55

5.6K 388 51
                                    

To rozdział dla wszystkich, którzy się zameldowali, Pani Kapitan jest z was dumna. Macie wielkiego przytulasa ode mnie <3

P.S. Proponuję o zaopatrzenie się w chusteczki wszystkim tym których bardzo łatwo doprowadzić do łez. Ja sama płakałam jak to pisałam :(

Droga zajęła nam trochę czasu, musieliśmy się przebić przez sługusów mojego brata, jednak Wanda i Teo byli niczym anioły śmierci. Z tą różnicą, że Teo był wilkiem, ale to mały szczegół. Malutki. Prawda jest taka, że nie musiałam, nawet nie mogłam nic zrobić niż iść za nimi. Raz tylko rzuciłam sztyletem trafiając w szyję wampira, który zaszedł od tyłu Wandę. Nie zabiłam go, ale moja przyjaciółka dokończyła moje dzieło obcinając mu głowę.

W końcu stanęliśmy pod dwuskrzydłowymi drzwiami, za którymi czułam obecność mojego brata. Moi towarzysze nie pozwolili mi wejść pierwszej, psując mi moje wielkie wejście, ale weszłam do sali zaraz za nimi. Moim oczom ukazał się niewielki pokoik, możliwe, że wielkości stołówki w Stowarzyszeniu. Na samy końcu stało przytwierdzone do ziemi metalowe krzesło, na którym siedział Alex z przywiązanymi łańcuchami rękoma i nogami. Na mój widok otworzył szeroko swoje złote oczy. Poczułam ochotę pobiegnięcia w jego stronę, ale wtedy ujrzałam ostrze na jego szyi.

Przeniosłam spojrzenie na osobę stojącą w ciemnościach za Alfą. Mój brat uśmiechnął się do mnie pozwalając, aby światło odbiło się od jego kłów zabarwionych wciąż moją krwią. Ścisnęłam mocniej sztylet w swojej dłoni, żałując, że nie mogę tak po prostu podejść i zabić Edgara, za to wszystko co zrobił mi, moim przyjaciołom i naszej rodzinie.

Zauważyłam kątem oka jak Wanda patrzy na mnie ze strachem i zachwytem, z drugiej strony takim samy spojrzeniem obdarzył mnie Teo. Pozwoliłam spojrzeć sobie na swoje dłonie, które wybielały jasne promienie światła. Nie zastanawiając się nad tym jednak dłużej znów spojrzałam na Edgara.

- No, no, no... Jasność w całej klasie. Przyszłaś odbić swojego wilczka, siostro? - zapytał patrząc mi w oczy

- Przyszłam dobić z tobą targu - usłyszałam dźwięki zdziwienia po swoich bokach - ja, cała ja, będę twoja, a ty wypuścisz Alfę i pozwolisz mu i jego ludziom odejść w spokoju.

- Pierwszy raz gadasz do rzeczy Nicoletto, jednak nie wiem, czy jestem pewny, że ty jesteś odpowiednią ceną za wolność Alfy i jego ludzi. Musisz zaoferować coś super. Jakby nie było, dobrze wiesz, że mi nie zależy tylko na twoim towarzystwie.

Zacisnęłam zęby w złości, ale po chwili odetchnęłam i ruszyłam w jego kierunku. Za każdym krokiem widziałam coraz dokładniej Alexa i wszystkie jego obrażenia. Znów spojrzałam mu w oczy, które płonę wściekłością. Przeniosłam spojrzenie na jego dłonie, które ściskały oparcia. Zamknęłam oczy i znów odetchnęłam, aby móc spojrzeć na brata.

- Powiedziałam, że całą siebie oddam. Zrobię wszystko co chcesz, złączę się z tobą, a z czasem możliwe, że cię też pokocham tak jak ty mnie.

- Pragnę abyś uklękła krok przed swoim wilkiem i zaczęła mnie błagać o to bym się zgodził.

Furia ogrzała mi krew w żyłach, ale starałam się nic po sobie nie poznać. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Zrobiłam to co mi kazał, uklękłam przed Alexem, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie potrafiłam na niego spojrzeć, chociaż musiałam. Edgar wiedział jak mnie ukarać za to, że próbowałam się zabić niszcząc przy okazji jego plan. Kiedy miałam na niego spojrzeć widziałam tylko złote oczy wilka, który zasłaniał mi brata.

Przełknęłam gule w gardle.

- Proszę, błagam cię bracie. Zgódź się na to bym stała się twoja. Błagam.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now