53

5.5K 355 31
                                    

Edgar patrzył na mnie jakbym zadała niewyobrażalny ból. Jednak nie żałowałam tego. Nie żałowałam również tego, że w końcu wykrzyczałam całemu światu, że kocham Alexandra. Wiedziałam, że powinnam była powiedzieć to już dawno temu, ale bałam się konsekwencji, a teraz? Teraz czułam potrzebę wygłoszenia tego całemu światu.

Mój brat po chwili milczenia znów się do mnie uśmiechnął.

- Nic nie szkodzi, że kochasz tego kundla, bo wystarczy, żebyś chociaż trochę mnie kochała, a niedawno udowodniłaś, że nie ważne co zrobię, ty i tak będziesz mnie kochać.

Zaczął iść w moim kierunku.

- Słyszałeś o takim stwierdzeniu, że od miłości do nienawiści jest jeden krok? Ja go w końcu zrobiłam.

- Zabiłem na twoich oczach naszą matkę, już wtedy krzyczałaś, że tego pożałuję, ale ani razu nie powiedziałaś, że mnie nienawidzisz, bo prawda jest taka, że nie potrafisz. Ty i ja jesteśmy sobie przeznaczeni od samego początku. Naszym obowiązkiem jest siebie kochać i być w końcu razem - nagle zmaterializował się przede mną - nie ważne jak bardzo byś się zarzekała, że mnie nienawidzisz, zawsze w twoim sercu będzie odrobina miłości do mnie, a to mi wystarczy, aby wypełnić nasze przeznaczenie.

Następnie złapał mnie za ramiona i ugryzł mnie tam gdzie było oznaczenie Alexandra. Poczułam jak zaczyna mnie ono palić. Z moich ust wyrwał się krzyk. Musiałam go powstrzymać. Jednak ból był tak wszechogarniający, że nie potrafiłam. Kiedy w końcu mnie puścił upadłam na ziemię, dość blisko krawędzi. Spojrzałam w górę na mojego brata, który uśmiechał się pokazując kły zabarwione moją krwią.

- Widzisz, mówiłem, że wystarczy odrobina miłości do mnie, aby zniszczyć poprzednie oznaczenie.

- Mówiłeś, że ja muszę cię jeszcze oznaczyć, aby wyszło na twoje - powiedział słabo - a ja nigdy tego nie zrobię.

- Och siostrzyczko, wystarczy, że ugryziesz mnie w odpowiednim miejscu, a do tego nie trudno będzie cię zmusić.

Wymacałam za swoimi plecami krawędź wzniesienia.

- Będzie dość trudne, jeśli będę martwa - powiedziałam, a następnie pozwoliłam, aby moje ciało poleciało za krawędź

- Nie! - wrzasnął mój brat i spróbował mnie złapać

Na szczęście nie zdążył i moje ciało pomknęło na spotkanie ze śmiercią.

Znajdowałam się w przestrzeni, którą spowijała gęsta mgła. Nie widziałam podłoża, ale czułam, że po czymś stąpam, a kiedy spojrzałam w górę widziałam tylko nicość. Znałam to miejsce, śniło mi się wiele razy. Gdybym ruszyła przez siebie doszłabym do złotego lustra i spotkała Edgara, który jak zwykle powie, że będę jego. Jednak tym razem czułam się inaczej.

- W końcu mogłyśmy się spotkać - powiedział głos za mną

Odwróciłam się zdziwiona i ujrzałam Katje. Jej białe włosy były splecione w warkocz, fioletowe oczy wpatrywały się w moje z powagą, a na bladych ustach był lekki uśmiech. Wyglądała bardziej dostojniej niż jej posąg w Sanktuarium.

- Jesteś Katja.

- Tak, a ty Nicoletta - powiedziała i nie wyglądała ani trochę za zdziwioną, że wiem jak się nazywa - wybacz, że cię nachodzę, ale to już ten moment kiedy możemy pozbyć się Mroku.

- Czy ja przypadkiem nie umarłam? Spadłam z takiej wysokości, że powinnam złamać sobie kark.

- Byłaś tego bardzo blisko, ale jeszcze nie nadszedł twój czas. Musisz spełnić swoje, albo raczej nasze przeznaczenie. Wyobrazić sobie, że musiałyśmy czekać aż tak długo, aby wpaść na pomysł powstrzymania raz na zawsze Mroku.

