57. (+)

711 37 3
                                    

Czwartek

Właśnie poczułam, jak ktoś mnie budzi. Jak wiadomo jestem leniwa i mam problem ze wstawaniem rano, więc olewając osobę, która mnie budzi odwróciłam się na drugi bok. 

- Marika wstawaj. Masz pięć minut na wstanie. Jeżeli tego nie zrobisz to nie będę taka delikatna jak teraz. A wiesz, że ze mną się nie zadziera. - usłyszałam głos Karli.

Kiedy wyszła z pokoju spojrzałam na zegarek. Była siódma trzydzieści. Zazwyczaj zaczynam lekcje tak samo, jak Karla, ale niestety ja kończę później niż Karla. 

Leniwie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Ubrałam się w czarne jeansowe spodnie, biało - czarny krop top i czarną ramoneskę. Do tego biało - czarne buty adidasa i czarne okulary. Uczesałam na górze warkocza, a dół zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam lekki makijaż.

Naszykowana wyszłam z łazienki. Podeszłam do biurka. Miałam wziąć plecak, ale zauważyłam paczkę papierosów leżącą na biurku. Mam wielką ochotę zapalić. Spojrzałam do tyłu upewniając się, czy drzwi są zamknięte. Wzięłam paczkę do ręki i wyciągnęłam jednego szluga. Jak raz zapale nic się nie stanie. Zaciągnęłam się nim. Poczułam, jak się rozluźniam. Stałam przy oknie patrząc, jak ludzie śpieszą się do pracy. 

W pewnym momencie drzwi do pokoju się otworzyły. Szybko zgasiłam szluga i schowałam paczkę do szuflady. 

- Dlaczego śmierdzi papierosami? - spytała Karla.

- Skąd mogę wiedzieć. Wiesz, że nie mogę palić. To po co się mnie pytasz.- spojrzałam się na nią. Podeszła do mnie.

- Wiem, że paliłaś, bo jako jedyna byłaś w tym pokoju, a Lauren pali tylko na dworze, więc na pewno specjalnie tu nie przyszła i zapaliła sobie. - powiedział spokojnie. Jeżeli tak mówi to znaczy, że mogę uciekać stąd. Ponieważ będzie dawała mi reprymendy. 

- Nieprawda 

- Nie kłam, Marika. Wiem, że to robiłaś. Uważasz, że nie dowiem się o tym. Marne szanse. Od razu było czuć jak weszłam do pokoju. - Była wściekła. 

Nie mogłam na nią patrzeć, więc patrzyłam w podłogę. 

- W tej chwili dajesz mi wszystkie paczki jakie masz. - pokiwałam głową na ,,nie" - nie rozumiesz, że to zagraża ciąży. W tej chwili masz mi to oddać.  Jeszcze raz cię zobaczę palącą to inaczej pogadamy. 

- Nie jesteś moją matką żeby mi rozkazywać. - powiedziałam wyciągając z szuflady cztery paczki papierosów i podałam je Kubance. 

- Powiedziałam wszystkie. 

 -Przecież wszystkie ci dałam.

- Wiem, że nie. Pokaż plecak. - rozkazała

Plecak trzymałam w ręku, więc mi go zabrała. Wyciągnęła z niego wszystko. 

- Wszystkie mi dałaś. - powiedziała z kpiną w głosie i pokazując dwie paczki. - Jesteś niepoważna! - krzyknęła. 

- Jak byś nie wiedziała to od tygodnia nie palę. Nie musisz się tak drzeć.

- Mówisz, że nie palisz, a co teraz robiłaś? 

- Po jednym razie nic mi się nie stanie.

- Nie rozumiesz, że się martwię - powiedziała już spokojnie.

- Nie masz powodu, żeby się martwić - podeszłam do niej. Położyłam ręce na jej policzkach i spojrzałam w jej oczy, które wyrażały smutek. - Nie złość się na mnie. - Chciałam ją pocałować, ale odwróciła głowę. - Księżniczko. - powiedziałam  - Weź wszystko co wzięłaś i wyrzuć to lub zrób z tym co chcesz. Nie zapale już, chociaż będzie trudno. 

- Wcześniej też mówiłaś, że rzucisz i tego nie zrobiłaś, więc jak mam ci uwierzyć. - powiedziała

Miała wyjść, ale złapałam za jej dłoń i przyciągnęłam ją do siebie. 

- Uwierz mi - patrzyłam w jej oczy, a ona w moje . 

-Ostatni raz. 

Kiedy skończyła mówić przybliżyłam się do niej i pocałowałam.

***

Cztery godziny później

Siedzę z Lauren, Dinah i Ally na matmie. Od dwóch godzin jestem głodna. W domu zjadłam pięć kanapek zrobionych przez Lauren. W aucie jabłko, a po drugiej godzinie lekcyjnej dwie kanapki. Od tamtej pory nic nie jadłam, bo całe jedzenie mi się skończyło. Od dwóch tygodni jem dwa razy więcej niż zwykle. Czuję, jak bym przytyła dobre pięć kilo. Do końca lekcji zostały trzy minuty. Będę musiała pójść i kupić kanapkę, bo szlag mnie zaraz trafi.

- Na jutro macie zrobić cztery zadania. - mówiąc to rozdawał kartki ze zadaniami - możecie się spodziewać w następnym tygodniu kartkówki. - powiedział w tym samym czasie zadzwonił dzwonek.

Szybko spakowałam się i nie czkając na dziewczyny wybiegłam z klasy. Kiedy byłam przy automacie zobaczyłam, jak jakiś chłopak kupuje ostatnią kanapkę. Wkurzyłam się. Zdenerwowana podeszłam do tej osoby. Nie interesowało mnie czy go znam czy nie.

- Hej. Mogę od ciebie od kupić tą kanapkę. Od rana nic nie jadłam. - spytała spokojnie

- Jak nie zauważyłaś, byłem pierwszy, więc spadaj. - odwrócił się. Miał odejść, ale złapałam go za ramię i odwróciłam w moją stronę.

- Ostatni raz się pytam. Czy mogę tą kanapkę?

- Pomyślmy. - przerwał - Nie.

Chciałam do niego podejść, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.

-----

Hej! 😀

Jak wam się podoba?

Piszcie w 💬 i zostawiajcie ⭐

Naty 😍

796 słów

Good Girl and Young TeacherWhere stories live. Discover now