40

8.6K 456 87
                                    

WAŻNA KWESTIA. Od ostatnich kilku postów lecą nie fajne hejty. Nie wiem czy są one skierowane pod moim adresem czy bohaterów, ale byłabym wdzięczna gdyby nie były one pisane niecenzurowanymi słowami. Rozumiem, że możecie mieć mi za złe sposób w jaki piszę, ale chcę po raz kolejny podkreślić. Dobra Krew to jest MOJE opowiadanie. To JA decyduję co tu się będzie działo i w jaki sposób. To są MOJE decyzje co będzie robić główna bohaterka i z kim, wy możecie najwyżej podrzucać mi pomysły, a nie przez wulgaryzmy próbować mnie zmusić do własnej woli. Informuję również, że od tej pory każdy taki komentarz będzie kasowany, a takim osobą mam tylko jedną rzecz do powiedzenia: Jak się nie podoba, to nie czytaj. Nikt cię nie zmusza. Dziękuję, za uwagę i zapraszam teraz do rozdziału i do notki na końcu.


Akurat trwały treningi, kiedy szliśmy na spotkanie. Po moich bokach byli Wanda i Christopher, a ja czułam się jakby to był pochód skazańca. Wojownicy na około nas przestawali ćwiczyć i bezwstydnie się we mnie wpatrywali. Ktoś by powiedział, że jako następczyni tronu powinnam być przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi, ale zawsze to nienawidziłam.

Kiedy znaleźliśmy się dwadzieścia metrów od jadalni zwolniłam, aż w końcu stanęłam. Moi towarzysze zatrzymali się i spojrzeli na mnie z pytaniem. Nie mam czego się bać, nie raz mi to mówili, ale co mogłam poradzić? Jestem tchórzem. Do tej pory cały czas miałam wątpliwości związane z tym czy aby na pewno ja jestem Jasnością. Głupie sny nie były dowodem, że jestem wyjątkowa, równie dobrze mogłam być nienormalna, tak jak mój brat. I tego właśnie się obawiałam, że stanę przed nimi i powiedzą mi, że to nie ja, albo co gorsza, że nie chcą takiej Jasności.

Christopher wyciągnął do mnie dłoń. Spojrzałam mu w oczy, a na jego usta wystąpił uspokajający uśmiech.

- Będziemy z tobą.

Z wahaniem złapałam go za rękę i ruszyłam dalej. Przed samym otwarciem drzwi wzięłam głęboki oddech. Na spokojnie, wszystko będzie dobrze. Wanda i Christopher nie pozwolą mi zrobić krzywdy. Prawda?

Weszłam do środka i ujrzałam, że większość stołów zostało zepchniętych pod ściany, oprócz trzech, które zostały złączone. Osiem głów zwróciło się w moją stronę, wszyscy byli ubrani w ciemno zielone płaszcze. Trzy kobiety i pięciu mężczyzn, cztery wampiry i tyle samo wilków, każdy w innym wieków, ale wszyscy starsi ode mnie. Na mój widok wszyscy stali. Silvano uśmiechnął się do mnie.

- Prosie usiądź o Pani Jasności - na dźwięk tytułu przeszedł mi po plecach dreszcz

Zajęłam miejsce po drugiej stronie złączonych stołów. Christopher i Wanda usiedli po moich bokach. Kiedy wilk zajął swoje miejsce spojrzałam na niego i zorientowałam się, że wciąż trzymam go za rękę. Spojrzałam się znacząco na nasze złączone dłonie i przy okazji ścisnęłam jego rękę. Zauważyłam błysk w jego oku, kiedy kiwnięciem głowy zakomunikował mi, że nie przeszkadza mu to. Wówczas odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Mistrzów.

Cała ósemka wpatrywała się we mnie jak w obrazek i dopiero po chwili spojrzeli na siedzącą po mojej lewej wampirzycę. Jedna z nich, wilczyca z białymi ze starości włosami zmrużyła oczy.

- Co ona tu robi? To zamknięte spotkanie, wystarczy, że muszę tolerować na nim opiekuna, po co jest jeszcze ona? - warknęła

- Izabela spokojnie. Podejrzewam, że niedługo zostanie to wyjaśnione - powiedziała wampirzyca z rudymi włosami - Jasność, mogłabyś nas wtajemniczyć?

Spanikowałam, na szczęście Christopher był koło mnie i się odezwał za mnie.

- Zanim zaczniemy chciałbym powiedzieć, że ta oto księżniczka nie lubi jak ją się nazywa Jasnością. Jest to Nicoletta i tak sobie życzy by do niej mówiono, prawda? - spojrzał na mnie, na co przytaknęłam kiwając głową - Następnie, Nicoletta życzy sobie, aby Wanda była razem z nią.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now