- Co to za pomysł? Jak mogę to zakończyć?

- Musisz go zabić - powiedziała bez mrugnięcia okiem

- Czy przypadkiem wy tego nie robiłyście wcześniej?

- Tak, tyle że wtedy nie wiedziałyśmy kluczowej rzeczy, Mrok i my musimy wypełnić swoje wspólne przeznaczenie, musimy się połączyć, dopiero wtedy możesz go zabić i nie powróci, bo spełni swoje ostatnie zadanie.

- Takie jak zapanowanie nad światem.

Katja westchnęła.

- Że to też musiało trafić na ciebie, jesteś taka tępa.

Otworzyłam szerzej oczy. No nieźle. Moje wcześniejsze wcielenie po mnie jeździ, do czego to doszło.

- Słuchaj mnie teraz uważnie, powiem ci krok po kroku co musisz zrobić. Tylko w ten sposób pokonasz Mrok, tylko w ten sposób nasza dusza zazna spokoju i będzie mogła udać się do miejsca w którym powinna być od początku.

Słuchałam jej uważnie, a z każdym kolejnym słowem czułam jak niewidzialna dłoń coraz bardziej zaciska mi się na sercu. To czego ode mnie wymagali było zarazem łatwe jak i trudne, ale wymagało ogromnego poświęcenia. Na koniec nie wytrzymałam i przerwałam Kajtcie.

- Co się po tym stanie Alexandrowi? A Chrisowi? Nie mogę tego zrobić nie wiedząc jakie będą konsekwencje, nie mogę ich stracić.

- Kochasz ich obu? - zapytała na co bez zastanowienia przytaknęłam - dam ci pewną radę, taką jak dali kiedyś doradcy twojego dziadka twojemu ojca. Nie wiąż się nikim kogo kochasz. Jesteś osobą, która doprowadzi do ich zguby. Ale jeśli zrobisz to co ci powiedziałam żadnemu z nich nie stanie się krzywda.

Wyciągnęła za pleców kamień o zaostrzonym końcu, kamienny kołek, który w jej dłoni świecił. Wówczas zdradziła mi koniec mojego zadania - pamiętaj, masz dwie możliwości, jednak jak wybierzesz tą pierwszą Mrok powróci, druga sprawi, że twoi bliscy będą bezpieczni, a my w końcu będziemy mogły odpocząć od nieustającej walki z Mrokiem. Wszystko teraz w twoich rękach. Powodzenia.

Wzięłam od niej kamień, a następnie wszystko zaczęło znikać. Jednak do samego końca widziałam fioletowe oczy Katji. Na koniec otworzyłam własne i ujrzałam błękitne niebo i korony drzew. Leżałam na trawie pośrodku lasu. Podniosłam się do góry czując jak szczypie mnie miejsce gdzie ugryzł mnie Edgar. Rozejrzałam się za kamieniem, który dostałam do zabicia brata, ale nigdzie go nie było.

Pokaże się w odpowiedniej chwili.

Wstałam z ziemi i rozejrzałam się wokół siebie. Pierwszy raz wiedziałam co mam robić. Pierwszy raz byłam gotowa wypełnić swoje przeznaczenie.


No i kolejny rozdział, możliwe, że do końca tygodnia skończymy to opowiadanie ;) Kilka osób pytało o maraton, ja pisałam, że się zastanowię, może zrobię, ale odpowiedź jest taka, że nie. Zostało mało rozdziałów (bardzo mało) i nie chcę ich wszystkich publikować jednego dnia. Jest jeszcze kwestia niespodzianki, którą będę chciała opublikować tego samego dnia co ostatni rozdział, żeby nie było wam tak smutno. A wiem, że będzie i to nie z powodu zakończenia opowiadania. Hahaha, teraz się główcie o co mi chodzi :D Znaczy możliwe, że nie wszystkim będzie smutno, ale no wiecie o co chodzi. Nie będzie happy endu, nie tym razem :)

Dobra koniec z tymi spoilerami, piszcie co sądzicie o rozdziale, wasze opinie, domysły itd. i do przeczytania niedługo <3

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now