Rozdział V 02.12.1939r.

128 12 2
                                    

Mal nie mogła się doczekać godziny dwunastej, bo to o tej porze miała zaśpiewać hymn. Zdecydowała, że zrobi to na dworze, żeby ktoś to usłyszał. W tym momencie przyglądała się zegarowi i liczyła czas. Zostało jeszcze półgodziny do akcji.

~~~

*25 minut później*

Carlos dopiero się obudził. Po przebudzeniu nie mógł skojarzyć co ma zrobić,lecz szybko sobie o tym przypomniał.

-Cholera jasna! Dzisiaj mam śpiewać hymn.-powiedział do siebie wstając z łóżka. Zostało jeszcze pięć minut do akcji, więc szykował się w szybkim tempie.

~~~

U Evie przygotowania przebiegały nadzwyczaj spokojnie niż u innych. Nałożyła swoją niebieską sukienkę i wyszła na dwór zostało jej jeszcze trzy minuty do akcji.

~~~

Jay z Harrym już odliczali czas czekając na rospoczęcie akcji:

-Dziesięć!

-Dziewięć!

-Osiem!

-Siedem!

-Sześć!

-Pięć!

-Cztery!

-Trzy!

-Dwa!

-Jeden!

-Już!

-Baczność!

Chłopaki stanęli na baczność i zaczęli śpiewać:

-Jeszcze Polska...!

Kiedy śpiewali poczuli rosnącą siłę, że robią coś dobrego.

~~~

-Marsz, marsz...!

To akurat śpiewają Uma z Gilem z uśmiechami na ustach, na baczność i oczywiście na dworze.

~~~

-Przejdziem Wisłę...!

Tu akurat śpiewała Evie, trzymając w ręku małego polskiego orzełka tak, żeby nikt go nie widział. Miała szczęście, że jej rodzice byli ogromnymi patriotami, więc popierali jej akcję.

~~~

-Jak Czarniecki...!

Mal śpiewała to z uśmiechem na ustach. Wiedziała, że mały Bunt w niczym nie zaszkodzi, a pomoże w odzyskaniu wolnej Polski.

~~~

-...złączym się z narodem!

Tymi słowami Carlos zakończył śpiewanie hymnu. Przykucnął by pogłaskać Starego, a w tym samym czasie do domu weszła jego matka.

-Carlos! Mam nadzieję, że posprzątałeś!-dosłownie wyśpiewała to jego matka. Białowłosy westchnął ciężko. Nic tylko sprzątanie, gotowanie, prasowanie i pranie. Tylko to liczyło się dla jego matki.

-Zaraz, zaraz.-powiedziała zbliżając się do białowłosego.-Czy to jest pies?-spytała

Białowłosy próbował rospaczliwie wymyślić jakąś wymówkę, ale nie miał na nią pomysłu, więc zdecydował się na powiedzenie prawdy,choć wiedział, że przysporzy mu to wielu kłopotów.

-Tak. Przygarnąłem go cztery miesiące temu.

-Jak mogłeś! Nie mamy na niego pieniędzy!

-Gdybyś zaczęła pracować, a nie zrzucać wszystko na mnie to byśmy mieli.

-Ty... Ty...! Ty smarkaczu!-rozległ się krzyk jego matki i białowłosy poczuł palący ból na policzku. "Zaczyna się"-pomyślał i wtedy dostał w ramię wazonem i kilka odłamków zdołało się wbić w jego ramię. Pod wpływem uderzenia również się przewrócił. Następnie jego matka kopnęła go w tak mocno, że złamała mu żebro.

-Wychodzę! Jak wrócę to ma być wysprzątane!-wrzasnęła wychodząc i trzaskając drzwiami. Chwilę później do mieszkania weszli Jay z Harrym.

-O Boże! Co się stało?-spytał Jay

-Znowu matka?-spytał Harry

Obaj podeszli do Carlosa sprawdzając jego obrażenia. Białowłosy zdołał jedynie kiwnąć głową.

Zaraz Cię opatrzymy.-powiedział Jay odkarzając rany na ramieniu i wyciągając odłamki. Natomiast Harry je bandarzował.

-Chłopaki.-powiedział Carlos cicho

-Co?

-Musimy pogadać.

~~~

Hejka! Oto kolejny rozdział. Przepraszam za taką przerwę w pisaniu tej książki, a dokładniej przepisywaniu rozdziałów do tej książki. Po prostu nie chciało mi się ich przepisywać. Może w następnym tygodniu coś wstawię, ale nie wiem. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. ❤️

💕Pozdrawiam💕

💕Julcia082💕

🔫Na wojennej ścieżce🔫 ❤️~Marlos~~Huma~~Descendants~~Kamienie Na Szaniec~❤️Where stories live. Discover now