Opowiadanie Uzupełniające Część VI

4.6K 315 13
                                    

Stałem przed lustrem i sprawdzałem czy mój wygląd jest idealny jak zawsze. Za chwilę miał się zacząć bankiet na cześć naszego gościa, a w czasie zebrania Nicoletta przeszła samą siebie. Gdybym nie wiedział lepiej pomyślałbym, że przy stole siedział jej ojciec, tylko w damskiej i młodszej wersji. Była bardzo charyzmatyczna i pomysłowa, przedstawiła tyle ciekawych propozycji współpracy, że nawet ja byłem zaskoczony, a Philip... Philip był nią zauroczony. Nic dziwnego, moja wspólniczka potrafiła oczarować każdego.

Właśnie poprawiałem krawat kiedy bez pukania do mojego pokoju wpadł Teo, a za nim Melody. Miałem już im przypomnieć, że się puka, ale nie zdążyłem powiedzieć ani słowa. Obydwoje byli już przebrani, ale wyglądali jakby mieli dla mnie złe wiadomości.

- Jest z nią źle. Ona... ona chyba myśli, że Edgar ją prześladuje - powiedziała Melody

- Skąd to wiesz?

- Szłam właśnie do niej by zobaczyć czy potrzebuje mojej pomocy, kiedy byłam pod jej drzwiami usłyszałam jak mówi do kogoś, myślałam, że z kimś rozmawia, ale wówczas powiedziała „błagam Edgar, zostaw ich w spokoju". Ona ma chyba jakieś zwidy, to całe zdarzenie... ona myśli, że on nas skrzywdzi jeśli będziemy blisko niej. Mówiła coś o tym, żeby dał jej czas, że musi wszystko poukładać i do niego wróci, cokolwiek to znaczy.

- Ona chce się zabić - powiedziałem bardziej do siebie niż do nich

- Powinniśmy byli się domyśleć, że ta śmierć odbije się na jej psychice. Te wszystkie koszmary, obawy przed ciemnością, rzucanie się w wir pracy, aby nie mieć możliwości myślenia o czymkolwiek innym...

Melody mówiła dalej, jednak ja jej już nie słuchałem. Przed oczami pokazało mi się wspomnienie kiedy to Nicoletta patrzyła na mnie z błaganiem w oczach, a następnie wbiła w siebie ten dziwny kołek. Kiedy to on zabłysnął odbierając jej życie, kiedy to ostatkiem sił trzymała się życia, aby upewnić się, że jej brat nie żyje. Ten jej ostatni uśmiech zabarwiony krwią, jej ostatnie słowa.

Nie, nie, nie! Nie zrobi mi tego znowu, nie pozwolę jej. Wtedy nie miałem na to wpływu, ale teraz mam.

Ruszyłem do wyjścia ignorując nawoływania Teo i Melody, co chwilę odtwarzając sobie w głowie moment jej śmierci, aby po chwili znów sobie przypomnieć negocjacje z Jasnością. Kiedy znów usłyszałem jak zaciąga się powietrzem, jak jej serce ponownie zaczyna bić, myślałem, że zostałem obdarowany najwspanialszym darem. Nawet kiedy potem mnie odrzuciła i odtrącała, byłem w pewnym stopniu szczęśliwy. Może nie chciała ze mną być, co bolało cholernie mocno, ale żyła, oddychała, a teraz znów pragnęła powtórzyć to wszystko, tyle tym razem nie udałoby mi się jej przywrócić do życia, byłem tego pewien. Bo nawet jeśli istniała jakaś szansa, że Jasność czy ktokolwiek inny wysłuchał by moich modłów to tym razem Nicoletta nie zgodziłaby się wrócić.

Kiedy dotarłem już do drzwi jej sypialni bez pukania wszedłem do środka i zastałem Nicolettę stojącą w sukni wieczorowej przed lustrem. Odwróciła się do mnie z otwartymi ustami, które miała pomalowane na tak ciemny czerwony kolor, że był prawie czarny. A jej zielone oczy były pełne strachu, który prawie od razu przekształcił się w ulgę, następnie w złość i w coś co widziałem przed samą jej śmiercią, w uczucie, które według jej słów już nie istniało. Po chwili jednak zniknęło za kurtyną jeszcze większej wściekłości.

Wampirzyca skrzyżowała ramiona na piersi.

- Powtórka z rozrywki? Pamiętam jak już kiedyś ci mówiłam, że powinieneś pukać, na co ty odparłeś, że jesteś u siebie w domu i nie musisz pukać, czy coś w tym stylu. Jednak pragnę ci przypomnieć, że jako twoja wspólniczka i jako król mam prawo do prywatności i chociaż jednego miejsca, nawet w twoim domu gdzie nie będziesz wpadał jak jakiś dzikus. A gdybym nie była jeszcze ubrana? Co by na to powiedziała twoja narzeczona? - warknęła ostatnie dwa zdania, chociaż przy ostatnim słowie głos jej zadrżał

Przed oczami mignął mi obraz jej ciała kiedy była ubrana tylko w bieliznę. Szybko jednak odegnałem to wspomnienie pozwalając, aby we mnie również zapłonął płomień wściekłości.

