłam się do niej najsłodziej jak potrafiłam i złapałam przez stół jej dłonie, które się trzęsły.

- Hej spokojnie, nie ma co się denerwować. Jestem Nicoletta, a ty? - zapytałam wampirzycę

- Gussie, Wasza Wysokość - powiedziała schylając głowę

- Nie, nie, jestem Nicoletta i nie bój się na mnie patrzeć - kiedy kobieta podniosła wzrok zauważyłam jak na usta występuje jej nieśmiały uśmiech - Ja Nicoletta, ty Gussie, powtórz.

- Ty Nicoletta, ja Gussie - powiedziała cicho

- Widzisz, nie ma powodu do strachu - następnie spojrzałam na resztę kucharek, które wpatrywały się w mnie jakby nie mogły uwierzyć własnym oczom czy uszom - a wy, jak się nazywacie?

Usłyszałam pięć różnych imion, które powtórzyłam sobie w myślach, próbując zapamiętać. Następnie zerknęłam przez ramię, bo w pokoju zrobiło się dziwnie cicho i znów ujrzałam, że wszyscy się we mnie wpatrują z ciekawością. Poczułam się nieswojo pod tyloma nieznanymi spojrzeniami, więc znów spojrzałam na Gussie.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now