23

12.7K 817 24
                                    

Kiedy wychodziłam z garderoby w pełni ubrana, w jedną z licznych sukienek, które tam wisiały, słyszałam, jak Alexander bierze jeszcze prysznic. Odetchnęłam z ulgą, że nie zostanę z nim przez najbliższy czas sam na sam. Po wcześniejszym wyznaniu czułam się trochę niekomfortowo. Co mi było z tego, że zapytałam się o jego byłe? Jedynie to, że zrobiło mi się miło, że z żadną inną nie spał wspólnie w łóżku. W ogóle to nie wiem nawet czemu mnie to ucieszyło, nadal miałam do Alfy mieszane uczucia. Nie wiedzieć czemu na usta wypłynął mi szeroki uśmiech. Taka mała głupia rzecz, a tak bardzo cieszyła.

Z uśmiechem weszłam do stołówki, która jak zwykle o tej porze była pełna głodnych wilków. Szłam dalej przed siebie do stolika, przy którym siedzieli już bliźniacy, Amanda i dwójka nieznanych mi wilków. Kiedy zauważyli, że się zbliżam wstali i ruszyli w moją stronę, albo raczej w stronę wyjścia, bo kiedy mnie mijali trącili barkami. Jeden z jednej strony, drugi z drugiej. Odwróciłam się za nimi, ale nie zaszczycili mnie już swoimi spojrzeniami.

Podeszłam do stolika i zajęłam miejsce naprzeciwko Amandy, która patrzyła za mnie. Popukałam w stolik, aby zwrócić na siebie jej uwagę, spotkało się to z wymaganym skutkiem.

- Kto to?

- Victor i Xander, synowie Alfy Sfory Naparstnicy. Przyjechali wczoraj wieczorem, aby spotkać się z Alexander - odpowiedział Teo - mają zostać przez kilka dni, a następnie złożyć raport swojemu ojcu, a ten zdecydować czy warto być naszym sojusznikiem.

- Sfora Naparstnicy? Czy to aby nie tak, która najczęściej zdradza sojuszników? - zapytałam zdziwiona, że Alexander chciał z kimś takim współpracować

- Zdradzając, jak to określiłaś, w momencie, kiedy uznają, że sojusz nie ma już sensu - powiedział Leo

- Zachowują się tak jak kilka dni temu wasz Alfa? - zapytałam prostując się na krześle

- Zabawne - zaśmiał się ponuro Leo, a następnie zbliżył się do mnie i wyszeptał - jeśli nie chcesz, aby stało ci się coś złego, lepiej nie obrażaj Alfy w Sali pełnej jego ludzi

Rozejrzałam się zdezorientowana i zauważyłam, że wszystkie pary oczu są wbite we mnie, a połowa ich zabijała mnie spojrzeniem. Przeszedł mnie dreszcz po plecach, ale wróciłam wzrokiem do bliźniaków. Teo wyglądał na lekko zaniepokojonego, a Leo na zrelaksowanego. Nie potrafiłam pojąć ich różnych stanów, ale nie dane było mi się nad tym zastanowić, bo wówczas ktoś położył dłonie na moje ramiona sprawiając, że podskoczyłam.

- Znów masz o mnie niefajne zdanie? - powiedział Alexander prosto do mojego ucha

Leo zachichotał i wtedy zrozumiałam czemu był taki spokojny. Wiedział, że Alexander wszystko słyszał i wiedział dobrze jaka będzie jego reakcja. To dlatego Teo był też zaniepokojony, myślał, że coś mi się stanie z tego powodu.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i odwróciłam głowę w jego stronę tak, że stykaliśmy się nosami.

- Z tego co wiem, moje zdanie na twój temat zbytnio się nie zmieniło.

Zauważyłam jak oczy mu zapłonęły.

- A myślałem, że dla dobra naszych ludzi twoje zdanie na mój temat się zmieniło.

Prychnęłam i próbowałam odwrócić głowę, ale złapał mój podbródek.

- Och królewno, damy się tak chyba nie zachowują - następnie mnie puścił i się wyprostował - musimy porozmawiać. Leo, chcę abyś załatwił sprawę, o której rozmawialiśmy wczoraj. Teo, masz za obowiązek pilnować jej wysokości, a ty Amando masz mu w tym pomóc. Za dwie godziny widzę was wszystkich u mnie.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now