34. (+)

837 40 2
                                    

- Podjęłam już decyzje kogo wybiorę... jest to Miley.

Cyrus podeszła do mnie.

- Witaj w drużynie. Ciesze się, że mogę mieć cię u siebie. - Dała mi czerwoną bandankę.

Po dostaniu od niej rzeczy poszłam do wyjścia ze sceny. Na miejscu wszyscy mnie przytulili i gratulowali. Mama miała łzy w oczach. Ostatnią osobą była Karla. Podeszłam do niej i pocałowałam ją.

- Wiedziałam, że się dostaniesz. - powiedziała

- Marika, jak się czułaś przed występem, a jak teraz? - spytał się Carson.

- Na początku bałam się wystąpić przed taką liczną publicznością, ale dałam rade. Czułam, że to jest to co lubię robić najbardziej. Miałam duże wsparcie od najbliższych, ale największe miałam od mojej dziewczyny. - splotłam palce z Karlą i uśmiechnęłam się do niej. - Gdyby nie ona to by mnie tu nie było. Namówiła mnie, żebym tutaj przyszła i spełniła swoje marzenie. Gdybym nie przeszła dalej to i tak moje jedno marzenie się spełniło.

- A można wiedzieć jakie ? - spytał się

- Moim marzeniem było chociaż raz wystąpienie na scenie przed taką publicznością i właśnie się spełniło.

- Warto spełniać marzenia tak, jak ty. Cieszymy się, że jesteś w programie i spotkamy się w następnym etapie.

Pożegnaliśmy się z Carsonem i wyszliśmy ze studia.

- Trzeba uczcić dostanie się do programu - powiedziała Lauren, jak szłyśmy do samochodu - Marika, Karla, Ally, Tay, Chris i mama pojadą do domu, a ja, Mani, DJ i Camz pojedziemy do sklepu po wszystkie potrzebne rzeczy.

- Niestety nie mogę z wami jechać. Pisali do mnie z pracy i muszę do pojechać. Powinnam być jutro rano w domu. Jak chcecie to róbcie co chcecie, ale Teylor i Chris nie mogą nic pić alkoholowego. Lauren, Marika macie ich pilnować, zrozumiano? - powiedziała mama

- Oczywiście - powiedziałyśmy równo.

Mama wzięła na chwile Karle i Camile. Wiem, o tym, że będzie prosiła, żeby nas pilnowały. Jak ich nie było to prosiła Ally. I tak słyszałam wszystko co mówiły, bo podeszłam do nich.

- Karla, Camila jesteście najstarsze tutaj i ufam wam. Dlatego proszę was pilnujcie ich. Wiem, jak Lauren, Marika i Dinah zaczną pić to szybko nie skończą. Ally za bardzo nie pije, więc za bardzo się nie musicie o nią martwić. Jak by co wam pomoże. Nie wiem, jak wy i Normani, ale wam ufam i wierze, że będziecie je pilnować, a najbardziej Chrisa i Tay. Nie sądzę, że będą pić, ale wiecie, że może coś głupiego strzelić do głowy, a to tylko dzieciaki.

- Nie musi się pani martwić. Zaopiekujemy się tymi dziećmi.

- Ej! - krzyknęłam - Po pierwsze może czasami zachowujemy się dziecinnie, ale to nie znaczy, że jesteśmy od razu dziećmi. Po drugie między nami jest TYLKO sześć lat różnicy to nie tak dużo. - oburzyłam się.

Cała trójka zaczęła się śmiać.

- To nie śmieszne. - powiedziałam obrażona.

- Mar, to jest śmieszne i urocze, ale i tak jesteście dziećmi.- powiedziała Karla

- To wy jesteście stare. - naburmuszona odeszłam od nich.

- Jeszcze jedno. Jak by coś się stało to dzwońcie. Dobra lećcie już. Jak by co będę w domu mnie więcej około dziesiątej.

- Pa dzieciaki. - pomachała nam mama

Camila i Karla podeszły do nas.

- Dobra to my jedziemy - powiedziała Lauren i poszła do samochodu Dinah.

- Ale ja prowadzę - powiedziała Mani do DJ

- Nie ma takiej opcji. Mojego cudeńka nikt nie prowadzi, oczywiście nie licząc mnie.

Dinah odkąd dostała samochód od rodziców i od nas na urodziny oczywiście, którego błagała już pór roku przed urodzinami. Był to biały opel insignia kombi.

- Dinah nie daj się prosić. Nie uszkodzę ci twojego maleństwa. Proszę. Zgódź się DJ. - spojrzała na nią oczkami szczeniaczka.

- Dobra. - powiedziała niechętnie. Nigdy, ale to nigdy DJ się nie zgadzała na prowadzenie jej samochodu nawet mi. - Jak zobaczę jakąś rysę to cię zabije, zrozumiano?

- Jak słońce. - Mani ucieszyła się jak dziecko i pocałowała ją w policzek. Spojrzałam na DJ z uśmiechem, a ta się zaczerwieniła.

Tamta czwórka pojechała do sklepu. Ally, Tay i Chris siedzieli w samochodzie, a Karla otwierała drzwi kierowcy. Miała już wsiadać, kiedy szybko do niej podeszłam i ją zatrzymałam.

- Kochanie, mogę chociaż raz poprowadzić twoje autko. Plose. - zrobiłam oczka kota ze Shreka.

Bardzo chciałam poprowadzić ten samochód. Poprzedni jej już prowadziłam, a tego nie. Ten był ładniejszy i lepszy od poprzedniego. Był to Mitsubishi eclipse cross. Był w kolorze czerwonym.

- Dobrze, że mam dobry humor, bo bym nie pozwoliła. Pamiętaj ma być bez rysy. - powiedział i dała mi kluczyki.

- Te amore* - powiedziałam i szybko pocałowałam ją w usta i wsiadłam do samochodu.

Przez całą drogę rozmawialiśmy na różne tematy, a czasami śpiewaliśmy. Tak nam zleciała cała droga do domu.

----

*Te amore - kocham cię

796 słów

Good Girl and Young TeacherWhere stories live. Discover now