42

7K 416 36
                                    

Stałam pośrodku sali pełnej krzyczących ludzi. Wokół mnie panował chaos, ale ja tylko stałam i potrafiłam się wpatrywać w twarz przede mną. Uśmiechnął się do mnie szeroko, z zadowoleniem, niczym kot który właśnie złapał w swoje łapy mysz. Znałam dobrze ten uśmiech, za dobrze. Oznaczał on zwycięstwo, a to ja była nagrodą.

Jego broda i lśniące białe zęby były umazane szkarłatną krwią. Tak samo jak szyja i skóra, która była widoczna dzięki rozpiętemu guzikowi czarnej koszuli. Ona również była cała w lepkiej cieczy. Miałam wrażenie jakby czas zwolnił. Podniósł do ust dłoń i wsadził zabarwione na czerwono palce do ust wylizując je.

Serce waliło mi w piersi, ciągnęło do niego. Do moich nozdrzy dotarł zapach krwi, poczułam pragnienie podejścia do niego i również wzięcia do ust jego palców. Chciałam spróbować tej krwi, chciałam, aby zaczęła krążyć w moich żyłach. Chciałam się do niego zbliżyć i to z niego zlizać tą krew, a nie prosto z osoby do której ona należała. Pozwoliłam sobie spojrzeć w dół na martwe ciało. Było dla mnie znajome, ale mało mnie ono obchodziło.

Zrobiłam krok do przodu, kolejny, kolejny i kolejny, aż dzielił nas tylko trup u naszych stóp. Spojrzałam w jego czarne oczy, które błyszczały z radości z wygranej. Wyciągnął w kierunku mojej twarzy zakrwawioną dłoń, kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze, aby następnie dotknąć mojego policzka. Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Zbliżył twarz do mojej, tak że czułam jego oddech na skórze.

- Mówiłem ci, że w końcu będziesz moja, że w końcu otworzysz oczy i pokochasz mnie tak jak ja ciebie, że zapragniesz mnie tak samo. Od początku naszym przeznaczeniem było być razem, było być jednością, ale twoje ucieczki i zaprzeczenia były słodkie najdroższa. Dzięki temu całemu czasu kiedy to czekałem, kiedy to robiłem wszystko abyś w końcu to pojęła... ten cały czas powiększył moje pragnienie i dzięki czemu wzięcie cię teraz, sprawienie byś stała się na zawsze moja, będzie jeszcze lepsze niż by było te kilkaset wieków temu - zbliżył się jeszcze, prawie stykając swoje usta z moimi - i w końcu będę mógł cię posmakować siostro.

Jego usta opadły na moje, w tym makabrycznym pocałunku. Poczułam jak moje powieki opadają z przyjemności jaką było bycie całowaną przez niego. Coś ścisnęło moje serce, złość na samą siebie, że kazałam sobie tak długo uciekać od tej przyjemności, chociaż mogłam ją skosztować już dawno, dawno temu.

Zanim moje powieki całkowicie się zacisnęły usłyszałam krzyk. Nie mojego brata, nie Mroku, nikogo z sali, w której przed chwilą zrobiło się cicho, tylko mój. Mój głośny przerażony wrzask, pełen bólu, pełen...

- Nicoletta!

Obudziłam się z krzykiem na ustach. Mój wzrok był zamglony, w panice wstałam na obie nogi i ruszyłam przed siebie. Zostałam złapana, objęta w pasie przez napastnika. Na oślep uderzałam w jego ramiona, kopałam po nogach. Rzucałam się na wszystkie strony.

W pewnym momencie padłam na łóżko, a jego ciężar mnie do niego przygwoździł. Rzucałam się wciąż i wymachiwałam dłońmi, dopóki nie złapał mnie za nadgarstki i jedną ręką przytrzymał nad głową. Swoje nogi splótł z moimi abym nie mogła go z siebie zrzucić, a wolną dłonią złapał za podbródek zmuszając bym spojrzała na niego.

Zauważyłam błysk złota. Moje serce w jednej chwili się zatrzymało, aby w następnej zacząć znów mocniej i szybciej bić. Niemożliwe. On nie mógł tu być, a nawet jeśli to jak mnie znalazł? Czemu nie poczekał? Czemu się fatygował.

Zaczęłam mrugać powiekami, aby przegonić mgłę. Pragnęłam go zobaczyć, przekonać się czy jest taki przystojny jak pamiętałam. Chciałam powiedzieć coś, cokolwiek, ale żadne słowa nie wyszły mi z ust. W końcu to on się odezwał a dźwięk jego głosu odegnał mgłę.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now