Opowiadanie Uzupełniające Część IV

4.8K 339 18
                                    

No dobra, oszukałam was, to będzie ostatnia część na dzisiaj, ale teraz tak serio xD Zapraszam do czytania :*

Siedziałem do późna w gabinecie, gdyż po tym jak Nicoletta wyszła stąd wkurzona zostałem ze wszystkim sam. Kiedy w końcu uznałem, że nie ma sensu się nad tym męczyć i będziemy musieli iść na żywioł ruszyłem do swojego pokoju, chociaż tak naprawdę nie miałem ochoty na nic innego niż pójście do mojej ukochanej wampirzycy i wtulenia się w jej miękkie ciepłe ciało.

Wyobraziłem sobie ją jak leży w łóżku, ubrana w jedną z tych swoich koronkowych koszul nocnych, które sprawiały, że krew się we mnie gotowała, a ja ledwo się powstrzymywałem przed sięgnięciem po coś więcej niż pocałunek. Jednak tym razem w mojej wyobraźni Nicoletta była gotowa dać mi wszystko co chciałem. Przez głowę przeleciały mi jej słowa, że to na mnie czekała z tym tyle lat. Sięgnąłbym wówczas po nią i...

Przekląłem sam do siebie kiedy to zaliczyłem uderzenie ze ścianą. To się stawało coraz bardziej nieznośne. Marzyłem o niej w każdej sekundzie swojego cholernego życia. Śniłem o jej ustach w nocy i innych rzeczach, a teraz perspektywa tego, że jest w moim domu w sypialni dla gości, a nie w tej którą kiedyś zajmowała sprawiało, że stawałem się coraz bardziej niecierpliwy.

Nie wiedząc nawet kiedy zawędrowałem pod drzwi jej pokoju. Zastanawiałem się chwile czy nie zapukać, czy nie spróbować z nią pogadać. Podniosłem rękę do góry. Nie! Nie mogłem, w ten sposób spalę swój plan, a Nicoletta mnie odrzuci z powodów znanych tylko sobie. Nie mogę sobie pozwolić na jakikolwiek teraz błąd. Nie kiedy coraz bardziej się ode mnie odsuwa.

Właśnie miałem zrezygnowany odejść, kiedy usłyszałem jej krzyk. Zaalarmowany nawet się nie zastanawiałem i wpadłem do jej pokoju. Leżała na łóżku, a jej głowa rzucała się po poduszkach. Z oczu płynęły jej łzy, a z ust uciekały pojedyncze jęki i krzyki.

- Nie, nie, nie - powtarzała

- Nicoletta, Nic - zacząłem ją potrząsać

Znów poczułem to samo przerażenie co rok temu, kiedy wtedy jej również śniły się koszmary.

- Zostaw go - powiedziała i dalej się rzucała - nie, proszę, nie! Edgar nie krzywdź go. Proszę.

- Nicoletta obudź się - potrząsnąłem nią mocniej

-Alex - krzyknęła budząc się i prostując

Zamarłem na chwilę. Czyżby śniła o mnie? Jednak nie teraz był moment na takie przemyślenia, nie kiedy Nicoletta patrzyła się na mnie szeroko otwartymi ze strachu oczami. Po chwili, która dłużyła się niemiłosiernie długo, przytuliła się do mnie i zaczęła się trząść. Zacząłem głaskać ją po włosach i plecach, szepcząc jej przy tym do ucha, że już wszystko dobrze, że to był tylko sen, że jestem przy niej i nie pozwolę jej skrzywdzić.

- Ty nic nie rozumiesz. Nigdy nie zrozumiesz. Tu nie chodzi o mnie. Nigdy nie będzie chodziło o mnie. On chce ciebie skrzywdzić.

- Już ciii, on nie żyje. Nikogo nie skrzywdzi.

I nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki Nicoletta się uspokoiła i odsunęła ode mnie. Wytarła dłonią oczy rozmazując przy tym swój makijaż. Wówczas pozwoliłem sobie przejechać spojrzeniem po jej ciele. Była wciąż ubrana w do samo w czym ją widziałem w gabinecie, z tą różnicą, że zdjęła buty za nim położyła się na łóżku. Ale to co najbardziej przykuło moją uwagę to jej podsunięta wyżej spódnica, ukazująca zakończenie jej pończochy, górną część uda i kawałek biodra.

Przeniosłem szybko spojrzenie na jej oczy, gdyż znów miałem problem nad panowaniem nad sobą. Boże jeśli ty tam na górze istniejesz, powiedz mi, co ja ci takiego zrobiłem, że mnie tak każesz?

- Tak, masz rację, on nie żyje - powiedziała cicho, ale tonem jakby w to nie wierzyła - to tylko głupi koszmar.

- Nie wiedziałem, że wciąż je masz. Nocowałem przecież nie raz u ciebie i nie słyszałem, aby cię one dręczyły.

- Bo nikt o nich nie wie. Nie chcę... nie chcę was tym martwić, więc jak tylko mogła poprosiłam o wygłuszenie mojej sypialni.

- Nic nie musisz sobie z tym radzić sama. Masz nas, pozwól sobie pomóc.

- Nie Alex - spoważniała i odsunęła się ode mnie, co spowodowało, że zakuło mnie serce - jestem teraz królem mojego Gniazda, nie potrzebuję niczyje pomocy.

- W ten sposób niedługo zostaniesz sama, naprawdę tego chcesz?

- Wszyscy mi wciąż zadają to pytanie, wiesz? - zapytała, a w jej oczach ukazał się ból i smutek - i zawsze odpowiadam to samo. Mój ojciec popełnił największy błąd życia otaczając się ludźmi, których kochał. Widziałeś sam co się stało kiedy dwoje z trzech osób, które kochał najbardziej na świecie zginęły. Nie chcę popełnić tego samego błędu.

- Tak więc wolisz być sama i nieszczęśliwa.

- Moje szczęście nie ma tu nic do gadania, liczy się dobro moich poddanych.

- Dostałaś drugą szansę od losu. Powróciłaś do życia i chcesz je tak zmarnować? - zacząłem podnosić głos

- Nigdy nie zrozumiesz mojej decyzji.

- To mi to wytłumacz.

Pokręciła przecząco głową.

- Nie mogę, to zbyt... zbyt ryzykowne - powiedziała i spojrzała w bok - a teraz proszę zostaw mnie samą. Idź do swojej... swojej narzeczonej. Niech nie czeka na ciebie długo.

Kiedy usłyszałem z jakim trudem i smutkiem mówiła o Jessice, prawie jej wszystko powiedziałem. Prawie się przyznałem, że to wszystko ściema i tak naprawdę kocham ją i tylko ją. Jednak po tej rozmowie zrozumiałem, że muszę się postarać jeszcze bardziej i że na pewno nie dam rady sam. Musiałem wciągnąć do swojego planu trzy inne osoby, które kiedyś były bardzo niej blisko. Może naszej czwórce uda się ją zawrócić z drogi ku samotności. Musiałem pogadać z bratem, Melody i Wandą.


A teraz kiedy już dotarliście do końca tej części piszecie to o niej sądzicie, który moment wam się najbardziej spodobał w tej części, a następnie idziecie za moim przykładem i idziecie spać. Bo wiem, że niektórzy z was mają jutro szkołę/pracę, a nie chcę abyście myśleli, że coś jeszcze opublikuję i będziecie na to czekać xD

Kocham Was i dobranoc i do przeczytania <3

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now