20. (+)

1K 44 0
                                    

Pov Karla

Chciałam prowadzić lekcje, ale wiadomości, które dostawałam na grupie zaczęły mnie wkurzać. Tak jak napisałam poszłam do ławki Mariki i zabrałam jej telefon z ręki. Skierowałam się do biurka. Słodka jest jak się denerwuje. Zauważyłam, że dziewczyny schowały telefony, dlatego nie zabrałam im. Jako nauczyciel muszę być fair z innymi. Po niecałych trzech minutach ZNOWU dostałam wiadomość. Spojrzałam na dziewczyny. Oprócz Mariki to cała trójka pisała na telefonach. Przeczytałam co tam napisały. Ally musiała mnie zauważyć, jak na nie patrze. Za dziesięć minut dzwonek, więc im odpuszczę. Przez ten czas sprawdzałam jeszcze listę obecności i karty pracy klas pierwszych. Zostały mi tylko pięć prac, ale sprawdzanie ich przerwał mi dzwonek. Zaczęłam pakować wszystkie potrzebne rzeczy do domu. Wreszcie weekend. Sobotę spędzę przyjemnie w towarzystwie Mariki, a w niedziele z dziewczynami. Zapowiada się fajnie. Nikogo nie było już w klasie. Z Mariką umówiłyśmy się tam, gdzie rano. Właśnie wyszłam ze szkoły i kieruje się do mojego cudeńka czarnego Kia Stinger.

Po pięciu minutach byłam na miejscu. Mariki i Lauren jeszcze nie było. Czekałam na nie dziesięć minut i dalej nie było ich. Zmartwiona zadzwoniłam do Mariki, ale niestety nie odbierałam. Potem zadzwoniłam do Lauren. Odebrała po trzech sygnałach.

„ - Gdzie jesteście? Dlaczego Marika nie odbiera telefonu?"

- ,,Przyjdź do szpitala North Shore Medical Center. Wszystko tobie wytłumaczę na miejscu."

- ,,Za dziesięć minut będę."

Tak jak powiedziałam. Po kilku minutach byłam pod szpitalem. Ręce trzęsły mi się ze strachu. Wysiadłam z samochodu i skierowałam się do wejścia. Tam czekałam na mnie Lauren. Miała całą twarz w łzach.

- Co się stało? - spytałam

- Marikę potrącił samochód. Przechodziłyśmy przez ulice. Marika rozmawiała w tym czasie przez telefon. Ja zdążyłam przebiec na drugą stronę, a ona nie. Lekarz powiedział, że ma połamane żebra i przebite płuco, złamaną nogę, wstrząśnie mózgu. Jest w ciężkim stanie. Operują ją. - po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.

- Choć pójdziemy już. - Pod salą była Dinah i Ally.

Usiadłam koło nich. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Dziewczyny podeszły do mnie i przytuliły.

- Nie chce jej stracić - zaszlochałam.

- Jest silną dziewczyną. Na pewno przeżyje. Przecież ma dla kogo żyć.

Minęły trzy godziny, a Marika ciągle była operowana. Poczułam jak mój telefon dzwoni.

- Karla kiedy będziesz ? Mówiłaś, że po pracy przyjedziesz prosto do domu."

- ,,Nie mogę teraz wrócić jestem w szpitalu."

- ,,Jak to w szpitalu, co się stało?"

- ,,Marika miała wypadek. Boje się , że ją
stracę." - zaczęłam znowu płakać

- "W którym szpitalu jesteście?,,

- ,,North Shore Medical Center."

- ,,Jedziemy tam z Mani. Zaraz będziemy."

- ,,Nie musicie przyjeżdżać."

- ,,Nie pytam się o twoją zgodę. Zaraz będziemy." - rozłączyła się

- Lauren, Camila z Normani tutaj jadą. Pójdę po nich. Jak by co dzwoń do mnie. - miałam już odchodzić, kiedy zatrzymał mnie głos DJ.

- Pójdę z tobą. Nie będziesz sama tam stać.

Po kilku minutach byłyśmy pod wejściem. Długo nie musiałyśmy czekać na dziewczyny. Po drodze do sali opowiedziałam dziewczynom co się stało Marice. Po godzinie lekarz wyszedł z sali. Kiedy zauważyłam go szybko podbiegłam do niego.

- Co z nią?

- Kim pani jest dla dziewczyny?

- Jestem jej dziewczyną, a tam jest jej siostra i przyjaciółki.

- A jej rodzice ?

- Już są powiadomieni. - powiedziała Lauren - Dopiero mogą być najwcześniej jutro popołudniu. Z moją siostrą jest wszystko dobrze? - spytała z łzami w oczach.

- Jest dobra i zła wiadomość - powiedział - Dobra wiadomość jest taka, że operacja przebiegła dobrze, bez żadnych komplikacji. Noga pani Jauregui była złamana w trzech miejscach i musieliśmy wstawić kilka śrub. - zrobił przerwę. - Natomiast zła wiadomość jest taka, że nie wiadomo dokładnie, kiedy się obudzi. Przez to, że uderzyła głową o krawężnik może obudzić się najwcześniej za trzy dni.

- Można do niej wejść. - spytała Lauren.

- Oczywiście. Jak by coś się stało to wołajcie. - odpowiedział i poszedł.

Bałam się tam wejść. Dziewczyny już dawno weszły, a ja ciągle stałam przed salą. Nawet nie zauważyłam, kiedy podeszła do mnie Camila.

- Wiesz o tym, że możesz już wejść.

- Boje się. A jak się też nie obudzi? To co ja zrobię. Nie dam rady funkcjonować normalnie ze świadomością, że nie ma przymnie Mariki lub nie mam z nią normalnego kontaktu. Dokąd się nie wybudzi wezmę urlop. Musze teraz siedzieć przy niej.

Weszłam do sali. Co tam zobaczyłam przeraziło mnie. Moja księżniczka była podłączona do różnych urządzeń. Jak na nią patrzę serce mi się łamię.

Podeszłam do niej i usiadłam na krzesełku koło jej łóżka. Złapałam ją za rękę. Nawet nie wiem, ile tak siedziałam.

- Karla, idziemy. Lauren zostanie z nią.

- Nie ma takiej opcji, żebym szła. Niech Lauren pójdzie, a ja zostanę.

- Dobra, ale jutro idziesz do domu. - kiwnęłam głową - to my idziemy.

Całą noc nie spałam.

803 słów


Good Girl and Young TeacherWhere stories live. Discover now