43

6.8K 446 8
                                    

Samochód zajechał pod posiadłość. Spojrzałam na dom w którym się wychowałam, był oświetlony, a przy wejściu stały wielkie donice z krzakami róż. Nawet był wyłożony czerwony dywan, tak, że jak tyko otworzyli mi drzwi to na niego stanęłam. Rodzice bardzo się postarali w tym roku, w sumie co mnie to dziwi, nie świętowali ze mną urodzin od czterech lat. Zrobiłam kilka kroków do przodu kręcąc się wokół własnej osi. Drzewa i ogród również był oświetlony.

Spojrzałam na Melody i Wandę, które wysiadły za mną i również nie potrafiły się powstrzymać przed rozglądaniem się z zachwytem po okolicy. Dopiero po chwili ta pierwsza zwróciła na mnie uwagę i podeszła do mnie poprawiając mi diadem na głowie. Kiedy wsiadaliśmy do auta Chris zatrzymał mnie i mi wręczył, nie miałam zielonego pojęcia skąd go wytrzasnął, ale był to mój królewski diadem, który zakładałam zawsze na tego typu okazje.

Melody cofnęła się o krok i przyjrzała się mi uważnie oceniając mój wygląd. Miałam na sobie zieloną sukienkę odciętą pod biustem i rozchodzącą się swobodnie ku dołowi, który był biały. Do tego miałam białe buty na obcasie, niestety zakryte przez długą suknię, ale kiedy wirowałam w kółko to były odrobinę widoczne. Oprócz diademu i mojego złotego serca nie miałam żadnej biżuterii, a włosy rozpuszczone i zakręcone w delikatne fale.

- Pięknie wyglądasz - powiedziała wilczyca i rozciągnęła w uśmiechu swoje pomalowane na czerwono usta

Melody była ubrana w błękitną sukienkę, ale ta jej sięgała do kolan. Wanda również miała taką krótką, gdyż obie uznały, że nie zaszkodzi być przygotowanym i miały przypięte do ud noże, które rozkloszowane spódnice zakrywały. Wampirzyca dołączyła do nas z zarozumiałym uśmieszkiem.

- No, no. Nic dziwnego, że jesteś taką sierotą skoro przez całe życie mieszkałaś w czymś takim - powiedziała pół żartem

Wywróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się do niej wystawiając język. Chris, który był za nią objął ramionami obie dziewczyny i spojrzał mi w oczy. Ujrzałam w nich ten sam błysk co wcześniej, gdy tylko wyszłam gotowa z pokoju.

- Gotowa?

Poczułam jak niewidzialna dłoń ściska mój żołądek. Miałam dziwne przeczucie, że coś złego się stanie dzisiejszego wieczoru, ale również chciałam jak najszybciej wejść do środka, aby zobaczyć zapewne rozwścieczone złote oczy Alfy Sfory graniczącej z moim Gniazdem. Pokiwałam lekko głową powstrzymując drżenie dłoń. Chris uśmiechnął się do mnie i podał mi ramie, aby wprowadzić mnie do środka.

Drzwi otworzyli nam strażnicy, a za nimi ujrzałam ciąg dalszy czerwonego dywanu, tylko tam był jeszcze obsypany płatkami róż. Naprawdę nie próżnowali planując ten bal. Szliśmy całą czwórką po ścieżce prosto do sali balowej. Kiedy stanęliśmy pod drzwiami nabrałam głęboko powietrza do płuc, a kiedy się otworzyły, do moich uszu dotarły słowa zapowiadające moje przybycie.

Stając u szczytu schodów znów poczułam się jak mała dziewczynka, która od zniknięcia brata była w centrum uwagi. Znów miałam osiem lat i chciałam się wycofać, ale tym razem nie byłam sama. Puszczając Chrisa ruszyłam do przodu unosząc głowę wysoko i przywołując na usta najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać.

Po mnie została zapowiedziana moja obstawa i chociaż od kiedy drzwi się otworzyły było cicho to na imię i nazwisko Chrisa przez tłum przebiegł szept zdziwienia. Nie wielu wiedziało o tym, że młody Alfa Błękitnej Sfory ma brata, a ci co już wiedzieli to mieli również informacje, że został on kiedyś wygnany, więc na pewno byli wielce zdziwieni widząc go teraz w towarzystwie narzeczonej jego brata. Chociaż szczerze mówiąc nie wiedziałam czy wciąż mogę się nią nazywać, nie po tym jak zniknęłam. Nie wiedziałam czy Alexander będzie jeszcze chcieć mieć ze mną coś wspólnego, czy w ogóle tutaj będzie.

Dobra Krew - w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now