Part. 86

209 3 0
                                    

Walczymy od jakiegoś czasu. Jak długo? Nie mam pojęcia. Może minęła godzina, może kilka godzin. Może pół godziny. Kto wie. Nikt nie patrzy na zegarek. Każdy walczy o życie swoje i swoich bliskich. Nawet najmłodsze dzieciaki walczą. Śmierciożercy wraz z różnymi stworzeniami wdarli się na teren Hogwartu. Ogromne pająki atakują, olbrzymy atakują i rozwalają wszytko dookoła. Udało mi się pozbyć mojego przeciwnika. Zaczęłam się rozglądać za blond czupryną. Prawie oberwałam zaklęciem gdyby nie Luna, która nagle zjawiła się obok mnie. Merlinie czemu ja nie uważam. Skinęłam szybko głową w stronę dziewczyny i pobiegłam do Hogwartu. Napotkałam golden trio na schodach.

— Dobrze, że jesteś chodź z nami. — Powiedział Potter i zaczęliśmy biec w górę schodów.

W końcu zatrzymaliśmy się na siódmym piętrze. Dobrze znam to miejsce, za ścianą znajduje się Pokój Życzeń.

— Co tu robimy?! — Krzyknęłam starając się przekrzyczeć hałas. Drzwi się pojawiły, a my weszliśmy pośpiesznie do środka.

— Tutaj ma być diadem. — Wyjaśnił bliznowaty.

— Rozdzielmy się i poszukamy. — Zaproponowała Hermiona, a my na tym przystaliśmy.

Poszukiwaliśmy pospiesznie horkruksu. Wszędzie same rupiecie.

— Chodźcie! — Usłyszeliśmy wołanie Pottera. Jako, że byłam najbliżej pojawiłam się najszybciej. W szkatułce zobaczyłam przepiękny diadem.

— Potter! — Usłyszeliśmy obok siebie. Spojrzeliśmy w tamtą stronę i zobaczyliśmy trzy postacie a dokładniej Goyle'a, Blaise'a oraz Draco. No ładnie. Celowali w naszą stronę swoimi różdżkami.  — Masz coś co należy do mnie. Moją różdżkę.

— Tą masz złą?

— To mojej matki. Dobra jest, ale... Nie zawsze mnie słucha. Oddawaj mi moją.

— A co jak nie oddam?

— To inaczej się zabawimy.

— No dalej Draco. Zrób to. — Szeptał do niego Goyle. Nagle pojawiła się Hermiona.

— Expeliarmus! — Rzuciła zaklęcie w Zabiniego lecz on je odbił.

Zaczęła się pomiędzy nami walka na zaklęcia. Byłam niestety w sytuacji gdzie stałam przeciwko miłości swojego życia i przyjaciół. Pomimo wszystko liczyło się życie wszystkich. Nagle pojawił się Weasley. Zaczął biec na chłopaków a oni z jakiegoś powodu uciekać. Nagle znów usłyszeliśmy krzyk Ronalda, biegł przerażony w naszą stronę. Zaraz za nim pojawił się ognisty smok. No nie wierzę. Zaczęliśmy uciekać. Szybko zgarnęłam jeszcze diadem. Wspięliśmy się na stertę rupieci. Pomieszczenie płonęło. Niedaleko nas zobaczyłam trzy miotły.

— Spójrzcie, miotły! — Wskazałam w stronę przedmiotów.

Zeszliśmy sterty i pobiegliśmy do mioteł szybko na nie siadając i wzbijając się w powietrze. Zaczęliśmy lecieć w stronę wyjścia. Zobaczyłam Draco i Zabiniego na innej stercie otoczonej przez ogień.

— Nie możemy ich zostawić! — Krzyknęłam do szatyna.

— Powaliło cię?! Oni chcieli nas zabić!

— Jednak to moja rodzina!

Zawróciłam do chłopaków, zobaczyłam obok siebie Pottera. Zabrałam na swoją miotłę blondyna, a Zabiniego wziął chłopak. Tuż przy drzwiach rozległ się za nami wybuchu, spojrzałam w tył a tam pojawił się ognisty wąż. W ostatniej chwili udało nam się wylecieć. Spadliśmy z mioteł obijając się o podłogę, a drzwi się za nami zamknęły. Jęknęłam z bólu. Rzuciłam bliznowatemu diadem i pochyliłam sie nad blondynem przyglądając się czy stało mu się coś poważnego. Po chwili on sam jęknął z bólu. Pomimo rozciętej wargi i łuku brwiowego nic poważnego nie widzę. Pomogłam mu usiąść.

I love you, you know that? | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz