Part. 61

240 4 0
                                    

***

Minęło kilka dni. Pewnie się zastanawiacie co się stało po tej akcji z eliksirem rozpaczy? Otóż Cedric dostał tylko karę na miesiąc. Przez ten czas ma od razu po lekcjach iść do Filcha i on mu daje jakieś zadania. Jest właśnie 00.30, sobota. Leżę w łóżku sama. Nie mam pojęcia gdzie jest Draco. Dziś jest 18 września czyli moje urodziny. 17 lat. Ciekawy wiek. Podniosłam się do siadu. Sięgnęłam do szafki nocnej. Wyjęłam z niej malutką świeczkę urodzinową, odpaliłam ją zapalniczką. Spojrzałam w płomyki.

- Wszystkiego najlepszego, Layla. - Powiedziałam cicho.

Zamknęłam oczy i się lekko uśmiechnęłam. Otworzyłam je po czym zdmuchnęłam świeczkę. Wrzuciłam ją z powrotem do szafki. Wyszłam z pokoju. Zeszłam w dół aby usiąść przed kominkiem z szklanką ognistej. Przyjemne ciepło otulało moją odkrytą skórę. Usłyszałam otwieranie drzwi spojrzałam w tamtą stronę mając nadzieję, że zobaczę Draco. Był to skrzat aby dołożyć do kominka. Przywitałam się z nim. Tak w właściwie to z nią. Siedziałam jakiś czas na kanapie aż w końcu poczułam się senna. Spojrzałam na zegar, wskazywał 3.13. Draco dalej nie wrócił. Poszłam do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i niemalże od razu zasnęłam.

Obudziłam się i usiadłam. Rozejrzałam się po pokoju, Malfoya nie było. Czemu mnie to jakoś nie zdziwiło? Opadłam ponownie na łóżko. Spojrzałam na zegar, była 10.45. Podniosłam się w znów tylko teraz wstałam. Poszłam do łazienki, załatwiłam swoje potrzeby i się umyłam. Wróciłam do pokoju owinięta ręcznikiem. Wybrałam czarne jeansy z wysokim stanem, czarne Conversy oraz kawową, krótką bluzę z pół golfem i napisem "Champion".

Do tego oczywiście jeszcze bielizna, wybrałam zwyczajny czarny komplet z Calvina Kleina. Włosy wysuszyłam i wyprostowałam. Wykonałam delikatny makijaż składający się z kremu, błyszczącego cienia, kresek, tuszu do rzęs oraz błyszczyka. Nie musiałam nakładać korektora, ponieważ moja skóra nie jest w najgorszym stanie. Wyszłam z pokoju. Przeszłam przez obraz. Na korytarzach chodzili Ślizgoni. Zaczęłam kierować się do Wielkiej Sali na śniadanie. Przeszłam przez drzwi i widziałam dość dużo uczniów. Skierowałam się do mojego stołu. Rozejrzałam się ale nigdzie nie widziałam nikogo z moich przyjaciół. Usiadłam na wolnym miejscu przy ludziach z mojego roku. Wszyscy ze sobą rozmawiali. Nałożyłam sobie kanapki i nalałam soku dyniowego. Zjadłam dość szybko. Wypiłam swój napój i wyszłam z Wielkiej Sali. Mijałam wszystkich rozglądając się mając nadzieję, że zobaczę kogoś z przyjaciół. Nigdzie ich nie widziałam. Stwierdziłam, że może są w Pokoju Wspólnym albo gdzieś u kogoś w pokoju więc się tam skierowałam. Poszłam do lochów, wypowiedziałam hasło i weszłam do pomieszczenia. Rozejrzałam się ale mało kto tu był. Weszłam po schodach i skierowałam się do pokoju Pansy i Dafne. Zapukałam i weszłam do środka ale zastałam pusty pokój. Może są u chłopaków. Poszłam w stronę dormitorium chłopaków. Dotarłam do drzwi Blaisa i Notta. Zapukałam, weszłam do środka. Tu również nikogo nie było.

- Gdzie się wszyscy podziali? - Zapytałam pod nosem.

Nie ma najgorzej na zewnątrz, może się przejdę do Hogsmeade. Poszłam do siebie aby zabrać trochę pieniędzy po czym skierowałam się do mostu prowadzącego do Hogsmeade. Poszłam do dziurawego kotła by wypić piwo kremowe. Usiadłam w rogu lokalu i rozglądałam się po będących tu mieszkańcach, uczniach czy nauczycielach. W tym czasie moje zamówienie przyleciało do mojego stolika. Zauważyłam profesora Slughorna wchodzącego do baru. Widziałam, że również zamówił piwo kremowe. Zauważył mnie siedzącą samą i podszedł do mojego stolika.

- Dzień dobry, profesorze. - Przywitałam się z sztucznym uśmiechem.

- Witaj, Laylo. Mogę się przysiąść? - Wskazał krzesło na przeciwko mojego.

- Jasne, proszę siadać.

- Dziękuję. - Nauczyciel opadł na krzesło. - Czemu siedzisz tutaj sama? Zwykle cię widywałem w towarzystwie pana Malfoya, Zabiniego oraz panienek Parkinson i Greengrass.

- Nie widziałam ich od rana. Nie wiem gdzie są. - Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk mojego piwa. Może wolą mnie unikać. Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu. Jak najbardziej powstrzymywałam się aby nie zobaczył ich Horacy.

- Nie musisz ukrywać łez. - Powiedział patrząc na mnie. Spojrzałam na niego szklanymi oczami. - Węże mają uczucia. Możesz mi ufać, sam byłem Ślizgonem gdy chodziłem do Hogwartu.

- Wszyscy uważają nas za wrednych, bez uczuciowych. - Powiedziałam przecierając łzy.

- Takie nam ludzie nadali cechy. Lecz raczej mało kto rozumie, że jest inaczej. Wszyscy zawsze oceniają wpierw po okładce. Nie spotkałem chyba nikogo kto by z samego początku nie ocenił kogoś na pierwszy rzut oka. No może Dumbledore, to jest facet co potrafi spojrzeć w głąb duszy. Zmieniając temat. Wiem, że masz bardzo dobre wyniki w nauce. Może chciała byś dołączyć do Klubu Ślimaka?

- Z wielką chęcią, profesorze.

- Miło mi to słyszeć. W piątek jest spotkanie o 18 w moim gabinecie.

- Dziękuję za zaproszenie. - Dopiłam swoje piwo. - Przepraszam teraz pana ale będę już uciekała.

- Dobrze, dobrze dziecko. Leć. - Powiedział. Uśmiechnęłam się lekko do niego i wyszłam z lokalu.

Mam ochotę na coś słodkiego. Skierowałam się do Miodowego Królestwa. Po chwili byłam już w środku. Podchodziłam do pułek biorąc różne słodycze. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za swoje zakupy. Wyszłam z sklepu z torebką pełną słodyczy. Przechadzałam się drogami Hogsmeade. Napotkałam wzrokiem na wystawie śliczna białą sukienkę do położy ud, przylegająca do ciała, na cienkich ramiączkach oraz z koronką na piersiach.

Nie myśląc długo weszłam do sklepu i zabrałam ją z wieszaka. Poszłam do przymierzalni. Sukienka leżała na mnie jak ulał. Długo nie myśląc przebrałam się do swoich wcześniejszych ubrań. Spojrzałam na swoje pozostałe pieniądze. Nie starczyło mi. Z lekkim zawiedzeniem odwiedziłam sukienkę na swoje miejsce i wyszłam ze sklepu. Kupiłam jeszcze pudełko lodów, polewę karmelową oraz bitą śmietanę. Skierowałam się z powrotem do Hogwartu. Poszłam zanieść swoje zakupy do pokoju, który jak był tak i jest pusty. Poszłam już na obiad. Tam również nikogo z przyjaciół nie zastałam. Zjadłam szybko i wróciłam do pokoju. Złapałam jakąś książkę oraz lody, polewę i bitą śmietanę. Usiadłam na kanapie. Zaczęłam czytać zajadając się lodami.

Nie wiem ile czasu minęło, lody już całe zjadłam, a książkę właśnie skończyłam. Spojrzałam na zegar i zobaczyłam 17.20. Ciekawe gdzie wszyscy cały dzień siedzą. Poszłam na błonia. Wspięłam się na drzewo i siedziałam na nim wsłuchując się w rozmowy uczniów czy ptaki. Po jakimś czasie zaczęło mi się nudzić. Gdy już miałam schodzić obok mnie pojawiła się śliczna ruda wiewiórka. Podeszła do mnie wolno.

- Hej maluchu. - Wyciągnęłam do niej dłoń, powąchała ją i położyłam powoli łapkę na moim palcu. Uśmiechnęłam się lekko. Stworzonko weszło mi na dłoń po czym wspięło mi się na ramię. - Nie mam niestety orzechów by ci dać. Jutro przyniosę.

Zabrałam wiewiórkę z mojego ramienia i ułożyłam ją na kolanach głaszcząc delikatnie.

- Nazwę cię... Karmel. - Wiewiórka ugryzła mnie w palec. Chyba jej się imię nie spodobało. - Maggie?

Spojrzała na mnie i poruszyła łapkami.

- Czyli jesteś dziewczynką. Kobieca siła. - Zaśmiałam się. Podleciała do nas sowa. Maggie schowała się za mną. Zdjęłam list przyczepiony do nóżki ptaka. Sowa odleciała. Rozwinęłam liścik i zaczęłam go czytać. Jest strasznie krótki:

Przyjdź do waszego pokoju.
P.

Wygląda jak pismo Pansy.

- Wygląda na to, że muszę iść mała. Przyniosę ci jutro orzechy. - Pogłaskałam ją po głowie i zeskoczyłam z drzewa.

Skierowałam się do zamku, a tam do lochów. Stałam już przed drzwiami, wypowiedziałam hasło i weszłam do środka.

CDN.

Jezu tak bardzo wam dziękuję za 13k ❤️❤️

I love you, you know that? | Draco MalfoyМесто, где живут истории. Откройте их для себя