37

8.9K 523 56
                                    


Następne dwa tygodnie minęły bez żadnych ciekawych przygód. Wstawałam rano albo inaczej, byłam budzona na małą rozgrzewkę, dziesięć okrążeń. Szłam na śniadanie i jadłam je najdłużej jak się dało, aby wszyscy inni wyszli z jadalni, bo tylko wtedy nie wychodziłam z tłumem, Wanda zawsze wtedy patrzy na mnie z irytacją, ale nie zostawia mnie samej. Potem idę na trening wytrzymałościowy, kolejne okrążenia, podciągania, brzuszki i inne dziwne rzeczy jakie wymyśli Christopher. Obiad, który działa tak jak śniadanie. Kolejny trening tylko tym razem uczą mnie bardziej posługiwać się bronią. Kolacja, jedyny posiłek, który zjadam szybko, by mnie nikt nie zaciągną, ani nie namówił na spędzenie w ich miejscy relaksu. Ja natomiast uciekam do wielkiej biblioteki i przeglądam księgi szukając czegoś interesującego na temat mojej przeszłości.

Czasami wtedy towarzyszy mi Wanda albo Christopher, jednak nudzi ich to siedzenie między starymi tekstami, więc wychodzą i zostawiają mnie samą. Nie mam im tego za złe, jestem przyzwyczajona do samotności i nawet dobrze się wtedy czuję. Po całym dniu bycia w centrum uwagi, siedzenie samej, zapomnianej było kojące.

Dziś nie było inaczej. Zjadłam szybko kolację i właśnie miałam wychodzić szybko z jadalni, kiedy zostałam zaczepiona przez trzech wojowników. Cała trójka była wysoka, a ich napakowane ramiona były wielkości mojej talii. Przy większości mężczyzn w Stowarzyszeniu czułam się malutka, na szczęście nie byłam jedynym takim chucherkiem.

- Księżniczko, Nicoletto... Jasność? - zapytał jeden używając oczywiście wszystkich określeń, co w sumie tu było normalne - nie wiem jak wolisz by cię nazywano, więc...

- Nicoletta, no ale dobra, o co chodzi? - zapytałam jakbym dobrze nie wiedziała

- Dzień w dzień po kolacji znikasz. Wraz z chłopakami mamy wrażenie, że niezbyt przepadasz za nami, za swoimi wojownikami - i znów ta sama śpiewka. W ciągu minionych dni słyszałam to bardzo dużo razy - pomyśleliśmy, że zaprosimy cię osobiście abyś spędziła z nami czas i nas lepiej poznała.

- Bardzo bym chciała, ale mam dużo pracy domowej, zaległości w wiedzy o moich wcześniejszych wcieleniach. Tak więc wybaczcie - powiedziałam, próbując ich minąć, ale nie pozwolili mi na to

- Możesz przecież sobie zrobić dzień przerwy - powiedział dziewczyna, która do nas teraz dołączyła - chyba, że dla pani Jasności jest to poniżające, aby spędzić czas ze swoimi wojownikami.

Zagryzłam wargę. Nie chciałam, aby wyglądało to tak, że uważam ich za gorszych od siebie i nie wartych marnowania czasu. Jednak ja naprawdę nie chciałam iść do tej ich strefy relaksu, to nie było miejsce, w którym bym się dobrze czuła.

Po słowach dziewczyny zebrało się wokół mnie więcej osób, każda czekała na moją odpowiedź. Większość nich była sierotami, które nie miały gdzie pójść i Stowarzyszenie dało im dom i cel w życiu. Jednak mała garstka wojowników dołączyła tu, bo naprawdę wierzyła w Jasność, we mnie. Gdybym teraz powiedziała im, że nie chcę spędzać z nimi czasu, mogli by uznać, że zmarnowali tylko życie dla pustej i egoistycznej księżniczki.

- Ja... - zaczęłam, ale wtedy przepchał się do mnie Christopher i położył dłonie na moich ramionach uciszając mnie

- Wybaczcie, ale Nicoletta ma dziś wieczorem napięty grafik. Niedługo czeka ja spotkanie z resztą Mistrzów i musi się do niego dobrze przygotować.

Podziękowałam mu w duchu. Jednak wilczyca, która zabrała przed chwilą głos spiorunowała go wzrokiem i dalej kontynuowała swoją namowę.

- Wydaje mi się, że Jasność bardzo dobrze wypadnie przed Mistrzami, jakby nie było są w nią zapatrzeni jak w obrazek, w sumie jak reszta z nas. Chris mógłbyś jej trochę odpuścić i pozwolić się zabawić.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now