Part. 76

238 3 0
                                    

Minęło kilka tygodni, Draco już coraz częściej siedział ze mną. Po zaklęciu zostały mu blizny tak jak mówiła pani Poppy. Po uderzeniu Astorii dostałam karę na tydzień.  Od ostatniej rozmowy z Dumbledorem już się z nim nie widziałam. Z Potterem i resztą nie rozmawiałam o tym co mówił mi Drops. Zbliża się koniec roku. Jest właśnie dosyć ciepła wiosenna noc. Nie mogłam spać i coś mi mówiło bym przyszła na wieżę astronomiczną. Gdy tam już weszłam rzuciło mi się w oczy zielone światło. Podeszłam powoli do barierki i wyjrzałam na niebo. Zobaczyłam... Mroczny Znak... Zauważyłam, że ktoś leci na miotłach. Szybko się schowałam w cień. Po chwili zobaczyłam Pottera oraz Dumbledore'a. Dyrektor ledwo się trzymał na nogach. Podbiegłam do nich. 

—  Co się stało? —  Złapałam dyrektora pod ramię. Usłyszeliśmy otwieranie drzwi u spodu schodów. 

—  Szybko schowajcie się. —  Rozkazał nam słabym głosem Albus. 

—  Al... 

— Już. 

Schowaliśmy się pod główny podest. Przez dziurę w podłodze mogliśmy widzieć co się dzieje wyżej.  Starając się być jak najciszej słuchaliśmy co się dzieje.

— Dzień dobry, Draco. —  Powiedział dyrektor. —  Co cię sprowadza do sędziwego starca? 

—  Z kim gadałeś? Kto tu jeszcze jest? —  Usłyszałam głos mojego chłopaka. Wyjrzałam lekko i go zobaczyłam, stał tam blady z blond włosami, które wiatr rozrzucał w różne strony. Różdżkę miał wycelowaną w nauczyciela. Stał nie spokojnie. 

—  Często mówię głośno do siebie. To całkiem ciekawe zajęcie. Nigdy ze sobą nie rozmawiałeś? —  Blondyn nic nie odpowiedział, wciąż stał z wycelowaną różdżką w dyrektora. —  Draco... ty nie jesteś zabójcą. 

—  Skąd wiesz kim jestem?! Nie takie rzeczy robiłem!

— Bo co? Zaczarowałeś Katy Bell, żeby wręczyła mi zaczarowany naszyjnik? Zamieniłeś po kryjomu miód w butelce na trujący eliksir? Daj spokój, Draco. Jednak biorąc pod uwagę mizerną skuteczność chyba... nie wkładałeś w to zbyt wiele serca. — Mówił ze spokojem brodaty mężczyzna. 

— On mi ufa! Sam mnie wybrał! —  Dracon odsłonił lewe przed ramię ukazując czarny jak smoła Mroczny Znak. Zakryłam dłonią usta. Kolana się lekko pode mną ugięły. Potter widząc moją reakcję stanął tak by na wszelki wypadek mnie złapać. Zobaczyłam ból w oczach blondyna gdy spoglądał na swój tatuaż. 

—  W takim razie ułatwię ci to. —  Dyrektor uniósł rękę w górę mając różdżkę w prawej dłoni. 

—  Expeliarmus! —  Różdżka z dłoni starszego mężczyzny wyleciała w tył.  

—  Bardzo dobrze. Bardzo dobrze, Draco. —  Widziałam, że blondyn trzyma się coraz gorzej. Ręka mu się trzęsła, stał niespokojnie. Zauważyłam, że drga mu broda. Znów usłyszeliśmy otwieranie drzwi na dole schodów. —  Nie jesteś sam, są też inni. Jak? 

—  Przez szafkę zniknięć w Pokoju Życzeń. Naprawiłem ją. 

—  Niech zgadnę... Była gdzieś druga, identyczna. 

—  U Borgina i Burkesa, są połączone. —  Miałam wrażenie, że Draco chce uciec stamtąd. 

— Genialne. Draco, kiedyś znałem chłopca, który podobnie jak ty postawił na złą kartę. Pozwól sobie pomóc.

—  Nie chcę twojej pomocy! Jeszcze nie dociera?! Muszę to zrobić! — Po głosie blondyna wyczuwałam, że jest bliski płaczu. — Muszę cię zabić..! Inaczej on zabije Laylę! —  Gdy usłyszałam swoje imię jakby mnie zamurowało, znów poczułam, że kolana się pode mną uginają.  

I love you, you know that? | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now