- Masz rację, to powtórka z rozrywki, jak to nazwałaś, tyle że tym razem wiem na pewno, że chcesz mnie opuścić.

Nicoletta momentalnie zbladła i zamrugała zdziwiona powiekami.

- Co masz na myśli? - zapytała słabo

- Melody ciebie słyszała, jak mówisz sama do siebie, że niedługo wszystko poukładasz i wrócisz do niego. Jak wymieniłaś jego imię, jak błagałaś go, aby zostawił nas w spokoju.

- Nic nie rozumiesz - powiedziała bardzo cicho

- To mi wytłumacz! Nie jesteś sama, nie musisz ukrywać przed nami swoich problemów. Proszę Nic, porozmawiaj ze mną, zawsze tu jestem dla ciebie.

Wampirzyca zadrżała. Spojrzała mi prosto w oczy, wcześniej patrzyła w bok, były one pełne łez.

- Kiedy zrozumiecie, że ja was nie potrzebuję? Poradzę sobie ze wszystkim sama.

- Pierdolisz Nic - warknąłem tracąc resztki swojej samokontroli - z dnia na dzień marniejesz. Nie widzę w tobie już tego światła, które towarzyszyło wcześniej tobie na każdym kroku.

- Ja umarłam - wrzasnęła tak głośno, że aż za trzęsły szyby w oknach - umarłam - powtórzyła już ciszej - i powróciłam inna. Tamta dziewczyna, tamta osoba, którą znałeś i kochałeś odeszła, a jej miejsce zajęła osoba, której nie obchodzą już rozkosze tego świata. Dostałam nowe zadanie, a kiedy już spełnię nic więcej nie będzie mnie tu trzymać.

- Nawet nie waż się tak mówić! Przysięgłaś chronić swój lud jako ich król, obiecałaś, że będziesz się nimi opiekować, aż w końcu będziesz mogła oddać tą pieczę swojemu następcy. Poza tym obiecałaś coś jeszcze mi i swoim przyjaciołom, że już nigdy nie zrobisz czegoś takiego.

- A co ci tak nagle zaczęło na tym zależeć? Z tego co wiem kiedyś zależało ci tylko na powiększeniu swojego terytorium. Proszę, spełniłeś swoje marzenie, jesteś władcą wilków i wampirów, ja ci jestem teraz potrzebna tylko do zawarcia porozumień z innymi Sforami i Gniazdami, a po wszystkim możesz spokojnie zająć się tym sam. Będziesz bezpieczny, wszyscy będziecie bezpieczniejszy kiedy odejdę.

- On nie żyje Nic! Twój brat umarł, a tobie po tym wszystkim coś się poprzestawiało w głowie - wypaliłem zanim zdążyłem ugryźć się w język

Jej oczy rozszerzyły się momentalnie, a następnie je zmrużyła.

- Uważacie, że zwariowałam? Że to sobie wszystko wymyśliłam? To wszystko... - nagle zamilkła i spojrzała za swoje ramie, prosto na lustro

Zaczęła drżeć.

- Nicoletto... - zacząłem spokojnie, ale spojrzała na mnie z pustką wypisaną na twarzy

- Alexander, ja nie chcę się zabić. Chcę odejść, chcę zniknąć. Chcę, aby świat o mnie zapomniał. Wiem, że to egoistyczne, ale ja po prostu chcę w końcu spełnić swoje marzenia. Spełniłam już marzenia swojego ojca, Stowarzyszenia, moich poddanych i nawet mojego brata.

- A co z nami? Z twoimi przyjaciółmi, zastawisz nas tak po prostu?

- A zostawiam was w jakiejś kiepskiej sytuacji? - zapytała zrezygnowanym tonem - Melody zeszła się z Teo, znalazła swoje miejsce na świecie, Wanda znów należy do Gniazda, ma nowy cel w życiu, Chris może powrócić do Stowarzyszenia jako kandydat na Mistrza albo zostać w twojej Sforze, bo się w końcu pogodziliście. A ty... a ty jesteś z Jessicą, zaręczyliście się, planujecie wspólnie życie. Każdy z was jest szczęśliwy, bezpieczny i ja już nie jestem wam potrzebna.

Otworzyłem usta, aby jej powiedzieć, że nikt nie jest szczęśliwy, nie wtedy gdy widzą co się z nią dzieje, ale ona tylko pokręciła głową. Spojrzała w lustro, poprawiła włosy i ominęła mnie idąc do drzwi. Ja natomiast zostałem w miejscu i patrzyłem na jej odbicie w lustrze. Wychodząc spojrzała jeszcze na mnie i uśmiechnęła się lekko.

- Dziękuję, że jak zawsze mnie rozumiesz.


Trochę mnie nie było (proszę niczym nie rzucać), ale chyba mogę zaryzykować mówiąc, że powróciłam i nie odejdę dopóki tego nie skończę. Tak więc... kto tęsknił? Oczywiście nie za mną, ale za OU? :D

Co sądzicie o tej części? Piszcie śmiało, ja wracam do pisania VII części ;) Do przeczytania i buziaki :*

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now