Part. 81

184 4 0
                                    

Minęły cztery tygodnie. Cały ten czas obserwowaliśmy oficjalne wejście do Ministerstwa Magii. Wrócił właśnie Harry.

— Jutro. — Powiedział wchodząc do salonu gdzie siedzieliśmy.

— Co jutro?

— Jutro idziemy do ministerstwa. Nie możemy już dłużej zwlekać.

— Mam eliksir tylko dla trzech osób. — Powiedziała Hermiona.

— No to ja zostanę. — Powiedziałam. — Poczekam na was tu.

— Jesteś pewna? — Zapytał Potter.

— Inaczej bym tak nie mówiła.

— No dobra. Plan mamy. Zostało tylko czekać na jutro.

— Paniczu Harry, zapraszam na obiad. — Przyszedł do nas Stworek.

— Już idziemy, Stworku. — Odpowiedział Harry. Skrzat nisko się ukłonił o zniknął.

Zeszliśmy do jadalni i zasiedliśmy przy stole, na którym po chwili pojawił się nasz obiad. Gdy Stworek dostał medalion i Harry zaczął być dla niego milszy to całkowicie się pozmieniało. W domu był porządek, skrzat przygotowywał ciepłe posiłki, wszędzie wręcz błyszczało. Po szybko zjedzonym obiedzie każdy z nas rozszedł się w swoją stronę. Siedziałam w biblioteczce czytając książkę. Gdy zaczęło robić się już ciemno to odłożyłam książkę na swoje miejsce, ogarnęłam się i ułożyłam do spania. Kręciłam się przez dobrą godzinę aż w końcu zasnęłam. Jednak budziłam się przez całą noc.

Obudziłam się rano chwilę przed 10. Czułam się nie wyspana. Szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół. W jadalni siedziało golden trio jedząc śniadanie.

— Dzień dobry. — Przywitałam się ziewając.

— Hej. — Usłyszałam od reszty.

Usiadłam do stołu, zabrałam tosty i zaczęłam jeść. Po chwili przede mną pojawiła się kawa, którą przyniósł Stworek. Po śniadaniu Potter z przyjaciółmi poszli się do reszty przygotować by móc wyjść. Minęło może 20 minut i znikli. Czuję, że coś mi nie pasuje. Mam wrażenie, że coś się stanie. Weszłam na górę i spakowałam swoje rzeczy do torebki. Udało mi się ją nawet zmniejszyć i schować gdzieś w kieszeń. Różdżkę trzymałam cały czas przy sobie. Czas powoli leciał. Siedziałam w salonie ściskając różdżkę w dłoni. Minęła godzina, potem druga, następna. Powinni już wrócić. Nagle ktoś wszedł do salonu szybko się odwróciłam. Zobaczyłam postacie w czarnych szatach i maskach. Uniosłam różdżkę. Padały różne zaklęcia. W pewnym momencie noga mi podjechała i się przewróciłam. Przez chwilę mojej nieuwagi oberwałam zaklęciem i straciłam przytomność.

Obudziłam się po jakimś czasie. Po już szarawym niebu na zewnątrz mogę stwierdzić, że jest wieczór. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Ciemne meble, łóżko z rzeźbionymi zagłówkami. Ciemna podłoga, duże okna z malachitowymi zasłonami, szmaragdowy baldachim nad łóżkiem. Czarne wręcz ściany, duża kolekcja książek, moje zdjęcie na szafce nocnej. To Malfoy Manor, a dokładnie pokój Draco. Usłyszałam otwieranie drzwi. Szybko się w tamtą stronę odwróciłam i zobaczyłam Draco. Zamknął drzwi i nagle mnie zobaczył. Stanął jakby nogi mu przyrosły do ziemi.

— Ja już mam zwidy. — Powiedział kręcąc głową i przecierając oczy. Podeszłam cicho do niego. Stałam na przeciwko. Podniósł wzrok. Oczy miał zaczernione.

— Draco... — Szepnęłam. Łza popłynęła po jego bladym policzku. Podniosłam rękę i przetarłam łzę kciukiem. Ułożyłam dłoń powoli na jego policzek.

I love you, you know that? | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz